Najważniejszymi cechami wyróżniającymi wersję premium (a raczej “fashion”, bo stąd bierze się litera F w nazwie linii) mają być metalowa obudowa, większy i leszy ekran oraz wydajniejszy chipset.
Jeśli chodzi o obudowę, będzie ona najprawdopodobniej wykonana z aluminium (wykończonego w stylu, który nazywa się “czesanym”). Co ważne, mimo zmiany materiału Galaxy F ma być równie odporne na wodę i zabrudzenia, jak model S5, czyli spełniać będzie normę IP67. Aparat umieszczony na tylnej ściance ma mieć 16 mln pikseli i stabilizację optyczną.
Ekran będzie miał – w zależności od źródła informacji – przekątną 5,3 lub 5,2 cala. Najważniejsza jest jednak rozdzielczość QHD, czyli 1440×2560 pikseli. W środku znajdziemy natomiast najpotężniejszego obecnie Snapdragona 805 (plus układ graficzny Adreno 420) i 3 GB pamięci RAM.
O ile jednak powyższe informacje pojawiały się już w Sieci od jakiegoś czasu, o tyle nowością są zdjęcia Galaxy F, które można określić spokojnie co najmniej jako prawdopodobnie autentyczne. Możemy z nich wywnioskować, że nowy smartfon Samsunga będzie nieco mniejszy niż Galaxy S5, za to z węższymi ramkami wokół wyświetlacza.
NASZYM ZDANIEM
Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a czasem też chyba w miarę oczekiwania (nie tylko na podanie kolacji). Jeszcze kilka miesięcy temu, widząc ten telefon na zdjęciach i znając jego specyfikację, powiedziałbym kilka słów typu “genialny” albo “ekstra”, natomiast obecnie, zwłaszcza po premierze LG G3, Samsung Galaxy F wydaje mi się telefonem, który niczym specjalnym już nie zadziwia. To oczywiście potężny, świetnie wyposażony smartfon, ale brakuje mi w nim jakiegoś błysku, jakiegoś akcentu położonego na tym miejscu, w którym wyraźnie przewyższa konkurentów. Ale może się mylę, może Samsung trzyma jeszcze w zanadrzu coś zachwycającego i zaskakującego równocześnie? A więc… obym się mylił;-)