Aktualnie wykorzystywane metody wyświetlania obrazu 3D wykorzystuje zjawisko poznane już w XIX wieku. Stereoskopia, bo o nim mowa, jest technologią wykorzystującą fakt, że ten sam obraz można do każdego z oczu widza dostarczyć nieco inaczej. Wzajemne przesunięcia obrazów dla prawego i lewego oka każą naszym mózgom interpretować wówczas obraz jako trójwymiarowy. Dlatego w kinie 3D mamy niezbędny dodatek w postaci okularów o różnych szkłach.
To co proponują naukowcy CSAIL to rozwiązanie nazwane multiview. Co to oznacza? Ekran będzie wyświetlał jednocześnie kilka niezależnych obrazów. Każdy z nich ma pokazywać to samo z odrobinę innego, lekko przesuniętego punktu. Rosnąca rozdzielczość ekranów domowych telewizorów pozwala na skorzystanie z części pikseli do uzyskania takiego właśnie efektu. Z pewnością ucieszy też producentów sprzętu, którzy zyskają kolejny argument za namawianiem do przejścia na 4K. A skoro ekran jest już 4K, to i komputer wypada zmienić, i konsolę…
Według doktora Petra Kellnhofera, jednego z członków projektu, automultiskopowe ekrany nie są tak popularne jak mogłyby być, ponieważ nie są w stanie wyświetlać tradycyjnego 3D używanego w kinach (stereoskopowego). Konwertując w locie filmy z istniejącej technologii 3D, na nasz format otwieramy kinu 3D drzwi do domów użytkowników.
System nazwany Home3D wykorzystuje moc obliczeniową GPU, może być więc uruchomiony nie tylko z komputera czy laptopa, ale także z konsol Xbox i PlayStation nowszych generacji. Zespół CSAIL twierdzi, że w niedalekiej przyszłości Home3D będzie działał skutecznie także na Google Chromecast.
System umożliwia użytkownikom dozowanie intensywności efektu 3D. Podczas testów na użytkownikach 60 procent z nich stwierdziło, że wrażenia są lepsze niż przy innych filmach 3D.
Gordon Wetzstein, profesor ze Standford University pomagający w projekcie stwierdził jednak, że filmy 3D bez okularów od początku posiadały problem jajka i kury. Bez treści (filmów) komu potrzebna jest technologia 3D? Bez technologii nie ma po co produkować filmów. Nasze badania częściowo rozwiązują problem braku odpowiednio przygotowanych filmów. | CHIP