Za prowadzenie podobnych działań bez państwowego zezwolenie przewidziane są dość surowe kary. Jest to bowiem 2 lata więzienia oraz grzywna w wysokości 50 000 singapurskich dolarów (około 134 000 zł).
Czy to dobry pomysł? Trudno ocenić. Jednym z argumentów przeciw pomysłowi jest fakt, że hakerzy to często osoby, mówiąc delikatnie, nieprzepadające za instytucjami publicznymi. Czy wyobrażacie ich sobie stojących w kolejce w urzędzie, z wypełnionym druczkiem? My też nie bardzo. Ale jeśli ma się to gdzieś udać, to chyba właśnie w słynącym z porządku Singapurze.
Niewielki Singapur jest miejscem co najmniej interesującym. Poza takimi ciekawostkami jak to, że jest jednym z trzech ostatnich państw-miast (obok Watykanu i Monaco) i że nielegalne jest tam… żucie gumy (chyba, że ta ma właściwości medyczne), Singapur ma jeszcze jednego asa w rękawie. Jest, według Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego (ITU) najbezpieczniejszym pod względem zabezpieczeń przed cyberprzestępczością państwem na świecie. W Global Cybersecurity Index od lat plasuje się na pierwszym miejscu. |CHIP