Jeden klik i do sklepu
Jeśli spełnią się zapowiedzi Microsoftu odnośnie do technologii, nad którą właśnie pracuje koncern, jednym kliknięciem będziemy mogli zdobyć informacje o butach, telefonie czy komputerze bohatera filmowego, właśnie oglądanego na ekranie naszego monitora. Technologia roboczo nazwana wideohiperlinkami to zapowiedź realizacji wizji, którą już od dawna roztaczają przed nami futurolodzy. Nasze telewizory zamienią się w interaktywne sklepy – podczas oglądania zwykłego programu będziemy mogli kupować, co tylko nam się spodoba.
Technologia, z którą Microsoft wiąże wielkie nadzieje, na razie “potrafi wykryć produkty wyświetlane na ekranie telewizora podczas programu albo reklam” – twierdzą przedstawiciele firmy. Użytkownik może wtedy “przybliżyć przedstawiony produkt i kliknąć go, aby uzyskać jego dokładny opis i informacje o tym, gdzie można go kupić”. Jest ona jednak jeszcze niedopracowana. “W tej chwili nie jest możliwe wykorzystywanie tych reklam podczas odtwarzania nagranych programów” – mówi analityk Ying Li z Microsoftu.
Cała naprzód
Dlatego ośrodek AdCenter Incubation Lab (AdLab), który Microsoft uruchomił, aby stworzyć innowacyjne technologie reklamowe, pracuje pełną parą. I jak zapowiada firma, technologia ma ujrzeć światło dzienne już w czerwcu.
AdLab został utworzony specjalnie w celu opracowywania nowych technologii emisji reklam, a z wynikami jego działalności koncern wiąże duże nadzieje. “Jesteśmy zdeterminowani do tego, aby Microsoft został liderem w tym segmencie” – mówi dyrektor generalny AdCenter Tarek Najm. W ośrodku zatrudnieni są specjaliści od zbierania danych, przetwarzania informacji, analitycy, eksperci od sztucznej inteligencji, wizualizacji komputerowej i mediów cyfrowych.
Jeśli zapowiedzi odnośnie do działania technologii się sprawdzą, Microsoft nie będzie musiał obawiać się o to, czy inwestycja w badania się zwróci. Firma ma szanse na sukces podobny do tego, który niegdyś odniósł Google z reklamą kontekstową – skuteczną i przy tym niedrażniącą użytkowników.
Darmowe filmy
Wideohiperlinki mogą stać się w pewnym sensie drugą generacją reklamy kontekstowej. Ta forma także nie będzie nachalna. Przeciwnie – pozwoli w łatwy i szybki sposób dotrzeć do poszukiwanej informacji. Nie będzie już potrzeby zastanawiania się, gdzie kupić sweter albo jak zrobić drinka, który przed chwilą widzieliśmy na ekranie.
To może pociągnąć za sobą rozwój całkiem nowych gałęzi e-biznesu. Pobieranie z Internetu filmów jest już powszechne, łącza pozwalają nawet na śledzenie na bieżąco perypetii bohaterów telewizyjnych. Po co mamy czekać na nowe odcinki amerykańskiego serialu emitowanego ze sporym opóźnieniem w polskiej telewizji, skoro możemy obejrzeć je natychmiast? Jedynym problemem jest to, że producent serialu na tym nie zarabia.
Jako pierwsza niszę rynkową, która może przynieść spore zyski, dostrzegła telewizja CBS i swój serial “Survivors” udostępniła internautom za jedyne 1,99 USD. Tylko czy fani seriali przyzwyczajeni do oglądania ich za darmo (jedyny “koszt”, jaki ponoszą, to poświęcenie kilku minut na obejrzenie bloku reklamowego w przerwie) będą skłonni zapłacić za prawo do jego oglądania? Wielu wybierze po prostu możliwość darmowego, choć nielegalnego pobrania odcinków za pośrednictwem sieci P2P.
I tutaj pojawia się olbrzymi potencjał drzemiący w wideohiperlinkach. Bo jak załączyć blok reklamowy do odcinków? Przecież zaraz pojawią się także darmowe pliki z wyciętymi reklamami, a sam product placement przynosi dochody jeszcze podczas kręcenia serialu. Zawartość aktywna mogłaby się tutaj okazać pomysłem idealnym. Nie tylko pozwoliłaby na zaoferowanie klientom pełnowartościowego produktu za darmo, ale nawet mogłaby go w niektórych wypadkach wzbogacać. Jeśli przedmiot, który pojawi się na ekranie, zainteresuje widza, będzie on mógł zdobyć na jego temat więcej informacji, a to dla wielu osób będzie dodatkowym atutem.
Kto pierwszy
Wideohiperlinki – czy jakkolwiek inaczej nazwać by tę metodę reklamy – to niezwykle łakomy kąsek dla wszystkich reklamodawców, ponieważ to właśnie Internet w niedalekiej przyszłości będzie podstawowym źródem rozrywki. To za jego pośrednictwem będziemy oglądali filmy i programy telewizyjne. Dlatego trudno wątpić w to, że firmy nie czynią już starań, aby w najbliższym czasie także wprowadzić swoje autorskie technologie. Wygląda na to, że Microsoft na razie wysunął się na prowadzenie.
Im więcej graczy przyłączy się do wyścigu, tym dla nas, konsumentów, lepiej, bo będziemy mieli większe szanse na to, że ostatecznie otrzymamy lepszy produkt. Pozostaje więc trzymać kciuki i wierzyć, że na ostatniej prostej gra będzie szła o jakość produktu, a nie o pierwszeństwo przy patencie.