Drugi znaczący (24% udziału przy 43% VMware’a) gracz na rynku aplikacji wirtualizacyjnych – Microsoft – nie mógł pozostawić tego faktu bez odpowiedzi. W kwietniu udostępnił swój Virtual Server 2005 R2 za darmo (patrz: ramka “Więcej informacji”). Poprzednio aplikacja firmy z Redmond kosztowała w zależności od wersji 99 lub 199 USD, a jeszcze w grudniu ubiegłego roku było to odpowiednio 499 oraz 999 dolarów. Po raz kolejny okazało się, że ostra konkurencja między producentami wychodzi na dobre nam, czyli użytkownikom.
Program Microsoftu może być uruchamiany na Windows 2003 Serverze oraz w środowisku Windows XP Professional z zainstalowanym SP2. Według Zane’a Adama, odpowiedzialnego marketingowo za serwery firmy z Redmond, w przyszłości mechanizmy wirtualizacyjne zostaną włączone do serwerowych edycji Visty.
Nie tylko Windows
Przedstawiciele Microsoftu twierdzą ponadto, że za pomocą Virtual Servera można także uruchamiać systemy linuksowe. Wymieniają głównie dystrybucje z rodzin Red Hat i SUSE. Ponadto – co już wydaje się nieco zaskakujące – specjaliści z Redmond mają udzielać pomocy technicznej użytkownikom uruchamiającym Windows i Linuksa na jednym pececie.
Dzięki wirtualizacji administratorzy i programiści mogą znacznie uprościć procedury związane z testowaniem i wdrażaniem oprogramowania. Wirtualizacja pozwala uniknąć kupowania kolejnych komputerów – “tworzymy” je po prostu za pomocą kilku kliknięć. Oczywiście niepotrzebną już maszynę wirtualną można po prostu zwyczajnie wyłączyć, by nie obciążała procesora i pamięci. Dodatkowymi zaletami wirtualizacji są znacznie mniejsze zużycie energii (na jednej fizycznej maszynie może działać nawet kilka “udawanych” komputerów) oraz poprawa bezpieczeństwa uruchamianych serwerów.
Życie w symulowanym świecie
O tym, jak istotna jest możliwość wirtualnego uruchamiania systemów i aplikacji, najlepiej przekonuje raport Gartnera. Według tej agencji badawczej w ciągu bieżącego roku aż 93,8% dużych firm będzie stosowało technologie wirtualizacyjne. W ubiegłym roku było to jedynie 59,4%. Czyżby zatem miał zmienić się sposób wykorzystywania komputerów w firmach?