Na czas transportu tylna część myszy składa się na metalowym zawiasie pod spód części przedniej, dzięki czemu całość tworzy pakunek wyraźnie mniejszy od większości notebookowych gryzoni. Pod “ogonem” Arc znajduje się też wyposażone w magnes wgłębienie przeznaczone do przechowywania małego, zgrabnego transmitera. Klik – i siedzi! To naprawdę bardzo wygodne.
Po rozłożeniu Arc układa się pod ręką jak pełnowymiarowa mysz, dobrze podpierając dłoń i
ustawiając nadgarstek w odpowiedniej pozycji. Jak to się stało, że nikt wcześniej nie wpadł na ten genialny w swej prostocie pomysł?
“MS Łuk” ma też, niestety, swoje wady. Największą, jak dla mnie, jest fatalna lokalizacja przycisków [wstecz] i [naprzód], obsługiwanych tradycyjnie kciukiem. Są położone tak, że żeby je nacisnąć trzeba zmienić położenie dłoni na myszce, ruinując komfort pracy. Coś takiego możnaby wybaczyć producentowi tandetnych gryzoni po 30 zł sztuka, ale nie słynącemu z dopracowanych i świetnych jakościowo peryferiów Microsoftowi! Druga wada to zastosowanie tradycyjnego interfejsu radiowego 2,4 GHz, wymagającego transmitera podłączanego do komputera przez USB. Dlaczego nie Bluetooth, które jest przecież w każdym niemal nowoczesnym notebooku? Byłoby o jedną rzecz mniej do noszenia, o jeden port USB więcej do używania…