Świat na procentach
Najogólniej rzecz ujmując, automatyczny pomiar światła opiera się na założeniu, że niemal każda fotografowana scena odbija średnio 18 procent światła. Wyobraźmy sobie, że bierzemy do ręki naprawdę duży mikser i na pełnych obrotach obrabiamy ten przepiękny górski krajobraz przed nami. Powstanie z niego taka bura jednorodna pulpa, która będzie odbijać właśnie około 18 procent światła. Dla porządku wspomnijmy, że według nowszych ustaleń ma to być raczej 13 lub 12 procent, ale w tym momencie nie jest to dla nas najważniejsze. Chodzi o to, aby zrozumieć pewne zasady, zaś to, czy światłomierz naszego aparatu wyskalowany jest na 18 czy 12 procent, nie ma aż takiego znaczenia. Po prostu i tak zaproponuje on takie parametry ekspozycji, aby wspomniane 18 czy 12 procent uzyskać. Tyle teorii. W praktyce bywa różnie. Jeśli mamy fart i fotografujemy scenę, która rzeczywiście odbija średnio 18 (12) procent światła, a główny motyw, który nas interesuje, nie jest ani zbyt jasny, ani zbyt ciemny – zdjęcie powinno zostać poprawnie naświetlone. Gorzej, jeśli którykolwiek z powyższych warunków nie zostanie spełniony. Wtedy zdjęcie naświetlone jest teoretycznie prawidłowo, ale w naszym subiektywnym odczuciu – źle. Niestety, zdarza się to naprawdę często, dlatego warto wiedzieć, jak sobie w takiej sytuacji radzić.
Włącz funkcję wykrywania twarzy
Prostym sposobem radzenia sobie w sytuacjach, gdy średnia jasność kadru znacznie odbiega od 18 procent, jest skorzystanie z jednej z najnowszych zdobyczy techniki fotograficznej, czyli algorytmów rozpoznających ludzką twarz. Na początku służyły one głównie do określenia, w którym miejscu kadru powinna być ustawiona ostrość, jednak producenci szybko doszli do wniosku, że ludzka twarz powinna być nie tylko ostra, ale i poprawnie naświetlona. Skoro aparat wie, gdzie się ona znajduje, nic nie stoi na przeszkodzie, by właśnie obszar “paszczowy”, nawiązując do “Rejsu”, został poprawnie naświetlony. Pamiętajmy jednak, że starsze kompakty cyfrowe, w których zaimplementowano już algorytmy rozpoznające ludzką twarz, mogą wykorzystywać je tylko do ustawiania ostrości. Jak łatwo się domyślić, rozwiązanie ma jedną, za to istotną wadę – w kadrze musi znajdować się jakiś człowiek, na dodatek zwrócony twarzą w stronę obiektywu…
Użyj programu tematycznego
W kompakcie BenQ DC E1000 wśród 24 programów tematycznych znajdziemy też taki o nazwie “śnieg”, oznaczony ikoną bałwanka.
W wielu przypadkach średnia wartość odbitego światła znacznie przewyższa 18 procent. Dwa z nich są na tyle typowe, że producenci aparatów (zwłaszcza kompaktów) postanowili coś z tym zrobić. Zaproponowali specjalne programy tematyczne: “plaża” i “śnieg”. Nazwy mówią same za siebie – fotografowanie na tle jasnego piasku czy śniegu (dość częste w sezonach urlopowych) może wiązać się z problemami. Problem wynika z tego, że śnieg czy nadmorski piasek odbijają znacznie więcej światła niż zakładane 18 procent. Aparat nie wie o tym, więc chcąc ową wartość uzyskać, rejestruje zdjęcie znacznie ciemniejsze niż w rzeczywistości. Efekt łatwo przewidzieć: szary śnieg, bury piasek i przede wszystkim ciemne, słabo widoczne sylwetki osób obecnych na zdjęciu. Ale jeśli włączymy w aparacie temat “plaża” czy “śnieg”, zdjęcie zostanie właściwie naświetlone.
Skorzystaj z korekcji ekspozycji
Jednym z bardziej uniwersalnych sposobów poprawienia błędnych efektów pracy światłomierza aparatu jest korekcja ekspozycji. O tym, jak ważna jest to funkcja, najlepiej świadczy fakt, że wyposażono w nią niemal wszystkie aparaty cyfrowe obecne na rynku, od najprostszych po najbardziej zaawansowane (te ostatnie umożliwiają oczywiście szerszy zakres zmian). Jednostką korekcji ekspozycji jest EV (exposure value – wartość ekspozycji), przy czym ustawienie neutralnego 0 EV oznacza, że aparat nie będzie wprowadzał żadnych poprawek do tego, co mu sugeruje światłomierz. Jeśli użytkownik aparatu uzna, że naświetlenie zdjęcia nie będzie poprawne, wprowadza korekcję, dodając lub odejmując EV na skali wartości ekspozycji. Prostsze aparaty umożliwiają zmianę EV z krokiem co 1/2 EV, lepsze – co 1/3 EV, dzięki czemu korekcja może być dokładniejsza. W przeciwieństwie do wymienionych wcześniej funkcji, korekcja ekspozycji może być stosowana we wszystkich sytuacjach zdjęciowych, w tym oczywiście również podczas fotografowania na plaży czy śniegu. Wystarczy wtedy podbić ekspozycję o około +1, a nawet +1,5 EV (rezultaty najlepiej ocenić samemu na wyświetlaczu aparatu). Dla odmiany podczas wykonywania zdjęć nocnych często sprawdza się skorygowanie ekspozycji o około -1 EV.
Wykorzystaj funkcję bracketingu
W menu Canona EOS 40D funkcję bracketingu znajdziemy pod nazwą »Sekwencja naświetlania«. W tym przypadku wykonane zostaną trzy zdjęcia (co 1,3 EV).
Czasami nawet wykonanie próbnej fotografii i ocenienie jej przy pomocy ekranu aparatu nie daje pewności, że zdjęcie zostanie poprawnie naświetlone. Najlepszym wyjściem będzie zatem skorzystanie z funkcji bracketingu, czyli automatyczne wykonanie serii zdjęć tego samego kadru, różniących się jedynie poziomem naświetlenia. Jak łatwo się domyślić, w tym przypadku przydatny jest statyw albo zalecane bywa co najmniej ułożenie aparatu na jakimś sztywnym podłożu. Proste kompakty cyfrowe nie oferują funkcji bracketingu, lepsze kompakty i tańsze lustrzanki pozwalają wykonać serię składającą się z trzech zdjęć, natomiast najbardziej zaawansowane aparaty umożliwiają rejestrację znacznie dłuższych, np. 7-zdjęciowych, serii o dużej rozpiętości ekspozycji.
Różne sposoby pomiarów ekspozycji
W głównym menu Sony A350 znajdziemy trzy podstawowe sposoby pomiaru naświetlenia (od góry): wielopunktowy (wielosegmentowy), centralnie ważony i punktowy.
Projektanci głowili się nad tym, jak sprawić, żeby światłomierz aparatu w trakcie pomiaru nie brał pod uwagę całego kadru, a jedynie jego fragment. Wymyślili kilka sposobów pomiaru ekspozycji, z których najważniejsze są trzy: wielosegmentowy, centralnie ważony i punktowy.
Pomiar wielosegmentowy
(zwany też matrycowym lub wielopunktowym) przypomina w działaniu wspomniany wcześniej mikser – szatkuje kadr na pewną liczbę pól (segmentów), przy czym w zależności od zaawansowania aparatu może ich być tylko 5, jak również nawet ponad 1000. Na każdym takim polu dokonywany jest odrębny pomiar światła, a następnie wszystkie te dane przekazywane są do procesora. Dalej wszystko zależy od algorytmu, według którego dany aparat oblicza wymagane parametry ekspozycji. Najprostsze algorytmy zwyczajnie uśredniają wynik, lepsze traktują niektóre pola (zwłaszcza te położone centralnie) bardziej priorytetowo, jeszcze lepsze biorą pod uwagę informacje dodatkowe, np. to, w którym miejscu kadru ustawiona została ostrość. Niektóre aparaty mają też w pamięci bazę scen wzorcowych i starają się dopasować kadr do jednej z nich. Wszystko to brzmi może przekonująco, ale nie zmienia faktu, że pomiar wielosegmentowy sprawdza się głównie w sytuacjach, kiedy cała fotografowana scena jest równomiernie oświetlona. Jeśli tak nie jest, zaczynają się problemy, a wtedy warto skorzystać z innych sposobów pomiaru.
Pomiar centralnie ważony
również polega na zebraniu informacji z całego kadru, ale w tym przypadku od początku wiadomo, że światłomierz priorytetowo traktuje informacje płynące z środkowej części kadru. Im bliżej środka, tym większą wagę mają informacje pomiarowe, jednak pozostała część kadru również ma pewien wpływ na zaproponowane przez światłomierz parametry ekspozycji. Inaczej jest w przypadku pomiaru punktowego. Nazwa jest trochę myląca, bo strefa zbierania informacji jest znacznie większa niż punkt, ale chodzi o zamknięty, mały obszar pomiaru. W dobrych aparatach ogranicza się on do ok. 2 procent powierzchni kadru, zaś w tańszych lustrzankach i kompaktach to ok. 3–5 procent. Obecnie ten sposób pomiaru oferują prawie wszystkie kompakty i lustrzanki, z wyjątkiem części lustrzanek Canona: półprofesjonalnych (EOS 20D i starsze) i amatorskich (EOS 400D i starsze oraz 1000D). W zamian w lustrzankach tej firmy spotkać można tzw. pomiar skupiony (selektywny), obejmujący ok. 9–12 procent kadru. Oba te pomiary łączy jedno – warto zastosować je zwłaszcza wtedy, gdy chcemy poprawnie naświetlić coś, co zajmuje naprawdę małą powierzchnię kadru. Możemy zastosować wtedy jedną z dwóch technik. Pierwsza polega na ustawieniu w ważnym dla nas miejscu punktu ostrości (o ile aparat oferuje funkcję powiązania pomiaru punktowego z punktem ustawienia ostrości). Druga jest bardziej uniwersalna – należy wstępnie skadrować zdjęcie tak, by ważny element znajdował się w centrum, wcisnąć przycisk pamięci pomiaru naświetlenia, a następnie, trzymając go, ustawić końcowy kadr i wcisnąć spust migawki.
Zwiększ zakres tonalny
Lustrzanki Sony oferują funkcję D-Range umożliwiającą wydobycie większej ilości szczegółów zwłaszcza z najciemniejszych fragmentów obrazu.
Coraz więcej aparatów cyfrowych oferuje funkcję rozszerzania zakresu dynamiki zdjęć, dzięki czemu zmniejsza się ryzyko, że pewne fragmenty obrazu będą wyraźnie wypalone lub niedoświetlone. W większości wypadków funkcja ta rzeczywiście działa, pozytywnie wpływając na jakość rejestrowanych obrazów. Teoretycznie wystarczyłoby zatem włączyć ją na stałe i zapomnieć o tym, gdyby nie jeden istotny szczegół – znacznie wydłuża się czas obróbki każdego zdjęcia jeszcze w aparacie, nieraz nawet dwukrotnie.
Technika HDR
Złączenie kilku odmiennie naświetlonych zdjęć w jedno pozwala uzyskiwać fotografie o dużo większej rozpiętości tonalnej.
Zdarzają się sytuacje, w których zdjęcia po prostu nie da naświetlić się tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Albo jasne obszary kadru zostaną wypalone, albo też naświetlimy je poprawnie kosztem utraty szczegółów w ciemniejszych fragmentach zdjęcia. W pewnych szczególnych sytuacjach rozwiązaniem jest skorzystanie z szarego filtru połówkowego, przyciemniającego część kadru, niemniej rozwiązuje on problem tylko wtedy, gdy część kadru jest jednolicie jaśniejsza od reszty. W innych przypadkach najlepiej zastosować technikę zwiększania zakresu tonalnego zdjęć zwaną HDR (High Dynamic Range). Polega ona na zarejestrowaniu kilku ujęć tego samego kadru, ale inaczej naświetlonych. Możemy wykorzystać przy tym funkcję bracketingu. Ważne jest, aby za każdym razem był to dokładnie ten sam kadr. Zarejestrowane ujęcia łączy się następnie za pomocą specjalnego programu (np. Dynamic-PHOTO HDR 3.2), dzięki czemu na ostatecznym zdjęciu widać bogactwo szczegółów zarówno w jasnych, jak i w ciemnych partiach fotografii. Jeśli dysponujemy tylko jednym ujęciem, ale za to w formacie RAW, możemy wywołać je raz jasno, raz średnio i raz dość ciemno, a otrzymane pliki połączyć tak samo jak kilka różnych ujęć.
Zapisuj w formacie RAW
Wywoływanie pliku RAW w Photoshopie CS3 – dzięki korekcji o -1 EV zostało zlikwidowane lekkie prześwietlenie pierwszego planu oraz lepiej wydobyty został rysunek nieba.
Niezależnie od tego, jak dobrze aparat naświetli zdjęcie już w momencie jego wykonywania, możemy dodatkowo zabezpieczyć się na przyszłość. W tym celu warto skorzystać z funkcji zapisu zdjęć w formacie RAW (wszystkie lustrzanki i zaawansowane kompakty). Format ten, określany często mianem cyfrowego negatywu, pozwala na znacznie szerszą korekcję zdjęcia podczas jego obróbki na komputerze.
Światłomierz i szara karta
Jednym z zaawansowanych akcesoriów fotograficznych jest tzw. szara karta (kiedyś produkowana głównie przez Kodaka), odbijająca z jednej strony dokładnie 18 procent światła, z drugiej, białej, aż 90 procent. Aby poprawnie naświetlić zdjęcie, należy w obrębie fotografowanej sceny na chwilę umieścić ową tablicę w taki sposób, by była ona oświetlona tak samo jak fotografowane przedmioty, a następnie zmierzyć na niej parametry ekspozycji. Można też posłużyć się 24-polową tablicą barwną Gretag-Macbeth (obecnie X-Rite) – wtedy mamy możliwość dokonania pomiaru dla poszczególnych kolorów i wybrania tych, które są dla nas najistotniejsze. Jeśli do przeprowadzenia pomiaru dodatkowo użyjemy zewnętrznego światłomierza punktowego do światła odbitego, wyniki będą bardzo dokładne – a takie są pożądane w przypadku profesjonalnego fotografowania wnętrz albo w fotografii studyjnej.
Pamięć pomiaru
Na korpusach zaawansowanych kompaktów, a zwłaszcza lustrzanek, dostrzec można charakterystyczny przycisk oznaczony gwiazdką lub literami AEL (od Automatic Exposure Lock). Dzięki niemu w jeszcze inny, stosunkowo prosty, ale skuteczny sposób poradzimy sobie w trudniejszych warunkach oświetleniowych. Po wciśnięciu tego przycisku aparat na pewien czas “zamraża” wskazania światłomierza, więc nawet jeśli zupełnie zmienimy kadr, zostanie on naświetlony zgodnie z parametrami ekspozycji zmierzonymi w momencie naciśnięcia przycisku pamięci pomiaru. Prosty przykład sytuacji, kiedy pamięć pomiaru pozwoli nam naświetlić zdjęcie tak, jak byśmy sobie tego życzyli: fotografia krajobrazowa, na której około 1/3-1/2 kadru zajmuje niebo. Przy dobrej pogodzie, jak również niektórych rodzajach zachmurzenia, niebo jest dużo jaśniejsze niż ziemia, więc aparat, uśredniając pomiar, często się myli. Jeśli zależy nam przede wszystkim na ładnym odwzorowaniu górnej części kadru, wystarczy wycelować aparat w niebo, nacisnąć przycisk pomiaru, a następnie zmienić kadr i nacisnąć spust migawki. Jeśli większą wartość ma dla nas dolna część kadru, postępujemy podobnie, tylko pomiar ekspozycji wykonujemy, gdy cały kadr zajmuje ziemia.
Naświetlaj na światła
Wiele lustrzanek cyfrowych (tu Canon EOS 40D) oferuje opcję »Priorytet jasnych partii obrazu«. Gdy ją włączymy, światłomierz działa tak, by chronić przed prześwietleniem najjaśniejsze partie obrazu.
Zaletą fotografowania aparatem cyfrowym jest między innymi to, że zdjęcia w prosty sposób możemy przenieść na dysk komputera, a następnie poddać je obróbce w programie graficznym. Wtedy również skorygujemy jasność zdjęcia, rozjaśniając je lub przyciemniając. Teoretycznie obie możliwości są równie dobre, ale praktyka pokazuje, że znacznie lepiej rozjaśniać zdjęcie. Jeśli aparat zarejestruje zbyt jasne zdjęcie, jego fragmenty zostaną wypalone, tzn. zarejestrowane w postaci jednolicie białych powierzchni. Późniejsze przyciemnianie obrazu w programie graficznym niewiele pomoże – białe plamy pozostaną białe. Co innego, gdy rozjaśniamy niedoświetlone zdjęcie – okazuje się, że z pozoru jednolicie ciemne obszary kryją w sobie wiele szczegółów, które łatwo wydobędziemy w programie graficznym. Dlatego fotografując aparatami cyfrowymi, pamiętajmy o generalnej zasadzie, by raczej wystrzegać się prześwietlonych zdjęć i w razie czego zarejestrować niedoświetlony obraz, na którym nie będzie żadnych wypalonych obszarów.
Fotografuj w trybie manualnym
Istnieją sytuacje, w których ze światłomierza aparatu najlepiej po prostu… nie korzystać. Typowy przykład: wykonywanie serii ujęć, które będziemy później chcieli połączyć w jedno zdjęcie panoramiczne. Jeśli światłomierz na bieżąco korygowałby parametry naświetlenia, zapewne otrzymalibyśmy poprawnie naświetlone ujęcia, ale różniące się np. odcieniem błękitu nieba czy zieleni trawy. Najprostszą metodą jest wówczas zmierzenie parametrów naświetlenia w kilku miejscach kadru, a następnie ustawienie średnich wartości na stałe w trybie manualnym (oznaczanym literą M). Pamiętajmy również, by wyłączyć automatyczny balans bieli. Manualnym trybem naświetlania posługują się też często fotoreporterzy pracujący z zewnętrzną lampą błyskową. Ręcznie ustawiają stopień otwarcia przysłony i czas naświetlania – na tyle krótki, by zdjęcie na pewno nie było poruszone. Reszta zależy od siły błysku lampy, sterowanej przez różne zaawansowane systemy pomiaru światła błyskowego.
Przydatne narzędzie – histogram
Sony A350 umożliwia (po wykonaniu zdjęcia) wyświetlenie samego histogramu jasności albo jasności i trzech barw składowych – czerwonej, zielonej i niebieskiej.
Ocenianie na oko, czy wykonane zdjęcie zostało dobrze naświetlone, może okazać się błędne, zwłaszcza jeśli ekran aparatu nie jest najlepszej jakości lub zmieniliśmy jego poziom jasności. Na szczęście jest na to sposób. Coraz więcej aparatów, także kompaktowych, umożliwia podgląd zdjęć z równoczesnym wyświetlaniem tzw. histogramu. Bardziej zaawansowane modele rozdzielają nawet histogram na poszczególne kanały barwne, dzięki czemu możemy ocenić, czy barwy, na których nam zależało, zostały poprawnie zarejestrowane (problematyczny jest czasem kanał czerwony, więc na niego warto zwrócić szczególną uwagę). Mniej zaawansowane aparaty pokazują tylko prostszy histogram jasności, ale i on w zupełności wystarczy do właściwej oceny naświetlenia zdjęć. Poprawnie naświetlone zdjęcie powinno mieć histogram równomiernie rozłożony na całej poziomej osi wykresu, najlepiej z delikatną “górką” na środku. Oś ta odpowiada całemu zakresowi jasności, natomiast oś pionowa informuje, ile pikseli o określonej jasności znajduje się na danym zdjęciu. Zdjęcie wyraźnie niedoświetlone lub prześwietlone można rozpoznać po zbyt dużej ilości jasnych lub ciemnych pikseli. Coraz więcej aparatów umożliwia też wyświetlanie histogramu już w momencie kadrowania, równolegle do zmieniającego się kadru. Zazwyczaj wskazania takiego symultanicznego histogramu zmieniają się jednak na tyle szybko, że trudno potraktować tę funkcję jako poważną pomoc w uzyskaniu poprawnego naświetlenia zdjęć.