Przewiązałem się speszialite chustą*. Włożyłem do niej małą. Odpaliłem Nirvanę. Płacz ustał. Odpaliłem Ramones. Cisza. przy Hadawayu jak makiem zasiał. Poleciałem z Johnym Cashem. Spokój. Zaryzykowałem Roxette i też nic się nie stało. Przeleciałem łącznie 30 utworów, śpiewając, podskakując i nic. Dopiero przy The Police mała otworzyła oczy z przerażeniem i zakomunikowała że ma dośc.
Porada dla młodych ojców: Karaoke!
* Chusta rodem z krajów afrykańskich i południowoamerykańskich. Tamtejsze kobiety noszą w nich swe pociechy tak jak nasze wożą je w wózkach. Bardzo przyjemna sprawa. Można pracować, golić się,
grać!!!
, a młode smacznie śpi i nie trzeba nerwowo się rozglądać czy czasem nie wypadło z łóżka.
Znajoma opowiadała mi o tym jak to będąc na misji w Afryce postanowiła uświadomić tamtejsze squaw w temacie klasycznych u nas wózków. Sprowadziła parę i ze zdziwieniem skonstatowała, że żaden sie nie sprzedała. Niezbyt jest rozgarnięta. Niby gdzie miały by babki jeździć tymi wózkami? Po dżungli?