Współpracę z zespołem znam z Gears Of War i paru temu podobnych tytułów. Podobnie krycie się za winklem i ostrzał przeciwników. Ten do perfekcji został doprowadzony we wspomnianym exclusivie Microsoftu i stareńkim już Medal Of Honor: Airbone. System walki, do złudzenia przypomina zaś jedną z najbardziej niedocenionych strzelanek ostatnich lat czyli Time Shift.
Podobnie ma się sprawa grafiki. Ta z TS równie rewelacyjnie wykorzystuje możliwości next genowych konsoli. Co prawda nie w tym stopniu co Kill Zone 2, jednak ten nowy tytuł rewolucji nie czyni. No może tematem animacji postaci, szczegółowościi detali i plastyki ich poruszania się.
Oprawa fabularne tego tytułu też nie rzuca na kolana. Każdy kto pamięta Quake 2 niczym się nie zdziwi podczas pierwszych etapów KZ2. Wracając zaś do inteligencji przeciwników po godzinie grania miałem wrażenie, że od czasów pierwszego Half Life temat ten nie poszedł jednak zbyt do przodu. Chowanie się za zasłonami, koziołki, uniki to jednak za mało jeśli w finale głowy zawsze wystawiają w tym samym miejscu. Mam wrażenie, że trudniejsi do ustrzelenia byli kolesie w ostatnim Metal Gear Solid, a nie jest to przecież najnowszy tytuł.
Tyle pierwszych wrażeń. Wracam przed telewizor połupać dalej. A, i nie traktujcie powyższych uwag jako próby zdezawuowania pracy twórców Kill Zone 2. Jest to bowiem tytuł który pomimo braku oryginalności w genialny wręcz sposób łączy najlepsze cechy poprzedników. Polany dodatkowo sosem animacji i dźwięku jak na dziś wydaje mi się być jednym z najatrakcyjniejszych tytułów FPP na rynku.
A wracając do wstępu, czyli wniosku, że dla tej gry warto kupić PS3. Owszem, ale na takiej samej zasadzie dla jakiej dla Gears Of War kupowano Xbox-y 360. Ten tytuł też nie był odkryciem, pokazywał jednak, że na konsolach da się grać w coś innego niż platformówki i mordobicia. I to bez konieczności wydawania kilku tysięcy złotych na peceta który by udźwignął cuda wyświetlane na ekranie.