Nie bez znaczenia jest to, że interfejsy programów i systemów operacyjnych stają się coraz bardziej rozbudowane: udostępniają nowe funkcje, ale i zajmują coraz więcej miejsca. Jest i trzeci powód, dla którego warto zaopatrzyć się w monitor o wysokiej rozdzielczości – wideo w standardzie HD. Każdy, kto choć raz miał okazję zobaczyć, jak wygląda film w jakości 1080p, nigdy już nie będzie mógł powiedzieć z czystym sumieniem, że to co oferuje DVD, jest wystarczające.
A teraz najważniejsze: cena. Mimo kryzysu i wciąż spadającej siły nabywczej złotówki ceny monitorów nieustannie maleją, dzięki czemu nawet te o przekątnej długości 24″ i oferujące rozdzielczość 1920×1200 punktów stają się dostępne dla większości z użytkowników. Czy jest więc nad czym się zastanawiać? Tak. Należy się zastanowić, który monitor wybrać – ale w tym pomoże wam ten artykuł i aktualny ranking monitorów 24″.
Przekleństwo kinowych wyświetlaczy: 16:10 kontra 16:9
Wspomnieliśmy o tym, że coraz częściej komputer służy do oglądania filmów – producenci monitorów dawno zauważyli ten trend i starają się dostosować swoje produkty do naszych, użytkowników, upodobań. Wyposażają więc urządzenia w specjalne tryby pracy zoptymalizowane pod kątem wyświetlania wideo i oferują inne ułatwienia dla kinomanów.
Niestety, nasza wygoda i lepsze przystosowanie monitora do roli elementu kina domowego posłużyły firmom do uzasadnienia zmian, które dla większości użytkowników wcale nie są korzystne. Mówię o coraz częstszym wprowadzaniu na rynek wyświetlaczy o niespotykanych dotąd w świecie komputerów, za to typowych dla telewizorów, proporcjach 16:9. Producenci przekonują, że dzięki temu monitory lepiej nadają się do wyświetlania materiałów filmowych. W porównaniu z typowymi komputerowymi ekranami o proporcjach 16:10, wyświetlacze 16:9 mają inną liczbę pikseli, na przykład zamiast z 1280×800 obraz składa się z 1366 pikseli w poziomie i 768 w pionie. Zyskujemy 86 pikseli, ale równocześnie tracimy 32… Problem w tym, że tracimy kawałek obrazu w pionie, a właśnie w tym wymiarze rozciągnięte są dokumenty czy strony internetowe. Typowe zdjęcia również mają najczęściej proporcje 4:3, więc podczas ich wyświetlania i obróbki powiększona szerokość ekranu nam się nie przyda, zaś mniejsza wysokość obrazu będzie przeszkadzać.
Zmiana formatu ma jeszcze bardziej niekorzystne konsekwencje w wypadku ekranów o rozdzielczości Full HD. Otóż tradycyjny wyświetlacz 16:10 ma rozdzielczość 1920×1200 pikseli, tymczasem taki o proporcjach 16:9 – 1920×1080 pikseli. Tracimy więc 120 pikseli w pionie, a zyskujemy… zupełnie nic! Tym samym w każdym zastosowaniu – poza wyświetlaniem filmów – ekran 16:9 sprawdza się gorzej niż tradycyjny 16:10. A więc dlaczego producenci postanowili uszczęśliwić nas nowym formatem monitorów? Jeśli nie wiadomo co chodzi, to oczywiście chodzi o pieniądze. Wyświetlacze o “filmowych” proporcjach mają, przy tej samej przekątnej, mniejszą powierzchnię, a mniejsza powierzchnia przekłada się na niższe koszty produkcji.
Rodzaje matryc: MVA, PVA i TN
Skoro już o pieniądzach mowa – łatwo zauważyć w naszym rankingu podział na monitory drogie (zajęły większość miejsc w pierwszej połowie tabeli) i tanie (uplasowały się głównie w dolnej części stawki). Przy czym przez “drogie” rozumiemy urządzenia kosztujące od około 2000 zł aż do niemal 6000 zł, zaś “tanie” to te, które możemy kupić już od około 1000 zł.
Jaki jest powód takich różnic? Przyczyn jest wiele, warto jednak zwrócić uwagę na to, że z wysoką pozycją w rankingu (i wysoką ceną) najczęściej powiązane jest zastosowanie w urządzeniach matryc typu MVA i PVA, które są kosztowne, ale oferują najlepsze wartości kontrastu i kątów widzenia. Do niedawna ich poważną wadą był zbyt długi czas odpowiedzi matrycy, skutkujący widocznym smużeniem podczas wyświetlania szybko zmieniających się obrazów, ale w tej chwili problem można uznać za rozwiązany.
Najlepsze ekrany w technologii PVA oferują czas odpowiedzi na poziomie 6–8 ms, a więc lepszy od średniej w wypadku przetestowanych monitorów TN. Trzeba jednak powiedzieć, że na kiepską średnią szybkość odpowiedzi monitorów z matrycami TN wpłynęło to, że aż pięć matryc Twisted Nematics w naszym teście miało czas odpowiedzi zaledwie 3 ms, ale kolejne dziesięć monitorów z tą technologią osiągało czasy powyżej 10 ms, aż do 20 ms… Warto wyciągnąć z tego wnioski: jeśli nas na nią stać, matryca PVA/MVA z pewnością okaże się lepsza, chyba że przeszkadzają nam nawet najmniejsze objawy smużenia czy rozmycia i musimy mieć najszybszy dostępny wyświetlacz. Takim osobom oraz tym, którzy nie chcą wydawać na monitor więcej niż 1500 zł, polecamy ekrany TN – z zastrzeżeniem jednak, żeby starannie sprawdzili oni wyniki pomiarów, bo w tej kategorii znajdują się zarówno sprinterzy, jak i prawdziwe ślimaki.
Naga prawda: Deklaracje producentów kontra nasze testy
Piszemy o sprawdzaniu wyników pomiarów nie dlatego, żeby na siłę chwalić się profesjonalizmem przeprowadzanych w naszym laboratorium testów (choć byłoby się czym chwalić). Zwracamy na to uwagę dlatego, że podawane przez producentów parametry wyświetlaczy są, obok deklaracji polityków i prognozy pogody, najmniej chyba godnymi zaufania danymi, jakie można sobie wyobrazić. Nie bez przyczyny w tabeli z danymi oddzielnie podajemy wartości deklarowane przez producentów i wartości zmierzone w czasie testów – sami możecie się przekonać, jak często i jak bardzo te dwie liczby się różnią.
Nie będziemy wskazywać palcem, komu rośnie nos jak u Pinokia, bo de facto trudno jest producentom zarzucić kłamstwa. Fenomen polega na tym, że żaden z producentów nie mija się z prawdą, bo podawane przez niego parametry są jak najbardziej do uzyskania, jeśli tylko odpowiednio dobierze się warunki pomiaru i określi granice tolerancji. Czy wiecie, że Rosjanie uznawali, że czołg jest odporny na zniszczenie danym pociskiem, jeśli był w stanie wytrzymać 80 proc. trafień? Amerykanie to samo mówili o czołgu wytrzymującym połowę uderzeń pocisków podczas testowego ostrzału… W czyim czołgu odpornym na trafienie pociskiem 102-milimetrowym wolelibyście siedzieć podczas testów?
Tak samo jest z monitorami: jeśli jeden producent mierzy kąt widzenia do chwili, kiedy kontrast spadnie do wartości 5:1, a inny – do 10:1, to otrzymanych wartości nie da się porównać, choć obie w danych warunkach są prawdziwe. Dlatego przed wyborem monitora doradzamy uważne przestudiowanie tabeli wyników. Tylko nie pomylcie rubryk: patrzcie na pomiary, nie na deklaracje!
Podłączenia: Gniazda dla sprzętu wideo i komputerów
Przychodzi taki moment, kiedy już dokładnie wiemy, jakie parametry powinien mieć nasz nowy monitor: jakiej oczekujemy przekątnej i rozdzielczości, jakiego kontrastu, szybkości reakcji matrycy czy kątów widzenia. Wtedy okazuje się, że w interesującym nas zakresie cenowym jest pięć czy sześć urządzeń spełniających nasze wymagania. Przyszła zatem pora, żeby przyjrzeć się drobiazgom, które często decydują o tym, czy będziemy z naszego nabytku zadowoleni.
Przede wszystkim musimy zadać sobie pytanie, do czego i jak chcemy nasz nowy monitor podłączać. Czy będzie współpracował z komputerem stacjonarnym, czy z notebookiem, czy może zamierzamy podczepiać go również do odtwarzacza DVD lub samodzielnego tunera telewizyjnego? W zależności od odpowiedzi, powinniśmy poszukać monitora wyposażonego w odpowiednie wejście. Tak naprawdę wszystko, czego nam potrzeba, to złącza DVI (do podłączenia większości komputerów), HDMI (do nowoczesnych urządzeń wideo i komputerów) oraz D-Sub (do notebooków, których wiele wciąż nie ma wyjść sygnału cyfrowego).
Tym, którzy mają w domu kolekcję różnorodnego sprzętu wyposażonego w różne złącza albo po prostu lubią mieć poczucie, że są gotowi na wszystko, polecamy monitory zaopatrzone w całą gamę wejść. W naszym teście modele gotowe na wszystko to Samsung 245T i BenQ FP241W, które oprócz gamy nowoczesnych złączy oferują też coraz rzadziej wykorzystywane wejścia kompozytowe i komponentowe. Nie ma czym się pochwalić pod tym względem Acer AL2416WB, którego jedno jedyne wejście D-Sub przyda się tylko właścicielom laptopów i starych pecetów. Wydawać ponad 1000 zł na urządzenie, które nie może przyjąć obrazu w postaci sygnału cyfrowego? W XXI wieku? Odradzamy.
Regulacje: By nie męczyć wzroku i kręgosłupa
Pamiętajcie, przez kilka następnych lat będziecie zapewne patrzeć na swój monitor przez kilka godzin dziennie! Czy warto oszczędzać na możliwości dopasowania ustawienia ekranu do naszych upodobań i nawyków? Naszym zdaniem: nie. Większość spośród testowanych przez nas monitorów oferowała możliwość regulowania wysokości położenia ekranu, zaś ustawianie jego pochylenia jest funkcją absolutnie standardową. Jeśli to nam nie wystarczy, możemy poszukać urządzeń pozwalających również na obracanie wyświetlacza w płaszczyźnie poziomej.
Oddzielną, nieco kontrowersyjną kwestią jest pivot, czyli funkcja pozwalająca na odwrócenie ekranu monitora o 90 stopni. Czemu kontrowersyjną? Większość nas najprawdopodobniej nigdy z takiej możliwości nie skorzysta, a trzeba za nią zapłacić. Z drugiej strony są jednak tacy, którym możliwość zmiany orientacji wyświetlacza jest naprawdę potrzebna – to przede wszystkim osoby zajmujące się DTP, przygotowywaniem stron internetowych i grafiką. Pivot może być też sposobem na radzenie sobie ze zmniejszaniem się w pionie obszaru roboczego w matrycach 16:9 – wystarczy obrócić ekran o 90 stopni, i już mamy miejsce nawet na bardzo, bardzo długą stronę WWW.
Zużycie energii: Ekologia i ekonomia
Wybierając monitor, pomyślcie o globalnym ociepleniu, smutnym losie niedźwiedzi polarnych i nieszczęsnych Holendrach, którzy już zaczynają budować arki z obawy przed nieuniknionym potopem. Kto wie, może to właśnie dzięki temu, że wybierzecie energooszczędne urządzenie, uda się uratować świat? Nie przekonałem was? W takim razie weźcie pod uwagę, że mamy kryzys. Wszyscy powtarzają, że trzeba oszczędzać, a prognozy cen prądu są czarne niczym nasz nieopłacalny, śląski węgiel.
Warto więc, gdy kupujemy monitor, zwrócić uwagę na to, ile zużywa energii – może uda się choć trochę zmniejszyć rachunki? Różnice w poborze prądu podczas pracy są całkiem poważne: sięgają 60 W. Zatem jeśli dużo pracujecie na komputerze, wybór oszczędniejszego monitora jest uzasadniony. Nawet jednak jeśli wasz monitor będzie służył głównie za ozdobę i do okazjonalnego sprawdzania poczty, kwestia poboru energii nie traci na znaczeniu: najefektywniejsze urządzenia w trybie stand-by pobierają mniej niż 0,1 W, podczas gdy te mniej oszczędne potrafią zużyć o rząd wielkości więcej, nawet do 6 W!
Sprawdź aktualny ranking monitorów LCD 24″
Na co zwrócić uwagę przed zakupem?
Na ocenę możliwości wpływ ma wiele czynników. Pod uwagę braliśmy jakość obrazu, która stanowi 50% oceny końcowej. 25% to ergonomia. 10% z oceny możliwości stanowi wyposażenie, po 5% należy do oszczędzania energii, dokumentacji oraz serwisu.
- Rodzaj matrycy
Matryce TN są wystarczające do pracy biurowej czy grania, ale jeśli zamierzamy pracować z grafiką, warto zainwestować w PVA, które lepiej odwzorowują kolory.- Proporcje ekranu
Tradycyjny ekran 16:10 oferuje przy rozdzielczości Full HD o 120 pikseli w pionie więcej niż “kinowe” wyświetlacze o proporcjach 16:9.- Czas reakcji matrycy
Mniej znaczy lepiej, ale pamiętajmy, że różnicy między 6 ms a 3 ms nie dostrzeżemy gołym okiem.- Ustawienia ekranu
Możliwość zmiany wysokości i pochylenia ekranu naprawdę się przydaje. Pożyteczna bywa też funkcja obracania wyświetlacza.