Klon, nie-klon, ale ładny
To naprawdę bardzo, bardzo ładny i zgrabny notebook. Nic dziwnego – korzysta z dobrze znanych i sprawdzonych wzorców… Z drugiej strony, istnieje ograniczona liczba możliwych designów supercienkich i superlekkich notebooków, więc nie sposób stworzyć czegoś absolutnie nie kojarzącego się z żadnym obecnym już na rynku produktem, niezależnie, czy będzie toMacbook Air, Dell Adamo, Samsung X360 czy VooDoo Envy. Tak czy inaczej, X340 jest po prostu doskonałym towarzyszem podróży: 1,3 kg wagi, grubość nie przekraczająca 20 mm, duży wyświetlacz 13,4″… Czegóż chcieć więcej? Może na przykład jakoś wykonania, która też przypominałaby wiodące konstrukcje?
Średnia jakość jest… średnia
MSI nie należy do firm znanych z wysokiej jakości notebooków – ich wyroby są przyzwoite, ale to wszystko. Pamiętacie przykład z człowiekiem, który stojąc z jedną nogą w płynnym azocie a druga w rozpuszczonej lawie średnio miał komfortowe warunki termiczne? Podobnie jest z jakością X340. Dolna połowa obudowy jest wykonana perfekcyjnie. Plastik jest wytrzymały i sztywny, wszystkie porty i złącza obudowane precyzyjnie wykonanymi wstawkami z metalizowanego tworzywa. Nic nie trzeszczy, a ugięcia mieszczą się w granicach tolerancji. Trochę gorzej jest z górną połową, która zdecydowanie zbyt łatwo poddaje się naciskowi (fatalnie wygląda to w wycięciu będącym logo MSI), ale wciąż jest to poziom, który należy uznać za akceptowalny. Więc, gdzie ten problem? Problemy sprawia – a raczej, problemem jest -klawiatura.
Klawiatura jak grzechotnik
Cały ten element sprawia wrażenie, jakby ktoś zapomniał go przykręcić do korpusu notebooka: każde naciśnięcie klawisza wprawia całą klawiaturę w nerwowy dygot, co przy szybkim pisaniu pozwala uzyskać efekt dźwiękowy wkurzonego grzechotnika. Fakt, że ktoś taką niedoróbkę przepuścił przez kontrolę jakości woła o pomstę do nieba…
Jest to tym bardziej dokuczliwe, że poza beznadziejnym mocowaniem i sztywnością klawiatura jest całkiem niezła. Jej układ odpowiada dokładnie moim potrzebom (wszystkie klawisze są odpowiedniej wielkości w odpowiednich miejscach, z oddzielnymi przyciskami dla funkcji [HOME/END] i [PGUP/PGDN]), a skok klawiszy, choć nie należy do moich ulubionych (klawisze reagują zbyt elastycznie jak na moje upodobania, bez wyraźnego kliku), nawet jeśli nie zdobędzie rzeszy fanów, to nie powinien okazać się dla nikogo nie do zniesienia. Wystarczyłyby dwie śrubki więcej w odpowiednich miejscach i byłaby świetna klawiatura. A tak ledwo da się pisać.
Touchad nie ma przewijania?!
Naprawdę, nie ma przewijania? Serio serio?! Niestety, serio serio, nie ma. Długo nie mogłem w to uwierzyć. To oczywiście sprawa sterownika, więc najpierw pomyślałem, że może po prostu odpowiednia opcja jest wyłączona. Zaglądam do panelu sterowania, a tam okazuje się, że touchpad chodzi na standardowym sterowniku myszy USB. Myślę sobie – jasna sprawa, ktoś zapomniał zainstalować właściwy sterownik! Niestety, na dysku takowego nie znalazłem, podobnie na stronie MSI… Ale wciąż nie mogłem uwierzyć. Gnany rodzącą się desperacją, postanowiłem sięgnąć po ostatnią deskę ratunku: ściągnąłem PDF-a z instrukcją obsługi X340. Dowiedziałem się, że prawy klawisz touchpadu pozwala uzyskać prawy klik myszy, a lewy klawisz – lewy klik (wow!), ale o scrollowaniu ani słowa.
W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak tylko przyjąć, iż MSI uznało, że przewijanie stron, dokumentów i list to przeżytek i lepiej zrobić to klawiszami strzałek… A może pojawi się update sterowników?
Mieć w uszach szum…
Kolejny, jakże irytujący drobiazg – od pierwszych sekund po naciśnięciu klawisza [POWER], aż do ostatniej chwili przed wyłączeniem się komputera, towarzyszy nam stały, niezmienny szum wiatraka. To jednostajny szum, przypominający odgłos suszarki do włosów na niskim biegu i niestety, niemal równie głośny. Rozumiem, że jest 101 sposobów na to, żeby ten hałas nam przeszkadzał: wystarczy założyć słuchawki, puścić muzykę przez głośniki (całkiem niezłe zresztą, jak na te rozmiary notebooka) albo po prostu pracować w typowym biurowym otoczeniu, gdzie rozmowy ludzi, radio czy odgłosy drukarek, faksów i klimatyzacji skutecznie zagłuszą nasz komputer. Wciąż jednak pozostaje te kilka sytuacji, w których szum wiatraczka okaże się nieznośny: praca w domu, własny pokój w biurze, cicha kafejka, ogród… Jestem gotów założyć się, że procesor Core2 Solo SU3500 działający bez obciążenia dałby się spokojnie chłodzić bez użycia wiatraka. Więc po co dmuchać na zimne? 😉
Rajd na kropelce, czyli 4 h na 2150 mAh
Za czasów PRL-u była urządzana bardzo praktyczna w tych czasach cykliczna impreza “Rajd na kropelce”, w której chodziło o to, żeby modyfikując samochód zajechać jak najdalej na jak najmniejszej ilości paliwa. X340 bardzo przypomina wehikuły biorące udział w tych rajdach. Oczywiście nie wyglądem – filozofią działania.
Leciusieńki jak powietrze (a wręcz, jak Powietrze;-) MSI ma standardowo zainstalowaną baterię o pojemności zaledwie 2150 mAh. Większość notebooków nie byłaby w stanie pracować na czymś takim dłużej, niż godzinę czy dwie, ale X340 jest wyposażony w bardzo energooszczędny procesor z rodziny CLUV, SU3500, który pobiera nie więcej, niż ledwie 5,5W mocy, dzięki czemu może na tej “kropelce” prądu działać przez około cztery godziny (jasność ok. 60%, włączone Wi-Fi, przeglądanie stron WWW, edycja dokumentów). To naprawdę niezły wynik, pozwalający uznać małego MSI za komputer rzeczywiście mobilny.
Procesor? Trochę wydajniejszy, niż Atom…
…ale niewiele. Core 2 Solo SU3500 to procesor jednordzeniowy, taktowany zegarem 1,4 GHz, nic więc dziwnego, że nie powala swoją wydajnością. Zastosowanie takiego CPU stawia X340 pod względem możliwych/niemożliwych zastosowań w jednym rzędzie z używającymi procesorów Atom netbookami. Tak jak na netbooku da się na MSI spokojnie pracować w Office, przeglądać WWW i oglądać DivX-y albo słuchać MP-trójki, ale również podobnie, film 720p w formacie MKV zacina się koszmarnie, a uruchomienie kliku wymagających zadań na raz prowadzi do sporego spowolnienia systemu. Wielką przewagą platformy CLUV, a więc i MSI X340 nad netbookami jest zastosowanie chipsetu G45 i wchodzącej w jego skład karty graficznej 4500MHD, które są o niebo wydajniejsze, niż stosowane w mini-notebookach starocie. Ogólnie, MSI X340 może dokładnie tyle, ile trzeba
Moment, czy nie miało być TANIO?
Miało. Ale jak się okazuje “tanio” to pojęcie względne. Oczekiwaliśmy, że notebooki z CLUV będą kosztowały nieco więcej, niż netbooki, ale wciąż wyraźnie mniej, niż typowe notebooki, a więc około 2500-3000 zł. Tymczasem X340 wyposażony w CPU SU3500 1,4 GHz, 2 GB pamięci RAM, dysk HDD 160 GB, ekran 13,3″ 1280×800, kartę Wi-Fi, Bluetooth, dwa złącza USB, HDMI, D-Sub oraz czytnik kart SD/MMC kosztuje 3979 zł. To co prawda o ponad 2 tys. złotych drożej, niż typowe netbooki, które przewyższa przekątną i rozdzielczością ekranu oraz wydajnością, ale też zaledwie o około 1 tys. zł mniej, niż kosztuje najtańszy ważący tyle samo notebook ultraportable (świetny Samsung X360), od którego jest wyraźnie mniej wydajny, gorzej wyposażony i o niebo gorzej wykonany, a ponadto krócej działa na baterii.
Dowiedziałem się nieoficjalnie, że MSI udało się wynegocjować z Intelem znacząco niższe ceny na kolejne partie procesorów CLUV, co ma poskutkować radykalnym spadkiem cen “napędzanych” nimi komputerów z serii X-Slim. Jak twierdzi (wciąż nieoficjalnie!) przedstawiciel firmy, X340 już latem powinny kosztować nie więcej, niż 2700-3000 zł. No, jeśli te obietnice zostaną spełnione, to maluch MSI zacznie wyglądać znacznie, znacznie atrakcyjniej. A wniosek na dziś? Nie kupować pod żadnym pozorem, chyba, że ktoś uważa, że 1000 zł nie jest wart dwóch miesięcy czekania.
Za:
+ Fantastycznie małe wymiary i waga
+ Ładny (choć ściągany!) projekt
+ Niezły czas pracy na baterii
+ Bardzo dobry układ klawiatury
+ Bogate wyposażenie
Przeciw:
– Katastrofalna jakość wykonania klawiatury
– Brak przewijania w sterownikach touchpadu
– Stały, irytujący hałas
– Takie sobie wykonanie całości
– Zdecydowanie za wysoka cena