Wracając do sedna sprawy. To jasne, że przemysł rozrywkowy miał zdecydowanie więcej spektakularnych porażek niż Jaguar (np. Nintendo Virtual Boy, Philips CDi, albo Tiger Game.com), pozwolę sobie jednak stwierdzić, że Jaguar na tak totalny krach zupełnie sobie nie zasłużył. Konsola pojawiła się na rynku w 32-bitowej epoce, jako przedstawicielka piątej generacji stacjonarnych konsol do gier. Konsolowa gorączka dopiero co się zaczynała. Bezpośrednimi konkurentami Jaguara byli: Amiga CD32, 3DO, Sega Genesis, SNES. Do tego grona prawie 2 lata później dołączyli: Sega Saturn, Nintendo 64, a także rynkowy pozamiatacz – PlayStation. Krótko mówiąc –
podczas debiutu Jaguar był na wygranej pozycji
. Commodore karmił graczy odgrzewanymi tytułami z A1200 i A500, a możliwości Segi i SNES-a miały się nijak do Jaguara. Niestety, pierwsza wpadka – brak napędu CD-ROM od razu odbiła się na sprzedaży konsoli. Owszem, Atari uwzględniło ten napęd jako opcję, dostarczając go graczom prawie 2 lata po premierze Jaguara (wraz z zaawansowanym wygaszaczem telewizora podrygującym w rytm muzyki z płyty CD-Audio), za jedyne 150 USD (sam Jaguar kosztował 250 USD). W efekcie na płytach CD (mieszczących maksymalnie 790 MB) wydano aż 12 gier, nieco później – kolejne 3 homemadey.
Dodajmy do tego kolejne 70 tytułów wydanych na kartridżach i już mamy imponujący zbiór 80 gier, spośród których tylko nikły promil wykorzystywał w pełni moc obliczeniową scalaków Jaguara. Z resztą również tytuły zbundleowane z konsolą i napędem CD były marnie dobrane. Ha! W komplecie z konsolą nie było nawet przyzwoitego kabla Composite Video/RGB, a jedynie ordynarny kabelek antenowy.
To prawda, że początek lat 90. kładł nacisk na:
dużo kolorów
,
ray-tracing
(zazwyczaj fatalny) i
multimedia
(cokolwiek miało to znaczyć), ale efekt końcowy tego miszmaszu był fatalny: żarówkowo-kolorowe gry z sekwencjami FMV, okraszone gdzieniegdzie nieumiejętnie wyrenderowanymi kulkami. Brrrr.
Co tak naprawdę było “cool” w Jaguarze? Przede wszystkim – elegancki design obudowy (która notabene traciła na elegancji i ergonomii po dołączeniu napędu CD-ROM) i banalnie prosta obsługa – wciśnij kartridż i naciśnij czerwony przycisk, gotowe! Pady do sterowania były całkiem przyzwoite, a pomysł z nakładkami na 12-przyciskowy “blok numeryczny”, jak najbardziej wart splagiatowania.
Spośród 80 wydanych na Jaguara gier, znaczna część to gnioty, jest też sporo (udanych) konwersji, dowodzących że w Jaguarze tkwiła moc (Doom, Wolfenstein, Flashback, Cannon Fodder, Baldies, Bubsy in Fractured Furry Tail, Double Dragon V, Dragon’s Lair, Myst, Evolution Dino Dudies aka. Humans, Pinball Fantasies, Syndicate, Sensible Soccer, Pitfall: The Mayan Adventure, Primal Rage, Rayman, Theme Park, Worms, Zool 2).
Ale tak naprawdę dumny ryk Jaguara słychać było podczas zabawy w doskonałe strzelaniny (Blue Lighting, Defender 2000, Tempest 2000), bijatyki Ultra Vortek, wyścigów Atari Karts, przypominającego pierwszego Alone in the Dark Highlandera, flippera Ruiner Pinball oraz najważniejszych dla tej konsoli gier:
Alien vs. Predator
, Hover Strike, Iron Soldier oraz Skyhammer. Nawet, jeśli Jaguar poniósł sromotną porażkę – za te kilku unikalnych gier prywatnie uznaję Jaguara za duży sukces Atari. Ciekawych zapraszam na mały pokaz filmowy.