Twoje dane wszędzie, gdzie jesteś ty.
Wizja dostępności danych z każdego zakątka świata jest kusząca. Nie trzeba będzie już więcej używać wielkich dysków przenośnych, płyt, pendrive’ów. Tylko parę kliknięć i niczym więcej się nie przejmujemy. Przy okazji możemy udostępnić te pliki każdemu. Jest tylko jeden warunek: naprawdę szybkie połączenie internetowe. W tym wypadku szybkie oznacza to prędkość od 10 Mbit/s wzwyż i to w dwie strony(download i upload) – jakoś trzeba obsłużyć multimedia, czyli Filmy HD, muzykę – nikt nie ma zamiaru czekać parę godzin aż cała biblioteka z odtwarzacza mp3 zsynchronizuje się z serwerem. 1 czy 2 Mbit/s wystarczą tylko na edycję dokumentów, słuchanie muzyki czy oglądanie niskiej jakości filmów z YouTube. W Polsce łącze o przepustowości 10 Mbit/s jest bardzo drogie, a o takiej prędkości wysyłania można pomarzyć. Następnym problemem jest słaba dostępność sieci 3G, wystarczy się oddalić kilkanaście kilometrów od jakiegoś miasta i ledwo złapiemy połączenie GPRS. Warto również wspomnieć o kosztach w przypadku sieci 3G – podczas gdy na łączach kablowych nie ma limitów na transfer danych, to pakiety internetowe w sieciach komórkowych są za ubogie w gigabajty by robić na nich coś więcej niż przeglądać sieć. A hotspotów po za dużymi miastami ze świecą szukać.
Czarne chmury nad nasza prywatnością?
Chmura jest wygodna, ale zakłada totalne uzależnienie i zaufanie usługodawcy. Nasze dane wysyłamy na drugi koniec świata i nie wiemy co się z nimi dzieje. I nie jest to wynajdywaniem teorii spiskowych, ale normalnym rozumowaniem, ze niektórzy boją się o prywatność swoich danych. Nie ważne czy to Google, czy Microsoft – są to duże firmy, a dane mają swoją cenę.
Podsumowując: Cloud Computing może się okazać świetnym narzędziem dodatkowym, ale nie podstawą do działania na komputerze, gdyz zbytnio ogranicza pole działania użytkownika. Chrome OS może być pozytywną rewolucją, ale tylko wtedy, gdy będzie pełnoprawnym systemem operacyjnym, a nie tylko przeglądarką na jądrze Linuksa.