Po pierwsze, jeśli spojrzymy na zbliżenie układu (w galerii), to zobaczymy tam zbiór znaków “0935A1”, gdzie A1 oznacza “pierwszy krzem” – testowy egzemplarz, w którym niemal zawsze jest pełno błędów. To, zestawione ze słowami Jen-Hsuna, dyrektora generalnego nVidii, podczas konferencji “Patrzycie właśnie na kilkudniowy krzem” daje trochę do myślenia.
Następnie mamy otwory wentylacyjne, widoczne na zdjęciu wyżej – dwa z nich (te po prawej stronie na górze) szczególnie przyczyniają się do efektywnego chłodzenia, a reszta (w tym samym rzędzie) jest zablokowana. Co więcej, zauważyć można również śrubki, wyglądające jak wkręty do drewna.
Na odwrocie układu nie zlokalizowaliśmy natomiast kabli złącza DVI, które w tym wypadku po prostu połączone jest z absolutnie niczym.
Przyjrzyjmy się także dwóm wtykom do zasilania – tak, tak, prezentowana przez nVidię karta graficzna posiada dwa takie cudeńka. Jedno 8-pinowe i jedno 6-pinowe – obydwa jednak są źle podłączone, przy czym te pierwsze łączy się z… niczym, a drugie przymocowane jest do płytki PCB na klej. Ponadto otwory do montowania są zdecydowanie zbyt blisko brzegu karty.
Podsumowując
, Fermi nie wygląda na kartę zdolną do pracy – zbyt wiele w niej niedoskonałości, lub po prostu zwykłych błędów, co najprawdopodobniej jest wynikiem pośpiechu w jej konstruowaniu. Do tego pośpiechu zmusiła nVidię firma AMD, która posiada w swojej ofercie już trzy karty z obsługą DirectX 11 i planuje kolejne.