Poniżej znajdziecie kilka filmów, które zrobiłem w górach (kręciłem kamerą Toshiba Camileo, która choć nie była opancerzona, to też przeżyła trudy wyjazdu) – niestety, uszkodzeniu uległ początek jednego z nagrań, na którym uwiązuję aparat na końcu sześciometrowej linki i wrzucam w sam środek potoku, a potem idę zająć się czymś innym. Zobaczycie dopiero, jak trzymam w ręku wydobyty już z wody aparat…
Moje umiejętności fotograficzne jeśli już odbiegają od średniej, to raczej in minus (czyli są raczej mizerne), więc
zdałem się na tryb automatyczny
– w ten sposób są zrobione wszystkie zdjęcia, które znajdziecie dalej. Jest jednak jeden wyjątek. Zauważyłem, że
aparat Olympusa oferuje specjalny tryb Beauty
– wykonane w nim zdjęcie jest obrabiane przez odpowiednie algorytmy, które mają “upiększyć” znajdującą się na obrazku osobę. Intrygujące! Zrobiłem sobie więc zdjęcie przy ustawieniach automatycznych, potem powtórzyłem ujęcie nastawiwszy aparat na kanał tematyczny przeznaczony do wykonywania autoportretów (tak, AUTO-portretów, nie portretów!), a potem pstryknąłem kolejną fotkę, tym razem włączając tryb Beauty. Efekty możecie podziwiać poniżej… 😉
Olympus mju Tough 8000 jest przygotowany do roli przyjaciela włóczęgi nie tylko przez swoją odporność.
Producent dodał kilka przydatnych
(lub mniej przydatnych)
funkcji
, które mogą przydać się w terenie. Co to jest?
- wysokościomierz/głębokościomierz ciśnieniowy – może byłby przydatny podczas nurkowania (nie wiem, nie sprawdzałem), ale jako pomoc w orientacji w górach nie nadaje się wcale. Jego wskazania są wyskalowane co 200 m, a ich dokładność pozostawia wieeeeele do życzenia.
- latarka – tak, latarka! Wystarczy nacisnąć jeden przycisk, żeby na ekranie LCD został wyświetlony obraz składający się z samych białych pikseli. Nie da się ukryć, że aparat świeci wtedy całkiem nieźle, ale też nieźle zużywa prąd. W sytuacji awaryjnej może się przydać. W innych… Nie wziąłeś latarki? Dupa, nie włóczykij!
- obsługa za pomocą stukania w obudowę – fantastyczny wynalazek, kiedy trzeba obsługiwać sprzęt w rękawiczkach, albo jedną ręką. Stukając w obudowę z prawej lub lewej strony dokonujemy wyboru funkcji lub opcji, stukając w górną krawędź zatwierdzamy go. Proste i po kilku użyciach całkiem wygodne!
Gdybym miał zmienić cokolwiek w konstrukcji tego sprzętu, to
zmieniłbym dedykowaną, wewnętrzną baterię na standardowe paluszki AA
, których można zabrać ze sobą zapas, ale przyznaję, że większość potencjalnych użytkowników nie będzie miała z tym kłopotów. Po prostu mało kto będzie tak jak ja szwędał się z małym twardzielem Olympusa po terenach, gdzie nie uświadczysz gniazdka elektrycznego na tyle długo, żeby zdążyć wyczerpać baterię.
Cała rzesza ludzi, którzy potrzebują “twardego” aparatu
, który towarzyszyłby im w ekstremalnych zabawach z deską na stoku, na windsurfingu albo podczas downhillowych zjazdów kończy dzień w hotelu, domu albo schronisku, gdzie prąd jest, albo chociaż bywa (jak w niektórych schroniskach, gdzie dwa razy dziennie uruchamia się agregat).
Opancerzenie swoje waży i swoje kosztuje
, dlatego turyści, którzy zwiedzają świat w autokarach będą bardziej zadowolonych z mniej odpornych, a więc lżejszych i tańszych kompaktów,
ale “ekstremiści” pokochają tego Olympusa
z pewnością, znajdując w nim godnego kompana.