W czasie zabawy musiała pojawić się jakaś chemia, ponieważ nagle obydwoje poczuli, że są dla siebie stworzeni, a hipergamia – przyrodzona cecha rodu kobiecego dotycząca doboru partnerów życiowych tej samej lub wyższej rangi – nie zadziałała. Ani w sylwestra, ani w czasie 3-miesięcznego narzeczeństwa, po którym stanęli na ślubnym kobiercu. Intercyzy nie było – widać prawdziwa miłość – choć początkowo na tym związku mogła stracić głównie ona. Według standardów merkantylnego świata to był mezalians.
Zaraz po ślubie młody żonkoś broni pracę magisterską i zatrudnia się w firmie teścia, którą w ciągu 10 lat rozkręca tak, że typowe rodzinne przedsiębiorstwo zamienia się w korporację – firma zaczyna otwierać przedstawicielstwa w Europie Środkowej i Wschodniej, a jej aktywa podwajają się co roku. Sielanka? Tylko na pozór. Powód? Zdrada małżeńska albo raczej jej podejrzenie. I żeby nie było zawsze na facetów – tym razem to ona poczuła, że jeden mężczyzna w jej życiu to za mało do pełni szczęścia.
Mąż zaczyna coś wyczuwać, ale brakuje mu dowodów. Wtedy wpada na pomysł, żeby zostawić w samochodzie żony specjalnie spreparowany telefon – wygląda, jakby nie działał, nawet gdy się zadzwoni pod jego numer, ale właśnie wtedy umożliwia podsłuch dźwięków w otoczeniu. Po jednej z sesji on wie już na pewno, że żona go zdradza. Postanawia dowiedzieć się więcej i montuje w jej samochodzie minikamery, które podłącza do telefonu, żeby mieć do nich dostęp online. W efekcie po kilku tygodniach ma nagrany przebieg kilku jej namiętnych spotkań z kochankiem.
Po burzliwej rozmowie z żoną, która wszystkiemu zaprzecza, mąż wykłada karty na stół i żąda rozwodu. Jednak ona nie chce się zgodzić. Powód? Zgodnie z prawem nastąpi podział majątku, a wtedy przypadnie mu w udziale okrągła suma 8 milionów. Rozstają się w nerwach. Ona wyjeżdża do USA, skąd po tygodniu przychodzi faks od jej adwokata – nie otrzyma rozwodu, ponieważ dowody winy żony zdobył nielegalnie. A takiego dowodu sąd nie może wziąć pod uwagę.
Ale to nie koniec. Mężczyzna dostał propozycję ugody – rozwód owszem, ale bez podziału majątku. Zostanie prezesem firmy, z pensją, jaką ma obecnie, a do tego dostanie 100 tys. złotych odszkodowania. Ale pojawia się i groźba: jeśli się nie zgodzi, adwokat złoży do prokuratury okręgowej zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
Nie zgodził się. I stąd wiemy o sprawie – policjant opowiadający nam historię do kolejnego odcinka “Cyberkryminalnych” przy okazji wspomniał o tym dziwnym przypadku. Widocznie adwokat żony zrobił, co zapowiedział, bo sprawą zajęła się policja. Gdy zamykaliśmy artykuł, dochodzenie ciągle było w toku. Postanowiliśmy zapytać naszego prawnika, kto ma rację w tym sporze.
Podsłuchiwanie to przestępstwo, ale…
W niniejszej sprawie mamy dwie kwestie: pierwszą – czy mąż potajemnie nagrywający zdradzającą żonę popełnia przestępstwo, drugą – czy takie nagranie mąż może wykorzystać w postępowaniu rozwodowym jako dowód winy. Jeśli chodzi o drugą kwestię, dowodem w postępowaniu cywilnym mogą być wszystkie ustalenia mające dla rozstrzygnięcia sprawy istotne znaczenie (art. 227 kpc). Niezależnie zatem od tego, czy zdradzany mąż popełnił przestępstwo czy nie, zarejestrowane przez niego nagranie może stanowić dla sądu jedną z podstaw rozstrzygnięcia.
Odnośnie zaś kwestii pierwszej – zasadniczo posługiwanie się urządzeniem podsłuchowym w celu uzyskania informacji, do której nie jest się uprawnionym, stanowi przestępstwo (art. 267 § 3 kodeksu karnego). Ale należy pamiętać, że przestępstwem jest tylko czyn społecznie szkodliwy w stopniu wyższym niż znikomy – w sytuacji sprawdzania przez oszukiwanego męża, czy jego podejrzenia były uzasadnione, o wyższym stopniu społecznej szkodliwości nie może być mowy, zatem nie popełnił on przestępstwa.