Nowelizacja australijskiej ustawy medialnej ma nastąpić najpóźniej w połowie przyszłego roku. Od tego czasu operatorzy internetowi będą mieli czas do 2011 roku, by dostosować się do jej założeń. Nie wiadomo jeszcze kto będzie zarządzał listą witryn z nieodpowiednimi, zdaniem władz, treściami. Wątpliwy zaszczyt bycia cenzorem najprawdopodobniej spadnie na ACMA (Australian Communications and Media Authority), które już teraz opracowuje na bieżąco listę zakazanych witryn i ma moc prawną, by blokować do nich dostęp. Co ciekawe, większość australijskich dostawców internetowych wyraziło swoje poparcie i chęć pomocy. Zdaniem organizatorów protestu, blokada i tak nie uchroni dzieci przed erotycznymi treściami, narazi dostawców na niepotrzebne koszta i zbliży Australię pod względem wolności słowa do takich krajów, jak Unia Europejska, Białoruś a nawet, zdaniem niektórych, Chiny.
Szczegóły na temat akcji można śledzić w serwisach: