W porównaniu do pierwszego dodatku, którego chyba jedynym plusem była darmowość, bo zabawy (i to nie jakichś najwyższych lotów) starczało na godzinę. Tym razem rozszerzenie jest bardzo dopracowane. Zarówno wątek fabularny jest dopracowany, jak i grafika. Co cieszy, polska wersja gry nie tylko pozwala na instalację, ale również okazuje się, że EA Polska przetłumaczyło go i zdubbingowało. Wyrazy uznania, bowiem nie zrobiono tego na odwal się – aktorka podkładająca Kasumi kontrastuje z resztą postaci… jakością dubbingu. Coś, czego brakowało, niestety, samej grze.
Utracone Wspomnienia składają się na dwie fazy. Nie będę spoilerował, napiszę tylko, że w pierwszej części będziemy bawić się w detektywa (banalne zagadki, niestety), zaś w drugiej sobie nieco postrzelamy. Grafika i lokacje są śliczne i dopracowane. Grając czułem, że zostałem poważnie potraktowany. Niestety, do czasu, aż go ukończyłem. Zabawy starcza na 2 godziny, a jeżeli zaczniemy grać “na prędkość” – na mniej niż godzinę. Za to zapłaciłem?
No i właśnie tu się pojawia dylemat. Rozszerzenie jest bardzo tanie, ale i tak jest w nim nieco za mało elementów. Są dopracowane i starannie zrobione, fakt, ale zanim zdążysz się na nowo wkręcić w piękne uniwersum Mass Effekta, jest już po wszystkim.
Ta cała polityka DLC coraz mniej mi się podoba. Z jednej strony fajnie, że gry żyją dalej nawet jak je się przejdzie, ale z drugiej tylko Rockstar pokazało jak należy robić dodatki – obydwa rozszerzenia do GTA IV starczały na wiele godzin, pokazywały coś zupełnie nowego, były po prostu znakomite. Reszta, którą widziałem, to niejednokrotnie jakiś żart i próba wyłudzenia pieniędzy od fanów. Szczególną antypatią w tej kwestii darzę LucasArts, które dało dwa dodatki do slashera Force Unleashed, które byłyby super, jakby były darmowe. A tymczasem trzeba było zapłacić sporo kasy.
Dodatek o Kasumi nie reprezentuje tak niskiego poziomu. Ale polecę go tylko takim, jak ja, dla których Mass Effect 2 był objawieniem. Reszcie osób sugeruję wydanie kasy na coś innego.