Jest jednak małe ale. Nie wezmę mojej Nokii na przykład pod namiot. Zresztą po co takie ekstremum – wystarczy, że zechcę pojechać pociągiem na wakacje gdzieś za granicę. W połowie drogi stracę możliwość nie tylko orientowania się poprzez GPS, ale też nawet nigdzie nie zadzwonię. Makabra. Pamiętacie, ile śmiechu było, jak Apple dawało iPhone’owi jeden dzień na żywot baterii? A dziś jest to standardem.
Nie zrozumcie mnie źle, ja nie jestem z tych, co krzyczą “telefon służy tylko do dzwonienia!” Bzdura. Tak mówią ludzie, którzy albo są tradycjonalistami, i wygodniej im realizować te rzeczy “analogowo”, albo po prostu nigdy nie mieli na dłużej smartfona. I rozumiem, że nowy model komórki trzeba jakoś fajnie zareklamować. “Wielki ekran! Nowy Android! Multi-touch!”. I na to producenci telefonów stawiają, wydając olbrzymią kasę na rozwój. Nowe, szybkie układy scalone zużywają więcej prądu. Czemu nie starają się o rozwój ogniw, tego nie rozumiem. Przecież hasło “iPhone – 4 dni bez ładowania baterii!” brzmiałoby dumnie. Mój pierwszy Siemens trzymał 4 dni przy intensywnym użytkowaniu. Moja Nokia, przy równie intensywnym – około dnia. To jest wygoda?
P.S. Choruję na niego: HTC Desire. Niestety, mogę go kupić tylko na raty. Podpisuję umowy o dzieło co miesiąc na miesiąc, więc żaden sklep nie chce ze mną gadać. Jest tu jakiś ekspert w tej materii, bankier, handlowiec, ktoś, by mi coś doradzić / pomóc?
Szerzej i bardziej fachowo o komórkach: Mobileblog – blog o urządzeniach mobilnych