Wprowadzone w nich zmiany na pierwszy rzut oka wydają się nieznaczne. W praktyce jednak wymiana dokumentów tożsamości ma być kamieniem milowym procesu cyfryzacji naszego kraju, prowadzonego w ramach projektu “Polska cyfrowa”.
Przyjęty w marcu projekt ustawy o nowych dowodach zakłada, że będą one wyposażone w chip, na którym zostaną zapisane m.in. wzrost, kolor oczu, adres zameldowania, biometryczne zdjęcie twarzy (en face). Wszystkie informacje, które dotychczas były wydrukowane na dokumencie, dotyczące rysopisu, a także faksymile podpisu będą teraz niewidoczne. Podpis zostanie zastąpiony kwalifikowanym podpisem elektronicznym. Ta nowość ma umożliwić każdemu obywatelowi posługującemu się elektronicznym dowodem osobistym załatwianie spraw urzędowych przez Internet. W teorii brzmi to świetnie. W praktyce pewnie będzie mniej różowo. Wystarczy choć raz odwiedzić dowolny urząd, by przekonać się, że w polskich urzędach papier ma największą moc. Czemu się jednak dziwić, skoro sami wolimy tradycyjne rozwiązania. W roku 2009 spośród 24 mln podatników elektroniczne PIT-y wysłało niecałe 300 tys. obywateli.
Wielki Brat patrzy
Nowy dowód wydaje się rozwiązaniem idealnym. Z pewnością zastąpi dotychczasowy dowód i planowaną już od lat kartę NFZ. Może nawet wyeliminować legitymację studencką, bilet miesięczny, a także prawo jazdy. Wbudowany chip ma zawierać również informacje (lub zapis prowadzący do stosownej bazy), że dany obywatel jest uczniem lub emerytem, co przełoży się np. na uprawnienia do stosownych zniżek za przejazd czy uprawnień do świadczeń ZUS (zastąpi tym samym wymagającą comiesięcznej aktualizacji książeczkę zdrowia). Dowód ma też otwierać drogę do rejestru usług medycznych prowadzonego przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Nie wiadomo jednak jakie dane z naszej karty chorobowej zostaną zapisane na chipie.
Niestety, rozwiązanie “wszystko w jednym” będzie potrzebować precyzyjnego określenia uprawnień instytucji i osób, które do danych zapisanych w dowodzie będą miały dostęp. Teraz podając komukolwiek dowód, zdradzamy o sobie niewiele: płeć, wiek, obywatelstwo. Jeśli na chipie mają być zapisane jakiekolwiek dane wrażliwe, choćby właśnie przebyte choroby, musimy mieć pewność, że informacja o nich nigdzie nie wypłynie, a już na pewno nie do naszego pracodawcy czy agenta ubezpieczeniowego. Obawy może budzić również zastosowanie chipa zbliżeniowego, który może być śledzony przez radio. Nie zdradzi on co prawda zapisanych na nim informacji, za to może zostać namierzony. Jednak nie powinniśmy się tego szczególnie obawiać – nasz telefon komórkowy można zlokalizować jeszcze łatwiej.