Głównym problemem systemów z Redmond jest desperackie dbanie o wsteczną kompatybilność. Większość problemów z Windowsem wynika z anachronizmów, które dziś nie powinny mieć miejsca. Nawet Vista, która teoretycznie niby odniosła klapę, bo wprowadziła zbyt dużo nowych rzeczy, “zamulała” właśnie ze względu na stare biblioteki. Jak się po raz pierwszy dowiedzieliśmy, że w Windows 7 będzie wirtualizacja i enigmatyczny “Tryb XP”, bardzo się ucieszyliśmy. To była okazja na posprzątanie w systemie i zachowanie kompatybilności. Oczywiście, tak się nie stało. Co trzeba więc zrobić? To samo, co w Windows Phone 7: zrobić nowy system! Tyle, ze w przypadku desktopa oczywiście owa kompatybilność wsteczna jest niezbędna. Ale teraz nawet co tańsze komputery są w stanie udźwignąć zwirtualizowanego “ikspeka” bez problemu. A zatem:
- Żegnamy rejestr, żegnamy bałagan po zainstalowaniu dowolnej aplikacji. Rozbudowana aplikacja instaluje się w swoim folderze, rejestrze, folderze użytkownika, czasem jeszcze coś doda do folderu Windows. Oczywiście po deinstalacji pozostaje masę śmiecia. Precz! Ubuntu jakoś sobie radzi bez takiego bałaganu. Aplikacja zapisuje się do swojego folderu i nigdzie więcej. Ewentualne handlery podobnie jak w Linuksie
- Sklep z aplikacjami. W Linuksie odpalamy repozytorium i już. W Androidzie Android Market. Na iPhone’ie App Store. Mamy opis aplikacji, zrzut ekranu, opinie użytkowników. Nie przejmujemy się żadnymi opcjami instalacji ani aktualizacjami, aplikacja sklepu o to dba. A na Windows? 3 439 132 stron w Zakładkach z programami, ręczne aktualizacje i ogólna żenada jeśli chodzi o wygodę
- Instalujesz i masz, czyli instalacja Windows powinna trwać kwadrans plus czas na pobranie wymganych plików. Obecnie po instalacji “Siódemki” niby wszystko działa, ale… no właśnie, niby. Obsługa sprzętu bardzo podstawowa, aktualizacje ręcznie, by nie czekać na wtorkowy automat, i tak dalej. To wszystko powinno odbywać się samo! Jakie sterowniki? Ja nie powinienem wiedzieć co to są sterowniki. Aczkolwiek, przyznaję, jest duży postęp, Windows Update sporo rzeczy rozpoznać już umie.
- Co prawda to nie jest wina Microsoftu, ale idiotycznego prawa, ale dajcie mi jakieś niezłe, podstawowe aplikacje. Po instalacji Ubuntu nie muszę pobierać już nic. W Windows powinien być program antywirusowy, prosty pakiet biurowy, odtwarzacz Blu-ray, i tak dalej. A jak chcę spróbować coś innego, to uruchamiam wyżej wymieniony sklep z aplikacjami
OK., to moja złota czwórka, na dobry początek. Czekam na wasze sugestie.