Bóle głowy są efektem błędów w produkcji 3D
Wcześniejsze dzieła sprzed ery cyfrowej takie jak “Przybysze z przestrzeni kosmicznej (1953), “Szczęki 3D” (1983) czy “Mali agenci 3D” (2003) sprawiły, że trójwymiarowy film zaczął być postrzegany jako efekciarskie widowisko, a nie sztuka. Poza tym wielu widzów uskarżało się na bóle głowy i nudności – to jasny znak, że były one nieprawidłowo nakręcone.
Dotyczy to przede wszystkim filmów w technice anaglificznej, oglądanych przez czerwono-zielone lub żółto-niebieskie okulary powodujące przekłamanie barw obrazu. Innym błędem niekorzystnie wpływającym na pracę naszego mózgu jest na przykład nieprawidłowy kąt patrzenia obu kamer na rejestrowaną scenę. Mózg nie akceptuje również obiektów pojawiających się zbyt blisko obserwatora, gdy ostrość jego oczu jest skupiona na znajdującym się dalej ekranie.
Nikt nie planował trójwymiarowego boomu
Dostępne obecnie rozwiązania umożliwiają całkowite wyeliminowanie przynajmniej tych błędów, które wynikają z ograniczonych możliwości technicznych. Nowe cyfrowe projektory kinowe DLP odtwarzają kolejne klatki fi lmu wystarczająco szybko, by bez utraty płynności można było prezentować widzowi obrazy widziane z dwóch punktów, konieczne do stworzenia wrażenia trójwymiarowości. Właściciel kina musi tylko zaopatrzyć się w duże opakowanie odpowiednich okularów – jeżeli wcześniej zapłacił bajońskie sumy za cyfrowy osprzęt. Projektor DLP lub SXRD wraz z serwerem i instalacją kosztuje co najmniej dziesięciokrotnie więcej niż klasyczny projektor na taśmę 35 mm.
W gruncie rzeczy nikt nie planował takiego skoku popularności trójwymiarowego filmu. Nie jest też prawdą, że to fenomenalny sukces “Avatara” zwrócił uwagę hollywoodzkich producentów na potencjał obrazu przestrzennego – wszystko zaczęło się od niezbyt popularnego w Polsce adresowanego do dzieci filmu “Hannah Montana & Mylie Cyrus” będącego zapisem koncertu nastoletniej gwiazdki pop. Po jego powodzeniu za oceanem kinowi włodarze zaczęli używać swojej siły, by promować nową technikę obiecującą sukces i pieniądze. James Cameron nie owija w bawełnę: “Reżyserowie często nieufnie podchodzą do filmu przestrzennego, ale studia mówią: Albo nakręcisz film w technice 3D, albo zrobimy go bez ciebie”.
Dyskusja o tym, czy nowa atrakcja ma pozostać jedynie domeną kina, trwała krótko. Ostatecznie stwierdzono, że dodatkowe nakłady związane z nagraniem filmu w technice przestrzennej muszą przekładać się na większe zyski na wszystkich ogniwach łańcucha dystrybucji – trójwymiarowy obraz ma być dostępny także na telewizorach w zaciszu domowych salonów.
Znacznej pomocy w podjęciu decyzji udzielił koncern Panasonic: jesienią 2008 roku na targach “Ceatec” w Tokio jego inżynierowie po raz pierwszy zademonstrowali, jak łatwo stworzyć system trójwymiarowego kina domowego. W tym celu Japończycy odpowiednio zmodyfikowali odtwarzacz Blu-ray i swój największy telewizor plazmowy. Za pomocą okularów z przysłonami zsynchronizowanych z obrazem i zasłaniających na przemian lewe lub prawe oko obserwatora udało się uzyskać idealne wrażenie trójwymiarowości wyświetlanego filmu. Panele plazmowe doskonale nadają się do tego celu dzięki ogromnej szybkości działania – ponieważ stan wszystkich punktów ekranu jest odświeżany w tym samym momencie, łatwo jest zsynchronizować je z okularami z przysłonami.
Z kolei w telewizorach LCD obraz jest odświeżany punkt po punkcie, linia po linii. Z tego powodu nie ma idealnego momentu na otwarcie przysłon okularów. Producenci uciekają się więc do pewnej sztuczki: na panelach o częstotliwości odświeżania 200 Hz każda klatka jest wyświetlana przez dwa cykle – podczas pierwszego ekran jest przełączany, a podczas drugiego obraz nie ulega zmianie, a otwierana jest przysłona po jednej stronie okularów.
Gdy widz korzysta z okularów, do jego oka dociera raptem 20% światła emitowanego przez ekran LCD. Jednak nowoczesne panele LCD są znacznie jaśniejsze niż telewizory plazmowe, więc można sobie na to pozwolić.
Przestrzenny obraz pochodzi z płyt Blu-ray
Do odtwarzania trójwymiarowych filmów najlepiej wykorzystać czytnik Blu-ray z nowym profilem 3D. Zarówno odtwarzacz, jak i telewizor muszą również dysponować nowego typu złączem HDMI 1.4. Po nabyciu odpowiedniego sprzętu musimy już tylko włożyć okulary.
Innym źródłem przestrzennego obrazu jest cyfrowy sygnał telewizyjny odbierany przez odpowiedni dekoder. Istnieją jednak pewne ograniczenia – ponieważ w trójwymiarowej telewizji na razie oba obrazy tworzące wrażenie głębi są umieszczane w jednej klatce (jeden nad drugim lub obok siebie), dostępna rozdzielczość sięga jedynie 960 pikseli na linię, a nie 1920, jak w normalnym obrazie HD. Trzeba również uświadomić sobie, że w przewidywalnej przyszłości trójwymiarowa telewizja będzie raczej ekskluzywną atrakcją niż codziennością. Udział audycji nagrywanych w systemie przestrzennym w całości produkcji telewizyjnej jest znikomy. Winna jest w dużej mierze skomplikowana aparatura rejestrująca.
Prostsze rozwiązania są dopiero opracowywane
Do prawdziwego przełomu brakuje jeszcze jednego wielkiego kroku: ekranów 3D niewymagających korzystania ze specjalnych okularów. Pojawiły się już pierwsze tego rodzaju wyświetlacze, ale wrażenie głębi pryska, gdy tylko widz się poruszy. Na razie zatem trzeba wyposażyć całą rodzinę w odpowiednie okulary.
Mimo to rok 2010 będzie w historii kinematografii momentem, w którym urzeczywistni się sen o trójwymiarowym obrazie w domowym zaciszu.