Ale no właśnie. Strzelankę. A na dawne standardy, to wręcz arkadówkę. Symulator lotu, to była seria F-16 Falcon. Albo Jane’s. Albo Combat Flight Simulator. Strzelanką na motywach lotniczych był Strike Commander tudzież Chuck Yeager’s Air Combat. H.A.W.X. czy Ace Combat, czyli jedyne gry lotnicze wydawane przez jakiekolwiek poważne studia, są przy nich tępymi zręcznościówkami. I nic nie chcę owym produkcjom ujmować, bo, jak już pisałem, zabawa z nimi jest przednia. Ale nie wypełniają pewnej luki, za którą mi bardzo tęskno. Microsoft Flight (dawniej Flight Simulator) to nie to samo.
Podczas jednej z ostatnich rozmów na papierosie, Piotr, nasz grafik, wypomniał mi, że teraz liczy się akcja, adrenalina, a nie latanie pół godziny po to, by wystrzelić jedną rakietę. Racja, ale ja, i myślę, że wiele osób oprócz mnie stanowiących pewną niszę, widzą adrenalinę i akcję nie tylko w setkach wystrzelonych rakiet i milionach eksplozji. Oto typowy fragment misji z gry z ubiegłej dekady, Jane’s F-15, bez koloryzowania, pure gameplay:
AWACS melduje wam o szwadronie wrogich myśliwców. Otrzymałeś rozkaz przechwycenia. Zaczynasz przechodzić kolejne fazy boju, najpierw wojna elektroniczna na odległość, by jak najszybciej umożliwić sobie pozycję do strzału i opóźnić to przeciwnikowi, potem salwa serią rakiet (a każdą rakietę trzeba było szanować, bo masz tyle, ile skrzydło udźwignie, a nie jak w Ace Combat, gdzie masz ich ze 200… )… przeciwnicy już tylko 15 kilometrów od ciebie, więc lot rakiet to jakieś 1,5 minuty… bardzo długie półtorej minuty, bo przecież przeciwnik może za pomocą modułów ECM i zasobników z folią aluminiową zmylić twoje rakiety… nagle wszystko w kabinie wyje, okazało się, że szwadron przeciwników również wystrzelił swoje rakiety, są już 2 kilometry od ciebie i właśnie przestały korzystać z radarów samolotów przeciwnika i uruchomiły własne.
Widzisz je, błyszczące w słońcu punkciki i ledwo widoczny z twojej perspektywy ślad dymu. Dajesz rozkaz “rozproszyć się!”, po czym gwałtownie nurkujesz, rozsiewając na swoim dotychczasowym kursie folię aluminiową, modląc się, by rakiety wroga złapały przynętę.
Udaje się, huk eksplozji tuż nad tobą, druga obok ciebie, oślepiając cię na parę chwil…szybka analiza systemów pokładowych: wszystko działa. “All wings report in!”. Dwóch twoich dostało, płonące szczątki spadają na ziemię, jest was trzech. Spojrzenie na radar. Tamtych nieźle przetrzebiło, jesteście w lepszej sytuacji. Ale nie możecie sobie pozwolić na dalsze straty. Dajesz rozkaz użycia dopalaczy, ignorując, że może skończyć się paliwo. O to będziecie martwić się potem. Mała odległość i rakiety typu AIM-120 staną się nieskuteczne. Wróg ma Su-27, jak twierdził raport AWACS, wy jesteście F-15. Macie większe szanse w walce manewrowej, gdzie można używać naprowadzanych na podczerwień AIM-9 i działka pokładowego.
I zaczynacie swój taniec, walka manewrowa trwa. Teraz już nic cię nie ostrzeże, żaden instrument pokładowy nie wykryje rakiety na podczerwień ani tego, że właśnie znalazłeś się na linii strzału działka pokładowego. Wyłączasz dopalacze, ustawiasz klapy, ciągniesz drążek do siebie. Wy i oni. Walczycie o pozycję dogodną do strzału, zmagając się z prawami fizyki, ograniczeniami maszyny i własnymi słabościami. Przeciągnięcia i przeciążenia nie ułatwiają zadania. Twoi skrzydłowi są zajęci jednym, tobie został drugi, tylko gdzie on do cholery jest? Świst rakiety która cię właśnie minęła uświadamia ci, że wystarczyło spojrzeć się do tyłu. Co za szczęście w nieszczęściu! “Bank right, bank right!” krzyczy jeden z twoich skrzydłowych, który widzi całą sytuację z lepszej perspektywy. Drążek w prawo i do siebie redukując ciąg. Kątem oka widzisz, że ociężały Su-27 nie nadąża, zbyt wolno wytrącając prędkość. Uśmiechasz się do siebie, już wiesz co masz robić. Dopalacze, by utrzymać pęd i dziki slalom wytrącający prędkość. Su-27 nie nadąża, desperacko strzelając na oślep z działka. Mija cię, lecąc dobre 400 km/h szybciej. Teraz ty jesteś na ogonie. Uzbrajasz AIM-9. Tu nie ma żadnych instrumentów pokładowych, słuchasz tylko warkotu czujnika podczerwieni. Jest! Dźwięk nabrał odpowiedniego tonu. “Got tone, got tone, fox one!”. Su-27 zaczyna miotać flary, ale jest zbyt blisko. Rakieta trafia w jedną z nich, ale odłamki eksplozji masakrują samolot. Biedak nie miał szans nawet się katapultować.
Więc ja dziękuję za świetne strzelanki, ale może chociaż by ktoś napisał cokolwiek, co chociaż by było równie realne, co Strike Commander? Bo na powyższa “opowieść” to nawet nie liczę. Ja serio nie potrzebuję od razu czegoś na miarę Jane’s czy Falcona. Trurl pokazywał na naszym forum kilka amatorskich projektów, ale, umówmy się, to nie to samo, co wysokobudżetowa produkcja. Mam jeden symulator na Xboksa, ktoś się odważył. Il-2 Sturmovik. Niestety, kiepski. Pochwalić należy tylko za dobre chęci. Chcemy więcej! I z tego co przeglądam Internet, jest nas trochę, chętnie zapłacimy…