Potem Jobs stwierdził, że mówienie, że Google jest otwarte a Apple zamknięte to przejaw obłudy, gdyż głównym problemem Androida jest fragmentacja. – Wielu partnerów Androida, w tym giganci tacy jak HTC i Motorola, instalują własne interfejsy by wyróżnić się z tłumu – mówił Jobs, dodając, że twórcy Tweetdecka, czyli nieoficjalnego klienta do Twittera, musieli się zmierzyć z setką odmian Androida na 244 urządzeniach. – Wiele aplikacji dla Androida działa tylko na wybranych modelach sprzętu i oprogramowania. iPhone ma tylko dwie wersje oprogramowania w użyciu: obecną i poprzednią – argumentował dyrektor Apple’a.
Po drodze oberwało się również firmie Microsoft i strategii muzycznej “Plays For Sure”, która odniosła klęskę. – Otwarte rozwiązania nie zawsze wygrywają – mówił Jobs, argumentując to klęską Microsoftu. – To co mówi Google to zasłona dymna, by ukryć to, co jest najważniejsze dla użytkownika: spójność zamiast fragmentacji – dodał.
Małe tablety są do bani
Jobs poruszył pod koniec też temat siedmiocalowych tabletów, które mają rywalizować z 9,7-calowym iPadem. – Takie wymiary są niewystarczające do tworzenia dobrych tabletowych aplikacji, tak przynajmniej uważan. Można oczywiście zwiększać rozdzielczość, ale wtedy trzeba do nich dodawać papier ścierny, by użytkownik mógł zetrzeć sobie palce do odpowiednich rozmiarów – argumentował wizjoner. O ile nam wiadomo, iPhone operując na tym samym systemie operacyjnym ma jeszcze mniejszy wyświetlacz. Czekamy więc na iPapier dla tego telefonu…
Na deser Jobs pochwalił się, że Apple sprzedało już 250 000 dekoderów Apple TV. Ten fragment przemówienia zajął jednak dyrektorowi najmniej czasu…