Ustawa Hadopi: Francuski bat na piratówNajbardziej restrykcyjne prawo antypirackie w UE obowiązuje obecnie we Francji. Jest to tzw. ustawa. Hadopi, która weszła w życie z początkiem 2010 r. Jej zwolennicy twierdzą, że Hadopi idealnie rozwiązuje problem piractwa i powinna stać się wzorem dla innych państw członkowskich UE. Oto jak to działa w praktyce:Francuz, który zostanie przyłapany na pobieraniu muzyki i filmów, za które nie zapłacił, dostaje ostrzegawczego emaila. Później następnego, a jeśli to nie poskutkuje, na jego adres zostaje wysłany tradycyjny list. Gdy i to nie przyniesie efektu, kończą się ostrzeżenia i sprawa trafia do sądu, który ma możliwość wymierzania sprawiedliwości w bardzo szerokim spektrum – od zakazu korzystania z Internetu, przez nałożenie na pirata grzywny do 300 tys. euro, aż po skazanie go na karę pozbawienia wolności do lat dwóch.Za śledzenie Francuzów w Sieci odpowiada wybrana przez przemysł rozrywkowy firma Trident Media Group – ta sama, która wsławiła się wprowadzaniem do sieci torrentowych tzw. fake’ów, czyli fałszywych plików z multimediami, które po pobraniu przez program P2P były przez niego dalej udostępnianie, co stanowiło przed sądem dowód na bezprawne rozpowszechnianie filmów lub muzyki. Teraz firmie jest łatwiej, ponieważ nie musi udowadniać rozpowszechniania, lecz jedynie pobieranie plików. W tym celu skanuje Sieć w celu zebrania adresów IP ściągających. Są one następnie wiązane z konkretnymi osobami przez providerów, którzy muszą współpracować z władzami – zwłoka w identyfikacji dłuższa niż osiem dni kosztuje ich 1500 euro dziennie.Nawet przy tak ostrych przepisach wykonawczych Hadopi nie sprawdza się w działaniu – po 10 miesiącach obowiązywania ustawy liczba nielegalnie ściąganych we Francji filmów i muzyki wzrosła o 3% zamiast się zmniejszyć. Jak to możliwe? Po prostu internauci znaleźli sposoby współdzielenia plików w Sieci, których Hadopi nie obejmuje.
Czy podobnie może być też w Polsce – ostatecznie rezolucja to tylko zbiorowa deklaracja Parlamentu Europejskiego, która nie ma przymiotu wiążącego. Ale tak właśnie zaczyna się droga do zmian w systemach prawnych państw UE: rezolucje przy przychylnych wiatrach politycznych zmieniają się w dyrektywy. A te już nie tyle “mogą”, ile “muszą” być wprowadzone do przepisów prawnych poszczególnych państw UE. Co nas wtedy czeka?
Michał Kołodziejczyk, adwokat z warszawskiej kancelarii KKR www.kkr.com.pl
Przyjęcie przez Parlament Europejski raportu Gallo to dopiero pierwszy krok ku ewentualnym zmianom – w istocie jest ono żądaniem do Komisji Europejskiej, by ta przedstawiła projekt aktu zawierającego nowe regulacje dostępu i obrotu dobrami objętymi ochroną praw autorskich. Co więcej, rezolucja PE wyraźnie domaga się od Komisji, aby ta przed przedstawieniem projektu nowego prawa zleciła przeprowadzenie pogłębionych badań problemu naruszania praw autorskich i dopiero na tej podstawie rozważyła kształt nowych regulacji. Jak widać zatem, droga od rezolucji do obowiązującego prawa jest jeszcze długa i czasochłonna.