Po pierwsze: prostota. – Pierwszy kontakt użytkownika z systemem to będzie coś w stylu “o jejku, to przecież tylko przeglądarka, nie ma się czym podniecać”. Zgadza się, to tylko przeglądarka, nie ma się czym podniecać… i o to chodzi! – twierdzi Linus Upson, współodpowiedzialny za Chrome OS-a.
Po drugie: Chrome OS jest nie tylko tak zaprojektowany, że migrację z Windows może (według badań Google’a) bez żadnego problemu i przy znikomych kosztach przeprowadzić 60 procent przedsiębiorstw, ale też ma wyrzucić na bruk administratorów. Wszystko bowiem będzie uaktualniane i utrzymywane przez Google’a, poprzez Internet.
Więc co dalej z Androidem? Czy te projekty będą ze sobą rywalizować? To pytanie zadaje sobie nawet kierownictwo Google’a. – Zaczynamy z laptopami, ale będziemy się rozwijać w obu kierunkach (klawiatur i dotykowych ekranów – przyp. red.) – mówi Upson. Z kolei Eric Schmidt, dyrektor Google’a, mówił, że Chrome OS to system dla urządzeń z klawiaturami, a Android bardziej pasuje do sterowania dotykiem. Kto ma rację?
Admini, wyraźcie swoją opinię…