Tymczasem co rusz jak się pojawi news o czymś związanym z nasza-klasą.pl i jej podobnym, to pojawia się lawina komentarzy w stylu “tylko idioci tam siedzą”, “po co mi inwigilacja”, “znowu news dla pokemonów”, i tak dalej. Wchodząc z malkontentami w głębszą dyskusję okazuje się, że dla większości z nich Web 2.0 to foteczki nastolatek. No cóż… lubię oglądać zgrabne a młode niewiasty, tyle że mam konto i na nasza-klasa.pl, i na Facebooku, i na BLIP-ie i zjawiska nie widzę. Owszem, znajomi wrzucają też i jakieś swoje fajne zdjęcia (niekoniecznie przedstawiające samych siebie), ale co jest złego w oglądaniu zdjęć? Jak się spotykacie z kolegami po wakacjach, to nie oglądacie razem zdjęć? Czemu ich cyfrowe zdjęcia są gorsze? Nie kumam, ale to i tak nieistotne, bo to raptem ułamek możliwości tych portali.
Web 2.0 to też potężna platforma komunikacyjna. Facebooka i spółkę traktuję jako miejsce do odnalezienia ciekawych artykułów, które linkują moi znajomi. Sam też wrzucam. To miejsce, gdzie się dowiaduje nowości związanych z markami, zespołami czy filmami (poprzez śledzenie Stron). Jak ktoś chce (ja akurat nie lubię), to można sobie pograć nawet w gry webowe. A to, co mi się najbardziej podoba, to możliwość skomentowania praktycznie wszystkiego. Facebook i podobne to gigantyczne fora internetowe, na dodatek niesłychanie wygodne. Przykładowo, wrzucam tę notkę na blogu na Facebooka. Pod nią od razu zaczyna się dyskusja, taka sama jak na CHIP.pl w komentarzach. Zresztą, każdą notkę wrzucam na Facebooka, Śledzika czy BLIP-a również po to, by ułatwić ludziom życie – dzięki temu wiedzą, że w ogóle ona się pojawia, bez konieczności odświeżania strony.
Kolejny argument, jaki jest popularny wśród malkontentów, to “wolę znajomych z reala”. No spoko – jak rozumiem, spędzacie z nimi 24 godziny na dobę? Mnie, prawdę powiedziawszy, się nie chce. Czasem wolę sam posiedzieć w domu. Ze stałą grupką przyjaciół widuję się regularnie i często, z resztą od okazji do okazji. Bo nie mam na to czasu, podobnie jak większość pracującego lub pilnie uczącego się społeczeństwa. A tak mogę usiąść wieczorem do lapka, odpalić Firefoksa, tam Facebook, nasza-klasa.pl i BLIP i od razu wiem, co u ziomków słychać. Koleżanka wrzuca zdjęcia z gór, to znaczy, że była – od razu się odzywam, dopytuję się jak było, i tak dalej.
Kolejną obawą jest poczucie utraty prywatności. To spuentuję krótko: a kto ci każe dodawać do znajomych wszystkich jak leci?! Nie mam ani jednego nieznajomego na żadnym portalu społecznościowym (dlatego też podaję tu linka tylko do swojego BLIP-a, tam by kogoś śledzić nie trzeba mieć w znajomych – wiele tam nie wrzucam, ale każda notka jest zajawiana). Możesz tak ustawić konto na dowolnym portalu, że decydujesz o wszystkim co kto widzi. A jak wstydzisz się jakiejś informacji, to nie musisz jej wklepywać na portal.
Rozumiem ludzi, którzy Web 2.0 mają w nosie. Tak samo ja mam w nosie gry multiplayer, wolę singla, czemu wszyscy moi znajomi gracze się dziwią. Nie lubię i już (uzasadniać?). Ale tetrykom, którzy wyśmiewają mnie i wszystkich użytkowników portali społecznościowych od Pokemonów… współczuję znajomych;-) Bo najwyraźniej oni wyrobili w was taką opinię;-)
Czytaj też: “Znajdziesz mnie na Facebook’u” – o fenomenie serwisów społecznościowych.