Tak czy inaczej z chwili na chwilę stałem się posiadaczem bardzo oryginalnie wyglądającego telefonu. Co więcej, telefon ów działał bez najmniejszych zarzutów. Ekran dotykowy funkcjonował jakby nigdy nic się nie stało, pomimo tego, że niewiele było na nim widać. Jedyne, co czasami wyprowadzało mnie z równowagi, to konieczność wyciągania kawałków szkła z opuszków palców.
Stwierdziłem, że trzeba go wysłać do naprawy. Ten plan wydawał się cudowny do momentu, kiedy dodzwoniłem się do pierwszego serwisu i usłyszałem – blablabla…700 zł. Wtedy w głowie pojawił się plan alternatywny i nieco szalony – zrobię to sam! Niestety wizyta w Google i na Allegro szybko ostudziła mój zapał. Nikt bowiem nie miał w sprzedaży takiego ekranu. Może to i lepiej? W końcu modelarstwo i wszelkie robótki ręczne wyprowadzały mnie z równowagi po maksymalnie 30 sekundach.
Na szczęście kilka dni później zaczęły pojawiać się pierwsze aukcje i ogłoszenia z ekranami AMOLED do mojego Samsunga. Cena – 400 zł. Przełamałem się. To wciąż dużo, jednak 300 zł zostaje w kieszeni. Zamawiam.
Kilka dni później otrzymałem paczkę. W tekturowym opakowaniu zamiast cegłówki znalazł się wyświetlacz. Takiej okazji nie mogłem przepuścić i postanowiłem zorganizować sobie resztę zestawu naprawczego. Mniej więcej po minucie byłem gotowy. Oto zestaw naprawczy.
W zaistniałej sytuacji musiałem odpowiedzieć sobie na jedno pytanie.
Pomimo wszystkich napotkanych przeszkód chciałem przystąpić do pracy. Postanowiłem zdjąć tylną część obudowy. Następnie wyjąłem baterię, kartę SIM oraz kartę pamięci. Chwyciłem śrubokręt w rękę i postanowiłem sprawdzić co się stanie, gdy odkręcę wszystkie śrubki.
Odpowiedź brzmi: Po odkręceniu śrubek nie stanie się nic. Bowiem oprócz śrubek konstrukcję trzymają zatrzaski. By je otworzyć trzeba sięgnąć do drugiego, profesjonalnego przyrządu – łyżeczki do kawy.
Destrukcję telefonu najlepiej rozpocząć od gniazda słuchawkowego. Tam jest wprost idealna szczelina, aby umieścić w niej końcówkę łyżeczki. Operacja wymaga użycia siły, ale i precyzji. Łyżką musimy “przejechać” po całym obwodzie obudowy.
Jeżeli wszystko poszło dobrze, powinieneś osiągnąć powyższy efekt. Gdy po rozłożeniu telefonu uzyskałeś więcej niż dwie części… no cóż.
Stwierdziłem, że byłoby cudownie, gdybym podczas wymiany wyświetlacza nie zdemolował płyty głównej. Dlatego plan jej demontażu wydał się całkiem rozsądny.
Aby usunąć płytę główną wystarczy odpiąć złącza zaznaczone na powyższym obrazku. Czynność nie jest skomplikowana. Należy je podważyć paznokciem. Następnie delikatnie wyciągamy płytę główną. Jedyne co może je blokować, to powyższe wtyczki zahaczające o płytę.
Kolejny krok to usunięcie srebrnej ramki znajdującej się wokół wyświetlacza. Po kilkunastominutowym napinaniu się stwierdziłem, że najlepiej zacząć od boków i przemieszczać się w stronę góry, czyli głośnika. Tam napotkałem na niewielki opór i ramka nie chciała się odczepić od reszty. Powód – wyświetlacz jest w tym miejscu przyklejony. Jednak z racji, że był popękany, nie sprawiał zbyt wielu problemów.
To jednak nie uchroniło mnie przed nadciągającą katastrofą. Okazało się, że dół ramki nie ma najmniejszego zamiaru odłączyć się od wyświetlacza i reszty telefonu. Dlatego zacząłem przeczesywać meandry Sieci w poszukiwaniu odpowiedzi. A brzmiała ona: ciepło twym przyjacielem. Dlatego już po chwili byłem wyposażony w kolejny profesjonalny przyrząd służący do naprawy telefonów komórkowych.
Dobra, teraz musicie się skupić. To jest ten moment, kiedy w jednym ręku trzymasz telefon warty ponad 1000 zł, w drugim nóż i niesamowity entuzjazm zaczynają przysłaniać myśli “k… to się nie uda”. Niestety, Samsung prawdopodobnie odkrył w swoich magazynach zalegające zapasy kleju i postanowił, że ten sposób mocowania wyświetlacza będzie najlepszy. Na szczęście udało mi się zachować zimną krew.
Jak już wspominałem, aby odczepić ramkę od dolnej części telefonu trzeba go po prostu skutecznie podgrzać. Na poniższym zdjęciu widać, że część ekranu Super AMOLED została na jednym elemencie telefonu, druga część – razem z ramką i szybką Gorilla Glass. Aby zdjąć resztę wyświetlacza z elementu widocznego na dole zdjęcia trzeba go nieco podgrzać i… odskrobać AMOLED za pomocą łyżeczki. Starałem się robić to dokładnie, gdyż potem w te miejsce założymy nowy wyświetlacz. Jeżeli nie usuniemy resztek poprzedniego, nowy element nie będzie należycie przylegał. To dosyć ważne, bowiem wypadający wyświetlacz z telefonu chyba nie jest najwygodniejszym rozwiązaniem. Na szczęście czynność do skomplikowanych nie należy.
Skrobać trzeba. Nie ma bata.
Schody zaczynają się dopiero wtedy, gdy chcemy odczepić szybkę Gorilla w miejscu przycisków menu/home/back. Owe miejsce trzeba podgrzać i po prostu zacząć odczepiać. Problem w tym, że gdy rozgrzejemy go za mocno – przycisk home zmieni stan ze stałego w płynny. Gdy zrobimy to za słabo – ułamiemy srebrną ramkę. Brzmi zachęcająco, prawda?
To jednak nie koniec problemów. Gdy jedno od drugiego zacznie się odrywać, trzeba BARDZO uważać ma przyciski menu/back, których tasiemki są przyklejone do wyświetlacza. Należy zwyczajnie przejechać nożykiem pomiędzy nimi, a wyświetlaczem. Nie jest to skomplikowane. Jeżeli będziecie o tym pamiętali – wszystko będzie OK. Jeżeli nie, przemienicie Galaxy S w telefon z jednym przyciskiem.
Jeżeli akcja zakończyła się sukcesem, można przystąpić do montażu nowego ekranu. Na szczęście to jest już bułka z masłem w porównaniu do końcowej fazy usuwania poprzedniego wyświetlacza.
W pierwszej kolejności musimy złożyć ze sobą dwa elementy, z których przed chwilą skrobaliśmy stary ekran. Nowy wyświetlacz AMOLED wkładamy po prostu od samej góry telefonu. Trzeba pamiętać o podłączeniu obu styków – przyciski menu oraz back. Jak to zrobić? Wystarczy je przyłożyć do wyświetlacza, powinny się przykleić. Ostatnia ważna rzecz, wyświetlacz trzeba przykleić do reszty telefonu. Metody polecane przez internautów są różne, ale najwygodniejszym jest dobra taśma dwustronnie klejąca. Ekran należy przymocować szczególnie u góry i u dołu. Całość po zabiegu prezentuje się następująco.
Potem przyszedł emocjonujący moment – włączenie telefonu. Fotograf, który wykonywał zdjęcia podczas mojej pracy zwątpił w powodzenie projektu mniej więcej po 10 minutach. Kiedy spojrzał, jak zeskrobuję łyżeczką resztki wyświetlacza z telefonu – jego oczy mówiły wszystko. Na szczęście uruchomienie Galaxy S rozwiało wszelakie wątpliwości. Samsung działał bezproblemowo, a ja mam 300 zł w kieszeni.