Zanim jednak zaczniemy wszyscy krzyczeć na temat cenzury Internetu, warto zwrócić uwagę na to, co twierdzi podsekretarz Philip Reitinger. Mówi on, że owa ustawa jest bez sensu, gdyż dubluje już istniejącą. Inna ustawa, z 1934 roku, która opisuje kompetencje Federalnej Komisji Komunikacji, mówi, że “w razie narodowego zagrożenia, katastrofy lub innego przypadku zagrożenia kraju, prezydent ma uprawnienia do autoryzowania lub wykorzystania a nawet kontroli dowolnej stacji lub urządzenia komunikacyjnego”. Czyżby Liberman i Collins zwyczajnie chcieli mieć swoje pięć minut w mediach?
Senatorzy chcą przycisku do wyłączenia Internetu
Zmodyfikowana nieco ustawa o ochronie “krytycznej infrastruktury kraju” wraca i jest bardzo poważnie traktowana przez Senat. Zdaniem samego Libermana, powinna być traktowana jako “wyjątkowo priorytetowa”. Ów akt prawny nadawałby prezydentowi USA kompetencje do wyłączenia Internetu jednym rozkazem, bez konieczności przedstawienia sprawy sądowi ani jakiemukolwiek innemu organowi. Twórcy ustawy twierdzą, że mają poparcie takich koncernów, jak Microsoft, Verizon, EMC, eBay, Oracle, Verisign i Yahoo!. Mimo najszczerszych chęci, nie odnaleźliśmy cytatów przedstawicieli tych firm, które by to potwierdzały.26.01.2011|Przeczytasz w 1 minutę