Problem w tym, że Książę wciąż miał potencjał biznesowy i ktoś postanowił wydać go tylko po to, żeby na nim zarobić. Do gry dodano główne menu w rozdzielczości HD, całość zapakowano w pudełka i wystawiono na sprzedaż. Nikt nie wysilił się nawet na tyle, żeby użyć jakiegoś sensownego silnika czy stworzyć nowe tekstury. No bo po co? Wystarczy poprzez odpowiednią kampanię reklamową zachęcić graczy i czekać, aż zaczną spływać pieniądze.
Przeczytaj również: “Graliśmy w Duke Nukem – tak upadają legendy”
Zagranie na oldskulowej nostalgii? Beznadziejną oprawę graficzną zawsze można określić mianem klasycznej, koszmarne animacje też da się tak wyjaśnić. Zatrudnimy lektora, który podkładał głos staremu Duke’owi, dorzucimy kilka żenujących bluzgów… i z głowy. Lud to kupi, i nawet jeśli w głębi duszy będzie się wściekał, to przecież nie powie głośno, że król jest nagi. No bo kto się przyzna do tego, że wydał bez sensu pieniądze, nie zna się na “oldskulu” czy nie “czuje klimatu”?
Ta gra nie powinna się nigdy ukazać. Pomijam kwestię mordowania legendy. Wydawanie w 2011 roku tytułu o tak żenującej jakości jest po prostu zwykłym chamstwem i bezczelnością. Żądanie za niego jakiejkolwiek opłaty to czyste złodziejstwo. Za o wiele mniejsze pieniądze można kupić rewelacyjne gry na Xbox Live czy PSN tworzone przez małe studia. Jednocześnie lada chwila pojawi się klasyczny Duke Nukem 3D przepięknie odrestaurowany przez fascynatów. Dystrybuowany będzie za darmo.
W skrócie:
- Zalety: Brak.
- Wady: Wszystko oprócz zalet.
- Alternatywa: Bullestorm (90 zł), Duke Nukem: Reloaded (darmowy)