Według raportu samego zespołu, ilość imitacji produktów Apple’a jest “przerażająco gigantyczna”. Tak samo “przerażający” jest brak doświadczenia prawników Apple’a w rozmowach z chińskimi władzami.
Apple obecnie ma cztery sklepy w Chinach. Trzy znajdują się w Pekinie, jeden w Szanghaju. Sklepy-podróbki (sic!) są dużo częściej napotykane. Znaleźć w nich można zarówno oryginalny sprzęt Apple’a, pochodzący z przemytu lub innych tajemniczych źródeł, jak i urządzenia go imitujące.
Podróbki są nieraz perfekcyjne: robotnicy z fabryk produkujących części dla Apple’a kradną części i biorą je za wzorzec w opracowywaniu replik. Apple planowało najpierw zaatakować nieoficjalne sklepy, potem handlarzy ulicznych, a na samym końcu sklepy internetowe. Wszystko miało być załatwiane dyskretnie, bez ryzyka wpadki wizerunkowej.
Skutki nawet nie są opłakane. Skutków po prostu nie ma. Jak sprawdziła grupa reporterów, podrobionego iPada lub z nieoficjalnych źródeł można w Pekinie kupić w kwadrans. Apple zwróciło się więc do rządu, argumentując, że podrobiony sprzęt może mieć wadliwe baterie, które mogą eksplodować, a sam kraj wzbogaciłby się poprzez podatki z legalnego handlu. Rząd jednak nie kiwnął palcem, bo, jak wynika z notatek, fabryki podróbek zatrudniają wiele osób i ich zamknięcie mogłoby zwiększyć bezrobocie w regionie. No cóż…