Oba menu (a właściwie ulotki) wyglądają identycznie więc na pierwszy rzut oka różnicy nie widać — zaczyna Przemek. Później jednak dodaje:
Zauważyliśmy to całkiem przypadkowo, ponieważ był to pierwszy dzień pracy kelnerki (była sama na sali) i podała nam menu takie jak wszystkim
.
Błąd został szybko naprawiony przez doświadczoną kadrę. –
Pani poinformowała nas, że kelnerka jest nowa i pomyliła menu, że teraz jest nowe, są nowe ceny i dlatego tak wyszło. Kiedy jednak poprosiliśmy o aktualne menu Pani poinformowała nas, że to które dostaliśmy do stolika jest aktualne… — tłumaczy Przemek. Koniec końców dopłata była blisko trzy razy większa, niż gdyby ją liczono w standardowych cenach.
To nie jest odosobniony przypadek. Nieraz słyszymy, że konsumenci z kuponami czują się traktowani jak ludzie drugiej kategorii (co piąta osoba wg badań serwisu GoDealla). Najczęściej objawia się to w mniejszych porcjach dań i zawyżonych cenach. Serwisy zakupów grupowych wysyłają swoich przedstawicieli, którzy o każdej porze dnia i nocy są w stanie powiedzieć, że zakupy grupowe to marketing, to dobra reklama. To powinna być dobra reklama. Trudno uwierzyć, aby ktoś tam namawiał przedsiębiorców do robienia takich przekrętów.
Trudno też uwierzyć, żeby sami przedsiębiorcy obniżali ceny i pozbawiali się zysku, aby potem zniechęcić potencjalnego klienta. Powinniśmy raczej obwiniać krótkowzroczność i ponownie, brak zrozumienia zadania zakupów grupowych. Być może winę tutaj ponosi także brak dobrej komunikacji między właścicielem przedsiębiorstwa a personelem. Dla obsługi klient z kuponem to ten, który jest biedny i nie zostawi napiwku. No bo przecież znalezienie atrakcyjnej oferty za pół ceny to jawne obnoszenie się z brakiem pieniędzy, żaden to powód do dumy.
Niestety takie stereotypy negatywnie wpływają na odbiór zakupów grupowych. Przykłady wzięte z życia często pokazują, że klienci z kuponami mają pieniądze i często zostawiają duże napiwki oraz chętnie wracają do nowoodkrytych miejsc. Ale żeby ten klient wrócił, trzeba dać mu dobry powód.