Path to fajna, społecznościowa aplikacja, dostępna dla Androida i iOS-a. Umożliwia współdzielenie wydarzeń z każdego dnia. Fotek, fajnych momentów, lokacji, i tak dalej. Zbiera pozytywne recenzje. Wszystko było w porządku aż do początku bieżącego tygodnia, kiedy odkryto, że Path radośnie archiwizuje całą książkę telefoniczną iPhone’a i wysyła ją na serwer twórcy aplikacji.
W Sieci podniosła się wrzawa. Całkiem słuszna. CEO Path, pan Dave Morin, przyznał, że to nie żaden błąd aplikacji, a celowe działanie, które miało pozwolić użytkownikowi znaleźć innych użytkowników Path i się z nimi połączyć. Warto zaznaczyć, że wersja aplikacji dla Androida ma tę funkcję zaimplementowaną w sposób jawny i można ją wyłączyć. Wersja dla iPhone’a “miała mieć tak samo, po aktualizacji”.
Morin przeprosił. Przyznał, że jego firma popełniła karygodny błąd. Przeprosiny przyjęte, mimo iż nie używam iPhone’a. Co więcej, wierzę, że nie kryły się za tym żadne niecne zamiary i że faktycznie miało to służyć ulepszeniu mechanizmu sugerowania znajomych. Nie to jest problemem. Path był na App Store. Na tym ściśle kontrolowanym, szczelnym App Store.
Jakby tego było mało, aplikacja była hitem. Nie można więc tłumaczyć, że to malutki programik, który jakoś się przecisnął między czujnym spojrzeniem techników Apple’a. App Store, podobnie jak Android Market, jest wrażliwy na zwykły ludzki błąd. Może i przypadki “złośliwych” aplikacji faktycznie częściej występują na Androidzie. Ale nadużyciem jest stwierdzenie, że użytkownicy sprzętu Apple’a są bezpieczni. Nie są. A Path nie jest pierwszą aplikacją, którą trzeba było usunąc z App Store “po fakcie”.