A przecież początki nowego serwisu społecznościowego Google były bajeczne – dwa miesiące po starcie miało 25 mln odbiorców, a w październiku już ponad 40 mln. Obecnie ilość użytkowników szacuje się na 90 mln (podczas gdy z Facebooka korzysta 845 mln!), jednak większość z nich to martwe konta – ludzie logują się i uzupełniają profil, ale nie angażują się w serwis, po czym z czasem przestają z niego w ogóle korzystać. Ponadto, G+ odnotował drastyczny spadek odesłań do innych stron albowiem 0,00064% wszystkich przekierowań z sieci, tymczasem Facebook generuje ich około tysiąc razy więcej.
Dominika Chłopicka, Manager ds. Social Media w 365PR
:
“W rzeczy samej ruch w Internecie nie jest jedynym kryterium powodzenia portalu, lecz z perspektywy reklamodawców jest faktorem determinującym. Uważa się, że momencie, gdy boom na nowinkę Google ustał, na pierwszy plan wysunął się niesmak, jaki firm wzbudziła poprzez zamykanie oficjalnych stron biznesowych, które zaczęły powstawać jeszcze przed oficjalnym wprowadzeniem produktu na rynek. Google+ bezpowrotnie utraciło zaufanie firm i tym samym pewny kontent, który ściągnąłby by tłumy.”
Ponadto, żadną tajemnicą nie jest fakt, iż sama koncepcja nie jest pomysłem innowacyjnym, a jedynie kalką portalu stworzonego przez Marka Zuckerberga. Owszem, chat głosowy i video zaczęły funkcjonować już na starcie G+, w momencie gdy w kuluarach biura Facebooka dopiero zaczęto o tym dyskutować, ale grupowanie znajomych czy wspomniane wcześniej strony firmowe, będące odpowiednikiem fan page’ów, to czysto pionierskie rozwiązania Facebooka. Do tego równie kontrowersyjny wydaje się przycisk “+1”, będący jawną kopią facebookowego “lubię to”.
Inną kwestią budzącą powszechną niechęć, jest dopiero co, bo wprowadzona od 1 marca, nowa polityka prywatności Google. Wdrożona pod marketingowym hasłem “lepszych, bardziej intuicyjnych usług” dla zalogowanych użytkowników, bazując na naszej prywatnej poczcie i wyszukiwarce czyli dwóch najbardziej prywatnych aktywnościach w Internecie. godzi w anonimowość internautów. Teraz Google będzie mógł połączyć w jedną całość wszystkie, dotychczas rozproszone wiadomości o tym, jak korzystasz z jego usług, tworząc dokładny profil behawioralny swoich użytkowników, a innym słowem – prowadząc bezwstydną inwigilację.
Google+, z początku ciekawostka od giganta, okazała się szybko nudzącą się zabawką, która obecnie jawi się jako odgrzewany kotlet na stole internatów przyzwyczajonych do kuchni fusion. Jedyne co w tej chwili może uratować ten serwis to wsłuchanie się w głos internetowej społeczności i spełnienie jej zachcianek, na które Zuckerberg wydaje się być głuchy. Na początek proponujemy “nie lubię tego” button, który idealnie trafi w gusta wiecznie niezadowolonych internautów.