Usługa jest funkcjonalna, zgrabna, dobrze zrobiona. A mimo to użytkownicy Androida jakoś niespecjalnie są zainteresowani. Przychody są rozczarowujące do tego stopnia, że wytwórnie płytowe, które zgodziły się udostępnić swoje tytuły zaczynają rozważać, czy przedłużyć umowę, która dochodów nie przynosi.
Jakby tego było mało, Google Music ma problem nie tylko ze zdobyciem nowych użytkowników, ale też z utrzymaniem istniejących. Od czasu premiery w listopadzie aktywnych kont, zamiast przybyć, ubyło. Biorąc pod uwagę 200 milionów użytkowników Androida, jest to aż nieprawdopodobne.
Google zapewnia jednak, że przed Music świetlana przyszłość. Szykują się zupełnie nowe urządzenia z Androidem, takie jak domowe odtwarzacze multimedialne, czy okulary zapewniające rozszerzoną rzeczywistość. Urządzenia te, do odtwarzania muzyki, mają polegać przede wszystkim na muzyce strumieniowej
Zgaduję, że Music ma dwa problemy. Po pierwsze, nie istnieje w świadomości użytkowników smartfonów. Mało kto wie o tej usłudze, że nie wspomnę o wiedzy na temat jej zasady działania. To raz. A dwa? No cóż, powszechność mobilnego Internetu to wciąż mit. Fakt, zasięg pozwala na to, że możemy w większości miejscach na świecie bezproblemowo synchronizować pocztę, kontakty czy kalendarz. Ale pliki muzyczne, nawet po kompresji strumieniowej, to zupełnie inna bajka. Szybko pochłaniają nasze wykupione paczki danych, że nie wspomnę, że poza granicami dużych miast działa to… różnie. Czy to oznacza, że na Google Music jest po prostu za wcześnie? A może nie spełnia oczekiwań użytkowników? Czy ktoś z was w ogóle z tego korzysta?