Microsoft zaczął ratować się Nokią, a ta przystała na jego warunki. Porzucić Symbiana, porzucić MeeGo, skoncentrować się na Windows Phone i dostać za to mnóstwo kasy. Stephen Elop był bardzo krytykowany za ten ruch. Mi przypadł do gustu, bo Windows Phone mi się najzwyczajniej w świecie bardzo podoba, a hardware i dodatkowy software, jaki wnosi Nokia, jest na bardzo wysokim poziomie.
Mi się jednak może to podobać, ale jak już wspomniałem, Windows Phone to jak na razie spektakularna porażka. A Nokia przez to traci swoją potęgę. Dla przykładu, rynek brytyjski: we wrześniu 2010 roku Symbian i MeeGo kontrolowały 23,1 procent tamtego rynku. Rok później, tuż przed premierą Lumii: 6,7 procent. A teraz Symbian/Belle i Windows Phone to 4,6 procent brytyjskiego rynku. Windows Phone zdobywa coraz większą (ale wciąż marginalną) popularność. Nokia za to traci prawie wszystko. Microsoft korzysta. A Nokia? Nie licząc regularnych, gigantycznych wpłat od Microsoftu, nie widzę tej korzyści.
Takiej samej argumentacji używa Tomi Ahonen, jeden z byłych kierowników Nokii. Twierdzi, że nawet Nokia N9 z MeeGo sprzedawała się szybciej, niż Lumia 800. –
Nokia nie potrzebowała Microsoftu, by przetrwać. Ekosystem mobilnego Windows umierał zanim obie firmy się dogadały. Microsoft był na straconej pozycji, a jego “wspaniały” Windows Phone wykonywał taniec śmierci na całym świecie. Pięć lat temu Windows Mobile miał 12 procent rynku globalnego. W 2010 roku miał pięć procent. Potem pojawił się Windows Phone, mając pod koniec ubiegłego roku jeden procent — twierdzi Ahonen.
Czy faktycznie Windows Phone i Lumia to zguba Nokii? Czy Windows Phone nigdy nie będzie mógł powalczyć z iPhone’em i Androidami? Mam nadzieję, że nie, bo, jak już wspominałem, system Microsoftu mi bardzo odpowiada. Z drugiej jednak strony: jak tu się kłócić z liczbami i matematyką?