Powód? Jak twierdzi Artur Ragan z Work Express, Facebook to kopalnia odpowiedzi na pytania, których prawo zabrania zadać i w ten sposób firmy chcą je obejść. – Z Facebooka wyczytamy czy kobieta spodziewa się dziecka, jakiej orientacji seksualnej jest potencjalny sprzedawca, czy potencjalny dyrektor PR lubi PiS, PO a może Palikota, dowiemy się, co kandydat sądzi o ACTA i naszej firmie. Psycholog natomiast będzie w stanie stworzyć profil kandydata oceniając nawet jego stan psychiczny, bo i tym często dzielimy się na “fejsie”. Wbrew pozorom dla wielu firm to cenne informacje. Problem w tym, że zdobywane nieuczciwą drogą – mówi przedstawiciel agencji pracy tymczasowej.
Status: zatrudniony, zwolniony – Twój wybór
Czego nie możemy powiedzieć na rozmowie kwalifikacyjnej, HR-owcy chcą doczytać na social mediach. I to dosłownie. Media w Stanach Zjednoczonych alarmują – firmy coraz częściej domagają się od swoich pracowników pełnych dostępów do kont na portalach społecznościowych lub zmiany ustawień prywatności. A jeśli tego kandydat odmawia, sugeruje mu się zaprzyjaźnienie się na Facebooku z szefem lub jednym z pracowników. Powód? To właśnie z Facebooka można wyczytać rzeczy, o których nie można nawet wspomnieć na rozmowie kwalifikacyjnej. Jak przyznają polskie agencje rekrutacyjne, na profile potencjalnych pracowników owszem zaglądają, ale proszenie o hasło, to już przekraczanie granicy.
– Chociaż poproszenie o dostęp do Facebooka prawa nie łamie, to narusza zasady korzystania z serwisów społecznościowych. Jest także zwykłym szpiegowaniem potencjalnego pracownika i przekraczaniem zdrowej granicy między pracą, a tym, co prywatne. W Polsce jeszcze nie mieliśmy tego typu przypadków, w których szef domagał się dostępu do kont swoich pracowników. Powszechne natomiast jest przeglądanie social mediów w procesie rekrutacji lub headhuntingu. Coraz częściej jednak świadomi tego faktu, zmieniamy ustawienia prywatności, blokując wścibskich czy nawet ograniczając dostęp do publikowanych treści wybranym “znajomym”,. Stąd pewnie tak radykalne kroki amerykańskich firm – mówi Artur Ragan, rzecznik prasowy Work Express, agencji pracy tymczasowej.
Jak przyznają jednak specjaliści branży HR, zaglądanie nam na Facebooka, pozwala ominąć niewygodne dla wielu firm przepisy, które zabraniają pytać o preferencje seksualne, związki, wyznanie, poglądy polityczne, stan zdrowia, ciążę. – Na Facebooku nie trzeba o to pytać, widać jak na dłoni całe nasze życie, zwłaszcza, jeśli chętnie się nim dzielimy ze znajomymi. Często także firmy zanim zaproszą nas na rozmowę zaglądają na nasze profile, sprawdzając, co piszemy o byłych pracodawcach, czy mamy jakieś kompromitujące zdjęcia i jaki tryb życia prowadzimy. Szczególnie wyczulone na tym punkcie są firmy rekrutujące na stanowiska managerskie, w których wizerunek pracownika, rzutować może na wizerunek firmy – mówi Ragan.
Wymóg akceptacji polityki regulującej zasady korzystania z serwisów social media jest zrozumiały szczególnie w wypadku stanowisk kierowniczych, jednak proszenie kandydatów o podanie loginu i hasła do swoich prywatnych profili jest poważnym wypaczeniem polityki personalnej. Im silniejsza jest marka pracodawcy tym szybciej informacja o praktykach tego typu wyjdzie na jaw oraz tym większe odciśnie piętno na jego wizerunku. Potrzeba weryfikacji kandydata jest wpisana w proces rekrutacji i niestety mimo ryzyka polski precedens jest wyłącznie kwestią czasu – stwierdza Piotr Rzebko, specjalista ds. ePR w Work Express.
Facebook protestuje: firmy nie wiedzą jak obchodzić się z informacjami
Przeciwko zapędom wielu firm protestuje sam Facebook. Firma zapowiedziała, że podejmie zdecydowane kroki wobec firm i agencji rekrutacyjnych, które w ten sposób będą próbowały dostać się na profil kandydata lub pracownika. Jako główne zagrożenie Facebook podaje brak przygotowania osób rekrutujących oraz samych firm do przechowywania i gromadzenia danych osobowych kandydatów, co naraża same firmy na konsekwencje prawne. Zagrożeniem może być także dyskryminacja, zwłaszcza, jeśli dzięki Facebookowi szef pracodawca dowie się, że przyszły pracownik jest gejem lub należy do mniejszości etnicznej.
– Jako użytkownik nie możesz być zmuszany do dzielenia się swoimi prywatnymi informacjami, żeby dostać pracę. Także, jako “przyjaciel” kogoś na Facebooku nie powinieneś mieć obaw, że twoje informacje zostaną ujawnione komuś, komu sam nie chcesz lub nie masz zamiaru ich podawać. Stąd też na Facebooku obowiązuje tzw. Facebook Statement of Rights and Responsiblity, które ma zapobiegać tego typu sytuacjom – wyjaśnia Erin Egan, Cheif Privacy Officer w Facebook.
Zgadza się z tym Artur Ragan z Work Express. – Rekruter nie może, a nawet nie ma prawa zmusić nas do ujawniania informacji, którymi nie chcemy się dzielić. Te same zasady obowiązują zarówno w przypadku bezpośrednich pytań jak i prób pośredniego dotarcia do prywatnych informacji o nas. Mamy pełne prawo odmówić podania haseł dostępowych czy loginów, jakimi posługujemy się w social mediach. Z drugiej strony powinniśmy tych narzędzi używać rozsądniej, zwłaszcza, jeśli poszukujemy pracy na eksponowanym stanowisku. Dobrze więc uporządkować w tym czasie treści na social mediach, posprzątać, usunąć zdjęcia, które pokazują nas w nieciekawym świetle, ustawić odpowiednio prywatność. Pamiętajmy też o tym, że nasz potencjalny szef, często żeby zajrzeć na nasze profile, nie musi się z nami “zaprzyjaźniać”, wystarczy, że jest znajomym naszego znajomego – mówi Artur Ragan.