Seria spadków po tym bardzo długo oczekiwanym debiucie wywołała za Oceanem dyskusję, kto jest winny zaistniałej sytuacji. Co ciekawe, zarzuty są kierowane między innymi pod adresem banku Morgan Stanley, jednego z głównych organizatorów emisji, który tuż przed debiutem miał przekazać najważniejszym klientom obniżone prognozy przychodów spółki. A kurs podczas pierwszego dnia notowań nie spadł tylko dlatego, że gwaranci emisji zdołali utrzymać cenę na poziomie z zapisów.
Inwestorzy coraz wyraźniej zdają sobie sprawę z ryzyka związanego z tymi akcjami — mówi cytowany przez Bloomberg.com Brian Wieser, analityk firmy Pivotal Research Group LLC, która zaleca sprzedaż papierów Facebooka. I dodaje, że cena od samego początku była ustalona na nierealnym poziomie.
Podobnego zdania była zresztą większość analityków. Tym bardziej, że sama spółka przed debiutem zwiększyła oferowaną liczbę akcji o 25 procent do 421 milionów, a do tego podniosła widełki ceny emisyjnej z 28-35 dolarów do 34-38 dolarów. W rezultacie sprzedała akcje po maksymalnej cenie, co dało wycenę Facebooka na astronomicznym poziomie 104 miliardów dolarów.
Obecna reakcja rynku jest dość typowa. Nadmierny optymizm w okresie oferty publicznej kończy się spadkami po debiucie, bo brakuje dodatkowego popytu na akcje — mówi w rozmowie z Money.pl Roland Paszkiewicz, szef działu analiz w CDM Pekao SA.
Analityk dodaje, że w przypadku Facebooka dochodzi jeszcze jeden problem, którym jest wyraźny podział rynku na tych, którzy wierzą we wzrosty spółki i tych, którzy chcą trzymać się od niej jak najdalej. –
Można powiedzieć, że popyt wyznawców Facebooka został zaspokojony w ofercie publicznej, a krytycy nie wezmą tych akcji nawet jak będą o połowę tańsze — opisuje Roland Paszkiewicz.
Z kolei Paweł Cymcyk, analityk z ING TFI wylicza, że kapitalizacja Facebooka z debiutu to aż jedna piąta wyceny koncernu Apple i aż połowa Google. Gdy dołożyć do tego wskaźnik cena do zysku, to okaże się, że w przypadku Facebooka przekracza on 100. –
Oznacza to, że teoretycznie na zwrot inwestycji inwestor musiałby czekać sto lat — przypomina Łukasz Bugaj, analityk z DM BOŚ. Kliknij po pełny raport.