Wszystko zaczęło się dokładnie siedem lat temu. To właśnie wtedy w Internecie, nieśmiało, pojawił się YouTube, który został stworzony jako hobbystyczny projekt byłych pracowników PayPala. Nie był on wtedy w żaden sposób powiązany z Google’em i jestem przekonany, że jego twórcom nawet nie śnił się jego gigantyczny sukces.
Pomysł na portal społecznościowy, który koncentruje się tylko i wyłącznie na klipach wideo nakręconych przez jego użytkowników, pisząc delikatnie, chwycił. YouTube w ekspresowym tempie zdobył tak gigantyczną popularność, że wkrótce zaczęła być ona problemem. Do dziś bowiem ten portal jest na tyle potężny, że… niedochodowy. Gigantyczne zyski i tak nie wystarczają, by zrównoważyć koszty jego prowadzenia. By zrozumieć o czym mówię, musisz zdać sobie sprawę z tego, że od momentu, w którym zaczęłaś lub zacząłeś czytać tę notkę, na portalu tym pojawiły się 72 godziny nowego materiału do obejrzenia (zakładam, że dotarłaś lub dotarłeś tu od początku tekstu w minutę). Teraz już rozumiesz o co mi chodzi? Na szczęście dla YouTube’a, został on przejęty przez Google’a. O płynność finansową martwić się nie musi.
Dziennie na YouTube’ie oglądanych jest cztery miliardy klipów. Osiemset milionów internautów z całego świata zagląda na wideoportal Google’a w ciągu miesiąca, oglądając trzy miliardy godzin nagrań. Do tej grupy ziemian należę ja. YouTube to wspaniałe miejsce, by zabić nudę. Oglądam tam głupie filmiki z kotkami, wspaniałe filmy dokumentalne BBC, filmy poradnikowe, nowe teledyski. Byłem na Vimeo. Byłem u konkurencji. Szybko i pokornie wracałem do YouTube’a.
Google, dzięki, że cały czas dokładasz do tego interesu. Masz zapewne w tym swój cel, ale mam to w nosie, skoro twój portal wciąż jest tak dobry. Może szkoda, że dzięki tobie odniósł sukces Justin Bieber, no ale nie wszyscy są doskonali… 😉
Wszystkiego najlepszego z okazji siódmych urodzin!