Nokia 808 PureView – nowy foto-killer w mieście?

Mam takie jedno miłe wspomnienie z 2002 roku, dotyczące Nokii 7650. To była pierwsza komórka świata z wbudowanym aparatem cyfrowym (300 tys. pikseli), polifonicznymi dzwonkami i kolorowym ekranem, a ja miałem możliwość testować ją jako pierwszy w Polsce. Więc gdy poszedłem z nią do firmowego salonu Plusa koło Dworca Centralnego, żeby uzyskać pomoc w uruchomieniu MMS-ów (bo wtedy jeszcze nie działały i tylko Plus uruchomił tę usługę pilotażowo), salon stanął. Kiedy wchodziłem, pracowało kilka stanowisk, za ladą konsultanci, przed ladą kolejki. Ale kiedy nadeszła moja kolej i pokazałem Nokię 7650, wszyscy konsultanci znaleźli się nagle przy niej z jednej strony lady, a kolejki porozpadały się i ludzie tłoczyli się za moimi plecami. A później wszyscy razem kombinowaliśmy, jak uruchomić te “przyszłościowe” MMS-y… (ktoś jeszcze pamięta, co to takiego?)
Nokia 808 PureView – nowy foto-killer w mieście?
Dla niecierpliwych:

Teraz w moje ręce trafiła Nokia 808 PureView i od razu stanęły mi przed oczami pobłażliwe żarty fotografów, którzy widzieli, jak podniecałem się tamtym modelem 7650. Fotografowanie telefonem? Co za głupota! Aparaty zawsze będą lepsze, bo oferują wyższą jakość obrazu, są bardziej ergonomiczne i mocniej wyspecjalizowane.

Minęło dokładnie 10 lat i…? Sprzedaż aparatów kompaktowych na wszystkich światowych rynkach wyraźnie spada! Spada, bo ludzie masowo fotografują telefonami komórkowymi, które od zawsze mają tę zaletę, że są pod ręką wtedy, gdy trzeba coś uwiecznić. Ale ostatnio spada coraz mocniej, bo zmieniło się jeszcze coś: jakość zdjęć z najlepszych smarfonów dorównała już przeciętnym aparatom kompaktowym.

Czym zatem może być Nokia 808 PureView? Zgasi światło? Przepełni kielich? Przybije ostatni gwóźdź do trumny aparatów kompaktowych? A może weźmie się za bezlusterkowce, lustrzanki i zrobi porządek w innym segmencie rynku?

Żeby się o tym przekonać, nie tylko wziąłem ją do laboratorium, ale też porównałem do kilku zwykłych aparatów cyfrowych. Są wśród nich dwa kompakty i dwa bezlusterkowce, czyli bardziej zaawansowane modele z wymienną optyką. Żaden nie ma więcej, niż 16 mln pikseli.

Nie mają szans? Przekonamy się…

Matryca z matrixa

O ile system operacyjny wykorzystywany przez ten Nokię 808 nie jest zbyt ciekawy (łabędzi śpiew Symbiana, który… debiutował w Nokii 7650), o tyle matryca, jaką wykorzystuje moduł aparatu cyfrowego, już zdecydowanie tak. I nie chodzi tu tylko o wgniatającą w fotel rozdzielczość 41 mln pikseli! Po prostu oferuje ona jeszcze kilka innych niezwykłych właściwości.

Po pierwsze, w zależności od wybranych proporcji obrazu (4:3 lub 16:9) wykorzystywany jest nieco inny fragment matrycy. Jej całkowita rozdzielczość to 41 mln pikseli (7728×5368), ale w zdjęcia w formacie 4:3 mają rozdzielczość 7152×5368 pikseli (a więc wykorzystują całą wysokość matrycy), natomiast w formacie 16:9 mają rozdzielczość 7728×4354 pikseli (wykorzystana jest cała szerokość matrycy).

Już kilka lat temu podobne rozwiązanie – o nazwie multiaspekt – zastosował Panasonic (m.in. w modelu GH1), dzięki czemu niezależnie od wybranego formatu zdjęć ogniskowa obiektywu pozostawała taka sama. W przypadku Nokii 808 Pure View aż tak dobrze nie jest – kąt widzenia obiektywu mimo wszystko delikatnie zmienia się podczas przechodzenia z jednego formatu zdjęć na drugi.

Niezwykłe są również same fizyczne wymiary matrycy. Producent nie podaje dokładnych wymiarów, ale informuje, że jest to sensor typu 1/1,2 cala i że rozmiar pojedynczego piksela to 1,4 mikrona. Tej wielkości piksele znajdziemy na matrycach wielu współczesnych aparatów kompaktowych i smarftonów, ale jeśli chodzi o powierzchnię matrycy, Nokia przebija je zdecydowanie. Najbliżej jej do sensora, w jaki wyposażono bezlusterkowe aparaty Nikona!

Kolejna ciekawa kwestia to technologia “łączenia” pikseli. Konstruktorzy Nokii 808 doszli do wniosku, że mało kto będzie potrzebował na co dzień zdjęć o rozdzielczości aż 41 mln punktów, więc postanowili wykorzystać to bogactwo urodzaju do poprawy jakości obrazu. Wszystko odbywa się na zasadzie sumowania sygnału pochodzącego z sąsiadujących ze sobą pikseli, czyli tworzenia wirtualnych “większych” pikseli. Ta technologia to również nic nowego w świecie aparatów cyfrowych. Spotyka się ją od czasu do czasu – pod nazwą pixel binning –głównie w aparatach kompaktowych.

Dlatego w fotograficznym menu Nokii PureView mamy do wyboru dwa tryby pracy matrycy. Albo “tytułowy” PureView, w którym telefon rejestruje obrazy o maksymalnej rozdzielczości 8 mln pikseli (ale tych “połączonych”), albo też Full resolution, w którym – w zależności od wybranego formatu – zapisywane są pliki o rozdzielczości aż 38–34 mln pikseli.

Po co w ogóle to łączenie? Z założenia tryb PureView gwarantować ma wysoką jakość zdjęć (np. pod względem poziomu szumów), a także funkcję BEZSTRATNEGO 4-krotnego zoomu cyfrowego (czyli cały czas wykorzystującego co najmniej 8 mln pikseli). Natomiast jak ktoś chce iść na całość w celu zarejestrowania maksymalnej liczby szczegółów na zdjęciu, powinien przejść w tryb Full Resolultion. Choć wtedy z zoomowania nici…

Swoją drogą pod obiektywem, jak w wielu innych telefonach Nokii, podpisał się słynny Carl Zeiss. Nie ma się zbytnio czym podniecać, bo jest raczej baaardzo mało prawdopodobne, by były to obiektywy produkowane w Niemczech lub choćby Japonii. Chodzi raczej o jakąś fabrykę w Chinach lub Tajlandii i mocno optymistyczna wersja wydarzeń to uczestnictwo inżynierów Zeissa w projektowaniu obiektywu i dokonana przez nich kontrola standardów linii produkcyjnej na miejscu. Pesymistyczna wersja wydarzeń – macie tu logo, a tu numer konta…

Poza tym niezależnie od tego, kto ten obiektyw zaprojektował i produkuje, praw fizyki i optyki nie przeskoczy. Trzeba zdać sobie sprawę, jak karkołomne zadanie zostało przed nim postawione, bo z założenia rozdzielczość optyczna obiektywu powinna co najmniej dorównywać rozdzielczości fizycznej matrycy. A dorównać 41 milionom pikseli nie jest łatwo…

Rzeczywista ogniskowa tego obiektywu to 8,02 mm, co przekłada się na kąt widzenia 28 mm (proporcje 4:3) lub 26 mm (proporcje 16:9) dla małego obrazka, natomiast maksymalny otwór przysłony to f/2,4. Obiektyw zbudowany jest z pięciu soczewek zespolonych w jedną grupę. Co ciekawe, każda soczewka ma asferyczny kształt.

Optycznego zoomu nie ma, natomiast bogactwo megapikseli pozwoliło na zastosowanie bezstratnego zoomu cyfrowego (zazwyczaj 4x, w niektórych trybach pracy nawet więcej). Bezstratnego, czyli takiego, w którym za każdy piksel obrazu w każdym momencie odpowiedzialny jest co najmniej jeden pikseli matrycy, bez konieczności interpolacji, czyli “wymyślania” danych.

Możliwości foto–wideo

Jak na aparat cyfrowy, Nokia oferuje niezbyt wiele możliwości fotograficznych i filmowych. Jak na telefon – całkiem sporo. Mamy możliwość pracy w trybie pełnej automatyki, możemy wybrać jeden z programów tematycznych albo uruchomić tryb kreatywny. W tym ostatnim nadal nie można wprawdzie regulować stopnia otwarcia przysłony lub czasu naświetlania, ale wiele ustawień da się jednak szczegółowo określić i dopasować.

Oprócz wspomnianej już rozdzielczości końcowej zdjęć (PureView – 8 mln, 5 mln lub 2 mln pikseli albo Full Resolution 38 mln pikseli) możemy między innymi wybrać proporcje obrazu (4:3 lub 16:9), jakość kompresji JPEG oraz wybrać tryb barwny (normalny, żywy, sepia i czarno-biały). Mi bardziej spodobały się tryby rejestracji zdjęć – oprócz normalnego do dyspozycji mamy też bracketing, samowyzwalacz, a nawet interwałometr! Można też szczegółowo, na suwakach, określić poziom nasycenia kolorystycznego, kontrast i stopień wyostrzenia plików.

Jedną z ciekawostek, którą znajdziemy w menu Nokii 808 jest… filtr szary, służący do wyraźnego wydłużenia czasu ekspozycji. Tego zazwyczaj nie oferują zwykłe smarfton lub nawet aparaty kompaktowe.

Na bocznym, wysuwanym pasku menu dokonamy zmiany podstawowych ustawień aparatu, takich jak czułość ISO (50–1600), tryb pracy lampy błyskowej, balans bieli czy korekcja ekspozycji (aż o 4 +/– EV!). W głębiej ukrytych ustawieniach możemy m.in. uruchomić wyświetlanie siatki ułatwiającej kadrowanie albo włączyć stabilizację nagrań wideo.

Warto też wspomnieć o naprawdę niezłych możliwościach rejestracji filmów wideo. Do dyspozycji mamy zarówno rozdzielczość Full HD, jak i HD, przy czym w pierwszym przypadku działa zoom cyfrowy do 4×, a w drugim – do 6×. Pamiętajmy, że jest to zoom bezstratny. Osobiście bardziej zaimponował mi jednak wbudowany mikrofon, zbierający naprawdę szczegółową, szeroką ścieżkę dźwiękową.

No i ostatnia sprawa – dzielenie się naszymi nagraniami i zdjęciami. Skoro utrwalamy rzeczywistość telefonem, to zupełnie naturalna wydaje się możliwość natychmiastowego przesyłania wykonanych zdjęć i filmów np. na Facebooka albo na Flickra. Wcześniej możemy jeszcze poddać zdjęcia drobnej edycji, podkadrować – i już, można wrzucać Fejsa…

W laboratorium

Ostrość.

Aby bardzo konkretnie sprawdzić, jak to jest z tą jakością zdjęć z Nokii 808 PureView, porównaliśmy ją z dwoma kompaktami i dwoma aparatami z wymienną optyką – Olympusem PEN E-P3 i Panasonikiem Lumix G3. Oprócz 12-milionowego Olympusa, pozostałe trzy “punkty odniesienia” wyposażono w różnej wielkości matryce o rozdzielczości 16 mln pikseli.

No i tra ta ta tam, ram pa pa pam, uwaga, uwaga! Pod względem zmierzonej laboratoryjnie realnej rozdzielczości zdjęć (w centrum kadru, podawane są linie na wysokość kadru) wygrała właśnie Nokia!

Oczywiście chodzi o zdjęcia w trybie Full Resolution, na wykresie zaznaczone kolorem czerwonym. Ale nie można uznać, że jest to zwycięstwo w wielkim stylu. Nie zapominajmy, że pionowa rozdzielczość matrycy tego telefonu to 5368 pikseli, podczas gdy w laboratorium udało się z niej maksymalnie wycisnąć trochę ponad 3400 linii na wysokość kadru (LWH). To bardzo słaba efektywność!

Dla porównania – Olympus E-P3, z rozdzielczością pionową matrycy 3024 piksele, osiągnął niemal 2700 LWH – i to zmierzonych na nieobrabianych plikach JPEG i przy użyciu standardowego zoomu M. Zuiko Digital 14–42 mm! Przy wywołaniu plików RAW z lekkim wyostrzeniem oraz przy zastosowaniu lepszego obiektywu stałoogniskowego wyniki byłyby jeszcze znacznie lepsze.

Nieco gorsze rezultaty osiągnął Panasonic G3, który przy rozdzielczości pionowej 3448 pikseli osiągał blisko 2400 LWH. To nadal wyraźnie lepsza efektywność w porównaniu do Nokii PureView, ale mimo wszystko widać, że przy użyciu w teście standardowego zoomu Lumix G 14–42 mm część pary poszła już tylko w gwizdek. Niemniej to przede wszystkim Nokia gwiżdże tak, że uszy pękają…

Oba aparaty kompaktowe – Nikon i Samsung – okazały się dużo bardziej wrażliwe na podnoszenie czułości ISO. Do gry przystępują wtedy zwykle algorytmy odszumiające, które w przypadku obu bezlusterkowców (oraz… Nokii) działają dość delikatnie, natomiast w przypadku Coolpiksa P510 i Samsunga DV300F raczej brutalnie obchodzą się ze szczegółowością zdjęć.

Szumy.

A jak wygląda kwestia poziomu szumów przy różnych czułościach ISO? W tym teście Nokia nie tylko już nie wygrywa, ale wyraźnie dostaje w kość (lub w antenkę). Przypomnę, że porównywane były pliki JPEG, rejestrowane przy standardowych ustawieniach odszumiania. Oba bezlusterkowce wypadły znacznie, znacznie lepiej (zupełnie inna liga!), natomiast Nokię pokonały też oba aparaty kompaktowe. Pod tym względem jest jeszcze wiele do zrobienia, a zatem Nokią da się zarejestrować wspaniałe, pełne detali zdjęcia, ale… lepiej robić to przy dobrym oświetleniu.

Pewnym zaskoczeniem był dla mnie dość słaby wynik Nokii pracującej w trybie PureView (8 mln pikseli). Można się było spodziewać, że dzięki technologii łączenia pikseli wypadnie znacznie lepiej niż w trybie Full Resolution (38 mln pikseli), a wyniki okazały się zbliżone. Krótka chwila zastanowienia – no tak, niepotrzebnie wykorzystywałem w czasie pomiaru zoom cyfrowy (ograniczając tym samym liczbę pikseli używanych do łączenia)! Przy jego maksymalnym wykorzystaniu poziom szumów w obu trybach pracy Nokii okazał się bardzo zbliżony, natomiast to, co pokazuje wykres, to średni poziom szumów w trybie Pure View z dwóch testów – z zoomem cyfrowym 4× i 1×.

Dynamika.

Kolejny ważny test to zakres tonalny matrycy, czyli to, jak dobrze dany aparat poradzi sobie z reprodukcją szczegółów w najjaśniejszych i najciemniejszych fragmentach obrazu. Porównywaliśmy Nokię 808 pracującą wyłącznie w trybie PureView (8 mln pikseli), bez wykorzystania zoomu cyfrowego.

Rezultat okazał się zaskakująco dobry – dynamika całkowita wyniosła ponad 10 EV – i to niemal w całym zakresie czułości. Dobrze wypadł też zakres tonalny zmierzony na obszarach o najwyższej jakości obrazu.

Panasonic G3 uzyskał jeszcze lepsze wyniki (jak zwykle w tym teście, pomiary dokonywane były na plikach JPEG bezpośrednio z aparatu). Dynamika całkowita to średnio ok. 11 EV i bardzo szeroki zakres tonalny na obszarach z najwyższą jakością obrazu, niemal 7 EV. Oczywiście wyniki zmierzone na nieobrabianych plikach RAW byłyby trochę niższe, ale ponieważ Nokia 808 Pure View zapisuje zdjęcia wyłącznie w formacie JPEG, również w przypadku bezlusterkowców opieraliśmy się na tego typu plikach.

Nieco słabiej wypadł Olympus, ale… tylko na pierwszy rzut oka. Jeśli porównany dynamikę PEN-a i Nokii 808 w pokrywającym się zakresie czułości (ISO 200–1600), to okaże się, że bezlusterkowiec okazał się jednak lepszy. Spadek dynamiki przy wyższych czułościach ISO, takich jak 6400 czy 12800, jest zauważalny, ale i zupełnie naturalny – typowy dla aparatów cyfrowych.

Aparaty kompaktowe – Nikon i Samsung – wypadły nieźle, ale jednak… nieco gorzej od telefonu Nokii, zwłaszcza w ważnym obszarze zdjęcia o najwyższej jakości obrazu.

Balans bieli. Automatyczny balans bieli Nokii 808 Pure View nieźle sprawował się w przy oświetleniu dziennym, ale nawet wtedy można było zaobserwować niepokojąco dużą zależność między jego skutecznością, a ustawioną czułością ISO. Im wyższa czułość, tym mniej pewnie zachowywał się AWB. Przy świetle żarowym zjawisko pogłębiło się, a “odjazdy” przy wyższych czułościach były już naprawdę spore.

Geometria obiektywu. Ciekawe wyniki przyniósł zrobiony bardziej dla porządku test geometrii obiektywu. Wydawać by się bowiem mogło, że skoro jest to obiektyw stałoogniskowy, a jedyny zoom, jaki mamy do dyspozycji, to zoom cyfrowy, wyniki powinny być bardzo dobre i ogólnie niezmienne. Bardzo dobre są – dystorsji obiektywu Nokii 808 nie dostrzeżemy gołym okiem – ale niezmienne już nie. Okazuje się, że przy zoomie cyfrowym 1× (wykorzystywana pełna powierzchnia matrycy) można zmierzyć minimalną dystorsję beczkowatą (– 1,21%), natomiast przy zoomie 4× – delikatną dystorsję poduszkowatą (1,12%). Jak to możliwe? Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że przy zoomie 4× wykorzystywany jest tylko środkowy fragment układu optycznego, który może być nieco inaczej skorygowany optycznie.

W praktyce

Czy Nokia 808 ma jakiekolwiek szanse w praktycznym porównaniu z wyspecjalizowanymi aparatami cyfrowymi? Raczej nie. Ale mimo wszystko zasłużyła na taki “cios poniżej pasa”, bo 41 mln pikseli matrycy to wyraźna chęć i sugestia wstąpienia do klubu “prawdziwych aparatów”.

Jeśli chodzi o oba bezlusterkowce oraz Nikona P510, to oczywiście trzyma się je o wiele, wiele wygodniej, co ma wpływ na precyzję kadrowania przy fotografowaniu i filmowaniu. Inaczej jest już jednak w przypadku płaskiego Samsunga DV300F i dlatego cieszę się, że znalazł się w tym porównaniu. To akurat dość wyjątkowy aparat (WiFi, dodatkowy ekranik z przodu i mnóstwo zakręconych trybów fotografowania), ale jeśli chodzi o kształt – zupełnie bezbarwny. Nokię trzyma się niemal równie wygodnie, a obsługuje – dzięki wbudowanemu ekranowi – nawet nieco sprawniej. Dlatego to prawdopodobnie właśnie ten tym aparatów kompaktowych najbardziej cierpi z powodu coraz większej popularności “fotokomórek”.

Jak każdy smartfon, Nokia 808 jest duża, płaska i dość śliska, więc naturalną koleją rzeczy nie trzyma się jej zbyt pewnie w czasie fotografowania i filmowania. Dlatego warto docenić drobiazgi, takie jak symbolicznie zarysowany uchwyt dla palców prawej dłoni czy dobrze usytuowany, dedykowany spust migawki. Z fotograficznego punktu widzenia wygodne jest też to, że moduł aparatu dość mocno wystaje z tyłu obudowy telefony – trudniej o przypadkowe zasłonięcie palcem obiektywu.

Pod względem ustawiania ostrości rysuje się już inny podział. Oba bezlusterkowce (ze standardowymi zoomami) ustawiają ostrość o lata świetlne szybciej niż Nokia, natomiast kompakty Nikona i Samsunga nieco szybciej i trochę precyzyjniej. Jak na smartfon, Nokia 808 ostrzy wprawdzie całkiem żwawo, ale dość często zdarzają się jej jednak pomyłki, zakończone wyświetleniem czerwonego, a nie zielonego kwadracika, informującego o ustawieniu ostrości. Przy dość dużej powierzchni matrycy pomyłki ostrości są od razu widoczne, bo głębia ostrości wcale nie jest aż taka ogromna (co tak naprawdę stanowi plus tego telefonu…).

Co ciekawe, aż trzy urządzenia biorące udział w porównaniu wyposażone są w ekran dotykowy – znów oba bezlusterkowce, no i oczywiście pozbawiona klawiatury Nokia 808. Wyświetlacz wbudowany w Nokię (AMOLED) jest oczywiście największy (przekątna 4 cale) i najbardziej szczegółowy (360×640 pikseli). Jednak o ile w Olympusie i Panasonicu możemy ustawić tryb pracy, w którym dotykamy fragmentu ekranu, a aparat ustawia ostrość we wskazanym miejscu kadru i od razu wykonuje zdjęcie, o tyle w Nokii palcem można tylko wskazać punkt ustawiania ostrości, natomiast “spust migawki” (wirtualny na ekranie lub realny na obudowie) musimy już nacisnąć oddzielnie.

Całe szczęście, że oprócz wbudowanej pamięci wewnętrznej (16 GB) producent udostępnił również wbudowane gniazdo kart pamięci Micro SD/SDHC – ostatnio jest to już rzadziej spotykane, niż kiedyś. Dostanie się do slotu kart jest jednak bardzo niewygodne – trzeba zdemontować całą tylną ściankę obudowy, wyjąć akumulator, a następnie z trudem wcisnąć maleńką kartę w upierdliwie wymykającą się blaszkę.

Testowanej Nokii używałem wyłącznie do wykonywania zdjęć, więc ciężko mi ocenić typową wydajność akumulatora. W teście bez problemu wytrzymał kilka dni bez ładowania, mimo dość intensywnego fotografowania i filmowania, ale telefon nie był wykorzystywany do komunikacji czy łączenia się z Internetem.

Ogólnie – Nokią 808 Pure View nie fotografuje się ani jakoś gorzej, ani też niestety nie lepiej niż innymi smartfonami wysokiej klasy. Dość sprawny aufotokus, stosunkowo krótki czas reakcji na naciśnięcie spustu, typowo “telefoniczna” ergonomia – standard. Plus za świetny ekran, na którym od razu dobrze widać, czy ostrość została ustawiona poprawnie oraz za dość wydajną wbudowaną lampkę błyskową (oraz diodową), wspomagającą autofokus i oświetlającą w razie potrzeby kadr.

Tak jak wspomniałem na początku, to absolutnie wystarczy, jeśli ktoś zamierza traktować ten telefon właśnie jako telefon z funkcją fotografowania. 41 milionów pikseli mogłoby jednak kogoś utwierdzić w przekonaniu, że Nokia 808 jest w stanie rywalizować z aparatami pod KAŻDYM względem. Nie jest.

Podsumowanie

Kiedy fotografuję telefonem – bo czasem fotografuję – robię to z pełną świadomością tego, że jest to telefon, ze wszystkimi tego rozwiązania zaletami i wadami. Nie czepiam się ergonomii, akceptuję średnio szybkie ustawianie ostrości i ograniczone możliwości fotograficzne.

W przypadku Nokii 808, która pod względem jakości zdjęć zostawia inne telefony daleko w tyle uznałem, że należało się jej jednak bardziej krytyczne, fotograficzne spojrzenie na aspekty jakości obrazu i użytkowania w funkcji aparatu i kamery. Znów chodzi o te 41 milionów pikseli – projektanci tego telefonu nie kryli bynajmniej aspiracji do wejścia na najbardziej arystokratyczne salony fotografii cyfrowej. A to już wymaga odpowiedniej legitymacji…

Ogromnym, pozytywnym zaskoczeniem jest fakt, że częściowo rzeczywiście im się to udało. Jakość zdjęć jest zadziwiająco wysoka – pod względem realnej rozdzielczości obrazu ten telefon wygra z większością kompaktów i będzie walczył jak równy z równym z bezlusterkowcami i lustrzankami średniej klasy. Pozytywnie wypadł też test zakresu tonalnego obrazu, co do tej pory było raczej bolączką wielu “fotokomórek”. Natomiast mimo wszystko nawet ogólny wynik oceny jakości zdjęć nie może być jednoznacznie pozytywny. Problemy są dwa: wysoki poziom szumów a także rozbrykany, nieprzewidywalny automatyczny balans bieli.

No i kwestia praktyki – ergonomii obsługi, wygody użytkowania. Pod tym względem nic się nie zmieniło.

Pod względem jakości zdjęć Nokia 808 nie ma konkurencji wśród telefonów. Posiadanie takiego smartfonu sprawia, że zakup kompaktu traci sens, chyba, że potrzebujemy aparatu z długim zoomem (takie jak Nikon P510) czy wodoodpornego twardziela. Niezagrożone pozostają natomiast aparaty z wymienną optyką, bezlusterkowce i lustrzanki.

Przykładowe zdjęcia: