Czy można zatem już zaryzykować tezę, że “jeśli nie ma cię w internetowych społecznościach, w sieci nie istniejesz?” –
To stwierdzenie spokojnie można było zaryzykować już rok temu – uważa Edyta Narbutowicz, strategy director w Livebrand. – Chociaż nadal nie uważam, że na Facebooku powinni być wszyscy. A jeżeli już naprawdę chcą na nim być, to błagam, z głową!
Nie wszyscy jednak podzielają tę opinię. –
Z pewnością pomijanie Facebooka przy planowaniu strategii obecności marki online jest błędem. I nie chodzi tutaj o modę, ale o względy czysto praktyczne – zasięg, skuteczność prostych narzędzi promocyjnych, umożliwiających dotarcie do precyzyjnie określonej grupy docelowej i przede wszystkim przyzwyczajenia internautów, dla których Facebook to już nie tylko rozrywka, ale źródło codziennej informacji — mówi dla Interaktywnie.com Magdalena Kurylak, strategic planner w agencji marketingu interaktywnego GoldenSubmarine.
Nieobecność na Facebooku nie oznacza jeszcze nieobecności w sieci — uspokaja Norbert Kilen, strategy director w agencji Think Kong. –
Równie popularna jest NK, a w jej przypadku nikt nie stawia takich tez. W Polsce na Facebooku są już zupki w proszku, papiery toaletowe, parówki, banki, sukienki i dezodoranty.
Czy to ma sens? Czy to jest budowanie społeczności wokół tych marek? Moim zdaniem coraz mniej ma to wspólnego z jakąkolwiek społecznością. To po prostu zasięg. Tak samo jak buduje się go na stronie głównej Onetu albo w blokach reklamowych w telewizji – robi się to teraz na FB — komentuje Mariusz Pełechaty, head of social media w Lemon Sky.