Trzeba przyznać, że wizja darmowego dostępu do cyfrowych podręczników brzmi bardzo obiecująco i nowocześnie. Zwłaszcza, gdy spojrzymy na to z perspektywy rodzica, którego co roku czeka wydatek rzędu kilkuset zł na komplet podręczników. Jednak tradycyjni wydawcy w – było nie było – nowoczesnej inicjatywie MEN widzą same złe strony. I trudno się temu dziwić, bo wartość rynku podręczników szacowana jest na 1 mld złotych i wiążą się z tym gwarantowane przez MEN kontrakty, dofinansowania (w 2012 roku, [ ed.06.08.2012:
jak podała Koalicja Otwartej Edukacji] była to kwota 140 mln zł dla wydawców) itp. [ed.06.08.2012:
Formalnie pieniądze na podręczniki trafiają dla najbiedniejszych rodziców, ale przekłada się to na to, że jest to w pewnym sensie gwarantowana przez rząd, kwota która trafi na konta wydawców, bo jest tylko i wyłącznie na to przeznaczona
].
Czytaj też: Wojna o e-podręczniki.
W efekcie kłótni do konkursu organizowanego przez Ośrodek Rozwoju Edukacji (ORE) nie przystąpiły znane wydawnictwa edukacyjne, a porozumienie wydawców Nowoczesna Edukacja (m.in. WSiP, PWN i Nowa Era) na łamach mediów pyta o luki w rządowym planie, np. o ukryte koszty darmowych e-podręczników, takie jak ceny płyt CD z książkami czy wydruki ćwiczeń, za które najpewniej będzie musiał zapłacić rodzic. Wydawcy idą dalej i piszą do autorów darmowych e-podręczników, by wcofali się oni z projektu. Powodów nagonki na opisywane przedsięwzięcie MEN najpewniej należy upatrywać w obawach przed utratą rynku, który mogą uszczuplić udostępniane na zasadzie licencji typu Creative Commons darmowe podręczniki. Pada też zarzut złej jakość merytorycznej e-podręczników. Trudno z nim dyskutować, ponieważ podręczniki jeszcze nie powstały, a gwarantem ma być przecież to samo MEN, które zatwierdza komercyjne podręczniki.
Jeszcze 23 lipca rano pewne było, że wykonawcą platformy edukacyjnej będzie wrocławska firma Progress Framework (znana np. z realizacji projektu Agory i Centrum Edukacji Obywatelskiej “Szkoła z klasą”), która ma opracować spójną koncepcję informatycznego rozwiązania technologicznego i funkcjonalnego (platformy) do tworzenia i upowszechniania e-podręczników. Niestety, okazało się, że firma, która wygrała w dwukrotnie przeprowadzonym konkursie, będzie musiała stanąć do niego po raz trzeci. Ponieważ pod wpływem “negatywnej kampanii”, jaka towarzyszyła konkursowi, ORE po raz drugi go unieważniło. A już mówiło się, że to decyzja ostateczna…
Na szczęście decyzja ORE nie dotyczy publicznych partnerów, jakimi są ośrodki akademickie, które będą przygotowywać podręczniki od strony merytorycznej. Politechnika Łódzka odpowiada za matematykę i informatykę. Podręczniki do WoS, języka polskiego i historii przygotuje Uniwersytet Wrocławski, a Uniwersytet Przyrodniczy z tego samego miasta ma zadbać o przyrodę, geografię, fizykę, biologię i chemię. Jednak pod znakiem zapytania pozostają treści dla najmłodszych dzieci z klas 1–3, które miała przygotować Grupa Edukacyjna SA.
Tablet firmy ViNCi dedykowany najmłodszym.
Na razie nie wiadomo, ani jak ma wyglądać cyfrowy e-podręcznik, ani na czym ma być on wyświetlany.I w zasadzie nie stanowi to problemu, bo “Cyfrowa szkoła” na większą skalę ma ruszyć dopiero za trzy lata. A kto trzy lata temu, w 2009 roku, myślał o tablecie za 300 zł czy iPadzie z ekranem Retina? Zgodnie z rekomendacją Koalicji Otwartej Edukacji w sprawie programu “Cyfrowa szkoła” i otwartych podręczników e-podręcznik ma być otwarty technologicznie, dostępny na wszystkie platformy sprzętowe, możliwy do wydrukowania i użytkowania offline. Innymi słowy, ma być to produkt ponadczasowy, nieprzywiązany ani do tabletu, ani do komputera stacjonarnego czy też nawet do Internetu. I trudno się CHIP-owi z tym wszystkim nie zgodzić.
Żeby jednak nie popadać w hurraoptymizm dotyczący e-podręczników, warto zauważyć, że na swoich stronach Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji podaje, że Korea, czyli kraj gdzie jest najgęstsza i najszybsza sieć szerokopasmowa, a narodowym sportem są gry komputerowe, zdecydowała o wycofaniu tradycyjnych e-podręczników (czyli papierowych książek przełożonych 1:1 do formy cyfrowej). Powodem tego była fala obaw przed zbytnim uzależnieniem młodych ludzi od Internetu. Według rządowego badania w tym kraju co 12. uczeń w wieku 5–9 lat zdradza objawy uzależnienia…
Konludując: E-podręcznik źle wykorzystujący możliwości nowoczesnych mediów szybko zostanie zamknięty, a uczeń – zamiast się uczyć – zacznie błądzić po Sieci. Mamy nadzieję, że MEN doprowadzi do przygotowania takich e-booków, od których trudno będzie się oderwać.
Wojna o darmowe e-podręczniki:
Rozmowa z Jarosławem lipszycem
i jest patologiczny, bo sprzyja tworzeniu oligopolu. Płacimy za to wszyscy w naszych podatkach. Propozycja tworzenia za fundusze publiczne wolnych zasobów edukacyjnych wprowadza tu wreszcie warunki prawdziwej konkurencyjności, wprowadza prostą zasadę, że za publicznymi pieniędzmi idzie publiczna dostępność materiałów edukacyjnych.