Zysk netto w porównaniu do analogicznego kwartału w ubiegłym roku spadł o zawrotne 58 procent! Jakby tego było mało, to już trzeci kwartał pod rząd, w którym zysk HTC spada. Dlaczego tak się dzieje? Testowałem smartfony z linii One, to prawdziwy high-end, a One X śmiało może konkurować z iPhone’em 4S, Lumią 900, Galaxy Nexus czy Galaxy S III. Uwaga konsumentów skupiona jest jednak na Apple’u i Samsungu. Nie na HTC.
Samsung wprowadził na rynek 52,1 miliona smartfonów. Apple 26 milionów. A HTC? Mierząc siły na zamiary, na rynek trafiło tylko 11,6 miliona urządzeń. Dla porównania, “upadający” RIM dostarczył 7,4 miliona smartfonów BlackBerry, a zatem niewiele mniej.
HTC zdecydował się na małą rewolucję. Zamiast iść drogą Samsunga, postanowił iść drogą Apple’a, oferując jedną serię produktów. Wyżej wspomnianą linię One. W androidowym światku takie podejście najwyraźniej nie działa. Jeden hit nie przekłada się na sukces rynkowy.
Moim zdaniem HTC poczuł się zbyt pewnie. Jest dobrze znany w kręgach entuzjastów. To właśnie ta firma uczłowieczyła Windows Mobile (za pomocą TouchFlo) i Androida (za pomocą Sense, który jest odpowiednikiem TouchFlo). Za to jest ceniona przez profesjonalistów. Ale ci nie stanowią większości rynku. A przeciętny Kowalski z HTC, jeżeli wcześniej nie używał jego produktu, nie ma żadnych skojarzeń. Ta marka istnieje raptem od 2006 roku. Nie można jej porównywać z Samsungiem, Nokią czy Apple. Po prostu nie ma takiej możliwości.
Deklaracje HTC interpretuję jako zrozumienie tego problemu. Tajwański gigant zapowiada zwiększenie inwestycji w umowy partnerskie i marketing. Bardzo słusznie, bo dobre produkty już są. Szykuje się też do ekspansji na obecnie najbardziej chłonny rynek jeżeli chodzi o elektronikę użytkową: na Chiny. Kolejny bardzo dobry ruch.
Ale czy to wystarczy, by móc powalczyć z potęgą Samsunga i Apple’a? Oby. HTC ma ku temu potencjał i tego mu życzę z całego serca.