Ponieważ gry robione prze Valve wprowadzają nowy model biznesowy, nie free2play, nie pay2play, nawet nie pay2win, a nazwany na moje potrzeby “pay2look”. Idealnymi przykładami będą tu Team Fortress 2 i Dota 2. Pierwsza gra jest bardzo udaną kontynuacja niezbyt ciekawej jedynki, na początku gra była dostępna w orange box, później za niedużą opłatą na platformie Steam. Od zeszłego roku gra jest dostępna za darmo dla wszystkich graczy, jednak nie zauważyłem żeby Valve bardzo ucierpiało finansowo z tego powodu, wręcz przeciwnie. Dzieje się tak ponieważ dwa lata temu pojawił się chyba najbardziej przełomowy update dla tej gry nazwany Mann-conomy, który po prostu wprowadził sklep w grze. Dla większości starych graczy TF2 w tym momencie się skończyło, gra wprowadziła całe sety ubrań które dodają pewne właściwości do każdej klasy. Nie było by nic w tym dziwnego gdyby wcześniej Gabe Newell (założyciel Valve i producent trzech pierwszych Windowsów za czasów pracy w Microsoft).
Idąc tą drogą firma zatrudniła IceFroga, jednego ze współtwórców najpopularniejszego modu do gry Warcraft III czyli
Defense of the Ancients w skrócie DotA. To on w tej chwil jest odpowiedzialny za sequel pod nazwą DotA 2. Gra ma identyczne podejście do gracza jak w przypadku pierwszej gry, wszystko jest dostępne za darmo, ale jeżeli chcesz żeby twoja postać ładniej wyglądała to zapłać. Mam tylko nadzieje, że z czasem nie pojawią się przedmioty, które w jakikolwiek sposób będą wstanie znacząco wpłynąć na rozgrywkę.
Czy taki system w przyszłości miałby realne szanse na sukces, myślę że i tak i nie.
Obie gry miały już wyrobioną pewną markę na rynku zanim stały się jak to nazwałem “pay2look”, TF2 był obecny na rynku ponad 4lata, pierwsza wersja Doty pojawia się w 2003, a 2 lata później zaczęła być stałym gościem wszelkich turniejów.
Podsumowując, nie wystarczy wydawanie darmowych gier, choć te przyciągają rzesze graczy trzeba mieć jeszcze dosyć dużą rozpoznawalność. Valve mogło sobie pozwolić na taki ruch, nie wiem jak by to się potoczyło w przypadku innych developerów, możemy tylko przypuszczać.
Tak czy inaczej cieszy mnie fakt, że mimo wszechobecnego DRM na Steam, mogę pograć w swoje ulubione gry z każdego zakątka z internetem czy stworzyć coś fajnego dla gry i zarobić na tym wcale nie małe pieniądze.