Moment, ale czy Nokia nie związała swojego losu właśnie z tym systemem mobilnym? Czy nie jest najważniejszym, sztandarowym producentem, który postawił na Windows Phone wszystko? Ależ tak. I właśnie dlatego sen z powiek powinna im spędzać możliwość, że mobilne Okienka okażą się superhitem.
Titanic, który nie zatonął
Od chwili ogłoszenia decyzji o porzuceniu Symbiana i MeeGo na rzecz Windows Phone liczba sprzedawanych przez Fiński koncern smartfonów, ich udział w globalnym rynku oraz – co za tym idzie – wartość akcji Nokii cały czas spadają. Tak jak pisałem wieki temu problemy narastały od dawna i kiedy dostrzeżono zagrożenie było tak, jak z Titanicem. Zwyczajnie za późno.
Uważam, że decyzja o przejściu na Windows Phone była dobra – a przynajmniej, nie gorsza, nie mniej ryzykowna czy bardziej rozpaczliwa od innych możliwych do podjęcia w tej sytuacji. Biorąc pod uwagę okoliczności, poszło całkiem nieźle. Dzięki potężnemu marketingowemu i materialnemu wsparciu ze strony Microsoftu i udanemu wykorzystaniu swoich mocnych stron, takich jak oryginalne wzornictwo, mapy, usługi oparte na lokalizacji czy streaming mediów Nokia nie tylko przetrwała do dziś, ale też zaczyna stabilizować swoją sytuację. Nie, nie mam na myśli żadnego triumfalnego powrotu na szczyt. Trzymając się analogii z Titanicem, w tej chwili zanurzony do połowy burt potężny niegdyś statek przestał wreszcie nabierać wodę a jego silnik znów pracuje. Załatanie dziur i podjęcie marszu to jednak tylko początek – póki nie uda się poprawić pływalności opróżniając kadłub z wody nie ma mowy o ściganiu się z innymi jednostkami, a każda większa fala może okazać się ostatnią. Tymczasem jedną z najgorszych rzeczy, jakie teraz mogą się zdarzyć Nokii jest sukces Windows Phone.
Czy producenci marzą o mlecznych Androidach?
Na wypadek, gdybyście nie pamiętali, na rynku mobilnych systemów operacyjnych sytuacja wygląda tak: iOS jest potęgą, ale pozostaje niedostępnym dla innych producentów synusiem Jabłkowego tatusia, Windows Phone pełznie z szybkością lodowca zyskując procent-półtora procenta rynku rocznie, podczas gdy BlackBerry OS pędzi na złamanie karku, ale nie w tą stronę. Bada, Symbian, WebOS i MeeGo zostały przez producentów skazane na śmierć (lub oddane w ręce “społeczności” jak do technologicznego domu starców, gdzie żyje się już tylko wspomnieniami dawnej świetności i nierealnymi marzeniami). No i jest jeszcze Android: cudowne dziecko cudownego dziecka – Android, którego pozycji nie może zagrozić żaden konkurent, którego użytkownicy znają i kochają, którego można dowolnie modyfikować i który, co najlepsze, nie wymaga od producenta żadnej odpowiedzialności, bo i tak wszyscy wiedzą, że bywa wolny, że nie zawsze działa i nie dostaje aktualizacji… Pomarudzą i przestaną.
A teraz pytanie – jeśli mielibyście firmę, której pomysłem na biznes byłaby produkcja smartfonów, jaki system zdecydowalibyście się stosować? Nie wiem, jak wy odpowiedzieliście na to pytanie, ale cała reszta prezesów i członków rad nadzorczych zdecydowała się na Androida i… stanęła oko w oko z konkurencją potężniejszą, niż gdziekolwiek indziej na rynku.
To nie jest system dla słabych producentów
Wybierając telefon wiele osób zaczyna od wyboru systemu operacyjnego. To naturalne – za systemem operacyjnym stoi nie tylko szereg specyficznych możliwości i niemożliwości oraz charakterystyczna filozofia działania, ale też cały ekosystem często unikalnych usług i aplikacji. Jeśli ktoś wybierze Androida, najprawdopodobniej kupi smartfon Samsunga: to połączony efekt doskonałego planowania oferty przez koreański koncern, potęgi jego marketingu i faktu, że Samsung naprawdę potrafi robić dobre telefony. Cała reszta producentów bije się o resztki, a że tych resztek nie ma tak znowu dużo, wszyscy powoli zaczynają słabnąć. HTC, które stało się potęgą dzięki Windows Mobile, Sony (dawniej do spółki z Ericssonem), Motorola, LG… Daje o o sobie znać sprzężenie zwrotne: mocny staje się coraz mocniejszy, a słabi – coraz słabsi. Co czeka ich dalej? Prawdopodobnie egzystencja w niszy, albo długa, powolna śmierć.
A jeśli świat uwierzy…?
A teraz wysilcie na chwilę wyobraźnię. Załóżmy, że miałem rację przewidując, że ludzie przyzwyczajeni do kafelkowego interfejsu i filozofii “dużego” Windows 8 zaczną szukać tego samego w telefonach, dzięki czemu Windows Phone w relatywnie krótkim czasie wejdzie do pierwszej ligi zdobywając, powiedzmy, 15% rynku. Jak sądzicie, co zrobi HTC (które ma długą i pełną sukcesów historię wspołpracy z Microsoftem), Sony i LG? Co zrobią chińskie tygrysy, Huawei i ZTE? Wreszcie, co zrobi Samsung? Przede wszystkim Samsung? Moim zdaniem pójdą tam, gdzie będą widziały otwierającą się możliwość zarobku. Wypuszczą nowe modele telefonów – nie na “odwal się”, jak do tej pory – tylko urządzenia rzeczywiście przemyślane, konkurencyjne pod względem wyposażenia i wyglądu a potem będą je promować. Znów – nie tak, jak teraz, tylko na poważnie.
Kto
widział
reklamę
Samsunga, LG
lub
Della
z
Windows
Phone, ręka
do
góry.
No
właśnie.
A było już całkiem sporo Łindołsfonów od tych producentów. Miały cichutkie premiery, wchodziły do sprzedaży tu i ówdzie, bez rozgłosu, znikały z oferty szybko. Wyglądało na to, że są niechcianym dzieckiem poczętym za pieniądze i wydanym na świat z poczucia obowiązku wobec potężnego partnera. Nic dziwnego, że Nokia ze swoimi doskonale wyglądającymi, dobrze wyposażonymi telefonami wspartymi potężną kampanią za pieniądze Microsoftu błyskawicznie stała się niekwestionowanym królem Windows Phone – nie miała żadnej poważnej konkurencji. Bycie królem w niszy nie dawało co prawda szans na powrót do smartfonowej pierwszej ligi, ale pozwalało ustabilizować sytuację w firmie i w miarę bezpiecznie zacząć odrabiać straty. Jeśli pozostali producenci uznają, że Windows Phone 8 ma przed sobą przyszłość, wszystko to trafi szlag. Nokia straci swoją uprzywilejowaną pozycję i będzie musiała stawić czoła pozostałym producentom, którzy przestaną udawać, że robią urządzenia z WinPhone i zaczną faktycznie je robić.
Zaczęło się
Patrząc
na
Samsunga
ATIV
S, oprawę
jego
premiery
i
szum
medialny, jaki
jej
towarzyszył
stwierdzam, że
to
już
się
dzieje.
Samsung uwierzył w Windows Phone, a Nokia jest w opałach.
To oczywiście nie koniec – Finowie robi świetne telefony, które spokojnie będą mogły konkurować z produktami Samsunga, HTC, Huawei, Acera czy ZTE. Ale czy Nokia jest w stanie toczyć walkę z największymi, jednoczesnie wypompowując wodę ze swojego Titanica i pilnując zaklejonych taśmą klejącą dziur? Chcę wierzyć, że tak.
Niezależnie od wszystkiego, Nokio – My heart will go on.