Można się sprzeczać czy to moralne czy nie, by umieszczać takie rzeczy w systemowej wyszukiwarce, ale jedno pozostaje bez zwątpienia – Ubuntu musi na siebie zarobić, bo inaczej to po prostu nie wypali i wszelkie nieinwazyjne metody (nie wymuszające na nas płacenia) powinny być mile widziane. Ubuntu w ten sposób będzie dostawać mniejszy (Amazon) lub większy (U1 Music Store) procent od wydanych przez nas pieniędzy. Cóż złego jest w tym, ze mogę sobie kupić najnowszego Kindle Fire lub podręcznik do.NET prosto z Dasha? Nic. Na tym polega całe piękno Dasha – bezpośredni dostęp do contentu. Zamiast klikać po milionie aplikacji wszystko mam w jednym miejscu. To co chcę wpisuje do Dasha, a on mi odpowiada, że takie i inne rzeczy ma na stanie. Problem jest taki, że niektóre rzeczy nie są darmowe – taki jest nasz brutalny świat, nie wszystko jest za darmo, a nawet większość jest płatna. Ale jeżeli czyjeś ołpensorsowe serducho nie może tego nadal znieść, to może to odinstalować pakiet unity-lens-shopping i pozbyć się tej komerchy, choć to jest paranoja. Nie zapominajcie, że Ubuntu jest darmowe i w jakiś sposób musi zdobywać środki na utrzymanie się.
Swoją drogą płacenie haraczu w wysokości paruset PLN za Windows przy kupnie laptopa jest OK, niezależnie czy go będzie się używać czy tez nie, a mały procent dla Canonical przy kupowaniu na Amazonie już jest be? Jeżeli ktoś tak myśli to naprawdę radzę wziąć młotek i stuknąć się w czaszkę. Tak aby zabolało. Ale najpierw radzę zapoznać się z argumentacją (bardzo sensowną) Marka Shuttlewortha.