W 1994 roku amerykański programista Ward Cunningham szukał nazwy dla nowej aplikacji. Umożliwiała ona każdemu publikowanie treści w Internecie, bez konieczności żmudnego uczenia się kodowania stron. Sieć była wówczas zupełną nowością – dopiero pod koniec 1993 roku świat dowiedział się o szybko rozprzestrzeniającym się, innowacyjnym czymś o tajemniczej nazwie World Wide Web.
W pewnej chwili Cunningham przypomniał sobie pobyt na Hawajach. Na lotnisku w Honolulu jego uwagę przykuły autobusy rozwożące pasażerów pomiędzy trzema terminalami. Nazywały się one Wiki Wiki Shuttle, od hawajskiego słowa “wiki” oznaczającego “bardzo szybko”. Co ciekawe, wielu pasażerów skarżyło się, że kursujące od lat 70. busiki są przestarzałe i nie mają klimatyzacji – obecnie zostały one niemal całkowicie zastąpione ruchomymi chodnikami. Cunninghamowi nazwa autobusów spodobała się tak bardzo, że nazwał stronę ze swoim narzędziem “WikiWikiWeb”. Można tam przeczytać między innymi takie słowa: “Idea Wiki na pierwszy rzut oka może wydawać się dziwaczna, ale kiedy zagłębimy się w zebrane zasoby, eksplorując kolejne łącza, szybko się z nią zaprzyjaźnimy. Strona Wiki to system do tworzenia, medium do dyskusji, zbiór danych, system mailowy i narzędzie współpracy. Sami do końca nie wiemy, czym ona jest, ale wiemy, że jest przyjaznym środkiem asynchronicznej komunikacji przez Sieć”.
Kultura wiedzy jako światowa religia
Wiki to coś w rodzaju destylarni wiedzy. Z cząstek informacji dodawanych do zasobów Wiki przez różne osoby z całego świata z biegiem czasu powstaje coraz bardziej skoncentrowany, coraz czystszy i coraz lepszy destylat. Z danych i informacji wyłania się wiedza. Inaczej niż na blogach czy forach internetowych, gdzie wypowiedzi są sortowane chronologicznie, zasoby Wiki nakładają się na siebie, tworząc coraz wyższy stos.
Jeśli tylko chcemy, bez problemu możemy nadać kulturze Wiki rangę religii. Jest to jednak otwarty system, znacznie różniący się od tradycyjnych grup wyznaniowych, ograniczonych sztywnym moralnym gorsetem. Strony Wiki to nowoczesny pokaz tego, co mogą osiągnąć zmotywowane, aktywne wspólnoty. Wierni skupieni wokół Wiki nie potrzebują duchowieństwa ani papieża – zamiast tego potrafi ą doskonale zorganizować się sami. Wstępując do tego grona, odzyskujemy dawno utraconą pewność, że możemy coś stworzyć, a nie być tylko konsumentami multimediów. Członkowie wspólnoty Wiki wierzą, że świat można… edytować.
Podczas gdy w realnym świecie na czele wspólnoty stoi papież, tu każdy może być duchowym przywódcą. Rozwarstwienia wynikające z hierarchii są wyrównywane. Oczywiście istnieją szczególnie znaczące osobistości, jak założyciel Wikipedii Jimmy Wales, który czasem proponuje nowe zasady. Są też administratorzy odpowiedzialni za treść poszczególnych artykułów, nieraz prowadzący wielomiesięczne spory z innymi użytkownikami o właściwe wyjaśnienia kontrowersyjnych kwestii – to właśnie słynne “wojny edycyjne”. Nie ma jednak inkwizycji – zastąpiło ją poczucie wspólnoty, rozwijające się z szybkością typową dla Internetu.
W styczniu 2001 roku, gdy powstała Wikipedia, Jimmy Wales wspólnie z Larrym Sangerem pracował też nad innym portalem zwanym Nupedia. W zamierzeniu miał on być internetowym leksykonem z restrykcyjnymi procedurami kontroli jakości treści – tak restrykcyjnymi, że kiedy trzy i pół roku później zarzucono projekt, gotowe były tylko 24 artykuły. Tymczasem w Wikipedii Wales oddał kontrolę w ręce jej współtwórców. We wrześniu 2004 roku liczba wpisów w encyklopedii po raz pierwszy przekroczyła milion. Obecnie ma ona ponad 260 wersji językowych – tylko prawie 900 000 haseł polskiej Wikipedii zapełniłoby jakieś 450 tomów klasycznej encyklopedii. Gromadzenie wiedzy i udostępnianie jej ludzkości dzięki tej nowej formie organizacyjnej to historia sukcesu bez precedensu w całych naszych dziejach.
Ten gigant wśród stron Wiki nie jest już tylko maszyną do odrabiania prac domowych – stał się także platformą oporu politycznego. Świat mógł zobaczyć prawdziwą siłę internetowej encyklopedii choćby 4 października 2011 roku, kiedy w imię sprzeciwu wobec zmian we włoskim prawie ograniczających wolność słowa wszyscy odwiedzający portal byli przekierowywani na stronę z listem protestacyjnym. W rezultacie projekt ustawy został odpowiednio zmieniony, a od upadku rządu Berlusconiego nikt o nim już nie słyszał. Kilka miesięcy później – 18 stycznia 2012 roku – anglojęzyczna Wikipedia została wyłączona na 24 godziny w proteście przeciwko amerykańskim planom wprowadzenia dwóch restrykcyjnych ustaw ograniczających wolność w Internecie. Do protestu dołączyli również inni najważniejsi internetowi gracze, jak Google, Mozilla czy nawet kocie imperium icanhascheezburger. com. Z projektowanych ustaw zrezygnowano.
WikiLeaks – władza Sieci
W grudniu 2010 roku zostałem zaproszony do Pekinu na spotkanie z blogerami i ekspertami od Internetu. Podczas kolacji nawiązałem rozmowę z młodym dyplomatą, który żartobliwie spytał mnie, czy nie widziałem na WikiLeaks jego notatki na temat wykładu prowadzonego przeze mnie poprzedniego dnia. Wracając tydzień później do kraju, przesiadałem się na lotnisku w Amsterdamie. Kiedy robiłem zdjęcia płyty lotniska z okien autobusu wiozącego nas do terminalu, zagadnął mnie kierowca: “Jutro” – powiedział – “zobaczymy to wszystko na WikiLeaks”. Była to aluzja do globalnej afery wyciekowej: miesiąc wcześniej, w listopadzie, na stronę WikiLeaks trafi ło ponad 250 000 poufnych wiadomości wysłanych przez amerykańskie ambasady na całym świecie.
Wcześniej w tym samym roku demaskatorski portal ściągnął światową uwagę na siebie i swojego twórcę – Juliana Assange’a – za sprawą innych spektakularnych wycieków: w kwietniu opublikował film z omyłkowego nalotu amerykańskich helikopterów na dziennikarzy w Bagdadzie, w lipcu – 75 000 tajnych amerykańskich dokumentów dotyczących wojny w Afganistanie, a w październiku – kolejne 400 000 raportów z wojny w Iraku. Analizując i katalogując ogromne ilości informacji, dziennikarze posłużyli się nowatorskimi, interaktywnymi metodami przetwarzania danych. Amerykańscy operatorzy płatności tacy jak PayPal odmówili dalszego przekazywania datków na rzecz WikiLeaks, zaś Julian Assange i Bradley Manning – jeden z informatorów – odczuli na własnej skórze, jak kończy się zadzieranie ze światowym mocarstwem. WikiLeaks jest jednak tylko jedną z wielu cyfrowych struktur jednoznacznie pokazujących, że Internet prowadzi do powstania nowych ośrodków władzy. Strony Wiki odgrywają znaczącą rolę.
Odwrót od zasady otwartości
Dziś w Internecie istnieją strony w formule Wiki na każdy temat. Nawet Watykan skorzystał z Wikipedii podczas przygotowywania notek biografi cznych nowych kardynałów. W nowym tysiącleciu idea Wiki dotarła również do świata biznesu, zastępując wcześniejsze programy do komunikacji w ramach projektów, grupowej edycji dokumentów i obsługi intranetów. W wielu fi rmach strony Wiki są jedynym narzędziem ułatwiającym wspólną pracę.
Chociaż Wikipedia jest oparta na otwartym systemie, nie oznacza to jeszcze, że wszystkie strony Wiki muszą działać w taki sposób. Przykładowo administratorzy encyklopedii mogą chronić niektóre strony przed edycją bądź blokować ich stan na określony czas – na przykład w trakcie kampanii wyborczych, kiedy notki o kandydatach często bywają kasowane albo wypełniane oszczerstwami. U podstaw portalu leży jednak otwartość. Istnieją też strony Wiki, w przypadku których obowiązują bardziej restrykcyjne zasady. Przykładowo strony tematyczne w serwisach internetowych mogą być edytowane tylko przez redaktorów. Dzięki temu całość pozostaje czytelna i spójna – ale skutkiem ubocznym zastosowania zamkniętego modelu jest uniemożliwienie osobom z zewnątrz dodawania nawet przydatnych informacji. Do firm i instytucji wykorzystujących wewnętrzne serwisy Wiki należą zawodnicy takiej klasy, jak Amazon, Microsoft, Intel, Adobe czy amerykańskie agencje informacyjne. Thomas Fingar, były prezes centrum strategicznego National Inteligence Council, poinformował o istnieniu Intellipedii – strony w formule Wiki opracowanej specjalnie na potrzeby służb specjalnych, rejestrującej tożsamość autorów wpisów. “To coś w rodzaju Wikipedii dla tajnych służb” – mówił Fingar. “Nie jest anonimowa. Chcemy, żeby ludzie budowali swoją reputację. Jeśli ktoś jest naprawdę dobry, chcielibyśmy, żeby inni użytkownicy sieci też o tym wiedzieli. Jeśli ktoś coś dodaje, powinno to być zauważalne. A jeśli ktoś jest idiotą, również nie chcemy tego ukrywać”.
Rzetelność dzięki wspólnemu zaangażowaniu
Strony w formule Wiki już dziś są wspaniałym instrumentem ułatwiającym radzenie sobie w obliczu rosnących wymagań cyfrowej rzeczywistości. To tak jakby kompozytor, który wcześniej mógł zagrać melodię tylko na fl ecie czy fortepianie, miał w każdej chwili przy sobie orkiestrę o dowolnym składzie, ułatwiającą mu rozwijanie pomysłów. Dziś potrzebujemy tekstów tworzonych przez wielu autorów, by jak najlepiej, najpełniej rozumieć świat. Pojedynczy punkt widzenia nie zaprowadzi nas daleko – współczesny świat można dojrzeć w całości, tylko patrząc z różnych perspektyw. Bez tego nie moglibyśmy również organizować żadnych wspólnych działań. “Pełna otwartość nie jest jedyną opcją” – mówi Jonathan Stray, szefujący oddziałowi technologii interaktywnej w agencji prasowej Associated Press – “ale zachowanie pewnej dozy otwartości jest podstawowym warunkiem”.
Widać tu również to, co czyni strony Wiki tak wyjątkowymi: rzetelność wspólnie tworzonych tekstów jest kontrolowana w szczególny sposób – właśnie dlatego że są one tak “delikatne”. Mogą one istnieć tylko wówczas, kiedy wszyscy, którym zależy na dobrym efekcie, wprowadzają zmiany i ulepszenia umożliwiające dalszy rozwój (i dbają o zachowanie właściwych wersji). Na przykładzie Wikipedii widać, że udaje się to znacznie częściej, niż można by przypuszczać. Zresztą jeśli chodzi o bezpieczeństwo stron Wiki, ostatnie słowo nie zostało jeszcze powiedziane.