Cyberatak wykonany przez obcy kraj lub grupę ekstremistów może być tak niszczący, jak atak terrorystyczny z jedenastego września. Taki destruktywny atak cyberterrorystyczny mógłby sparaliżować kraj — twierdzi Panetta.
Sekretarz zauważył też, że tego typu atak mógłby uszkodzić linie energetyczne, system transportowy, sieci finansowe i rządowe. –
Atakujący kraj lub grupa terorrystyczna może przejąć kontrolę nad krytycznymi elementami i, na przykład, wykoleić pociąg pasażerski lub wypełniony śmiertelnie groźnymi chemikaliami. Może zatruć zasoby wody pitnej w dużych miastach lub odłączyć elektrownie zasilające znaczną część kraju — dodaje, pokazując jako przykład wirus Shamoon, odpowiedzialny za cyberatak na koncern naftowy Saudi Aramco czy firmę wydobywczą Rasgas. –
Wirus Shamoon był najprawdopodobniej najbardziej destrukcyjnym atakiem jeżeli chodzi o prywatne przedsiębiorstwa. Ponad trzydzieści tysięcy komputerów, które zainfekował w Aramco, stało się bezużytecznych i musiały zostać wymienione — zauważa Panetta.
Dodał jednak, że Stany Zjednoczone są w stanie skutecznie wykryć źródło cyberataku. –
Potencjalni agresorzy powinni wiedzieć, że USA ma możliwość ich zlokalizowania i pociągnięcia do odpowiedzialności za wyrządzone szkody — ostrzega. Uważa jednak, że to za mało. –
Jeżeli wykryjemy nadciągający atak, który może doprowadzić do dużych zniszczeń lub śmierci obywateli Ameryki, musimy mieć możliwość reakcji, w celu obrony, na polecenie prezydenta. Departament obrony opracował możliwość przeprowadzania skutecznych operacji, które mają na celu stawić czoła zagrożeniom, zanim te będą w stanie wyrządzić jakąkolwiek krzywdę — twierdzi.