Zdaję sobie sprawę, że moja opinia rozmija się z tą od niektórych z was. “Windows 7 ujdzie, a jego następca to gniot większy niż Vista”. Być może częściowo jest to prawda. Oba systemy są dalekie od doskonałości, a niektóre rozwiązania, ujmując delikatnie, zdumiewają. Bardzo możliwe, że dało się to zrobić lepiej. Nie zmienia to jednak faktu, że Windows 7 stał się najchętniej wybieranym systemem operacyjnym w historii elektroniki użytkowej, a komputery z Windows 8 to zupełnie nowa jakość na rynku. To, czy owa jakość w postaci połączenia najlepszych cech laptopa i tabletu jest potrzebna konsumentom, zweryfikuje rynek. Nie można jednak odmówić Microsoftowi, Ballmerowi i Sinofsky’emu wizji i odwagi.
Sinofsky jest absolwentem dwóch uczelni. Ma licencjat z nauk i sztuk oraz tytuł magistra informatyki. Tuż po otrzymaniu drugiego dyplomu, dołączył do firmy Microsoft w 1989 roku. Pełnił stanowisko inżyniera oprogramowania. Awansował w 1994 roku, kiedy to stworzono osobny dział Office, którym on zarządzał. Miał w nim niemałe zasługi, zwłaszcza przy projektowaniu Office’a 95 i 97. Jest też współautorem pierwszych edycji Microsoft Foundation Classes C++ i Visual C++. Przeklinaną przez niektórych, wielbioną przez innych Wstążkę również zatwierdził Sinofsky. Nie był on autorem pomysłu, ale to dzięki niemu trafiła ona do końcowego produktu. Zarząd docenił Sinofsky’ego. Dzięki niemu wielu inżynierów, rozważających przejście do dynamicznie rozwijającego się Google’a, zmieniło zdanie. Microsoft dostrzegł geniusz i błyskotliwość swojego pracownika. I powierzył mu wielce istotne zadanie. “Chłopie, ratuj nas! Posprzątaj po Windows Vista!”. Steven wziął się do dzieła.
Zaczął od gruntownej przebudowy usług Windows Live i przeglądarki Internet Explorer. Zdawał sobie sprawę, że usługi chmurowe to przyszłość, i że Microsoft musi teraz pędem biec, by dogonić Google’a. Dopiero rozkręciwszy prace w tych działach, rozpoczął pełnoetatowy nadzór nad rozwojem Windows.
Świadom zamieszania, jakie wywołały niespełnione obietnice Visty (skądinąd znakomitego systemu, ale nigdy w pełni nie ukończonego) postanowił nie czynić żadnych. To duża zmiana w polityce Microsoftu, który jak dotąd chwalił się czym, jak i gdzie popadnie projektami, nad którymi pracuje. Niektóre funkcje i pomysły były tajne nawet wewnątrz Microsoftu i ujawniane zarządowi do zatwierdzenia dopiero w momencie, kiedy prace nad nimi były bliskie końcowi a prototyp sprawny i gotowy do działania.
Podejście się sprawdziło. Windows 7 odciął się od wielu mechanizmów Visty zawartych pod maską. System ten pozbył się zbędnego balastu, koncentrując się nie na ilości “ficzerów”, a jakości i przydatności istniejących. Rzecz jasna, misja nie udała się w stu procentach, ale Windows 7 przez wielu uważany jest za najlepiej napisany system w historii Microsoftu. Spotkał się też z bardzo pozytywnymi recenzjami i ciepłym przyjęciem na rynku. Co prawda, nie było to trudne po Viście, która została zmieszana z błotem, ale nawet po latach Windows 7 wciąż jest ceniony.
Ile Sinofsky’ego jest w Windows 8? To ciężko stwierdzić. Steven nie był pomysłodawcą Metro, tak jak nie wymyślił on Wstążki. Ale to właśnie on zatwierdził ten model interfejsu, uznając go za najbardziej korzystny. Sinofsky wierzy w badania telemetryczne. Analizując zachowania niezliczonej ilości użytkowników Windows wyciągał wnioski. Jakie programy użytkownicy przypinają do Menu Start a jakie do paska zadań? Po co? Gdzie koncentrują swoją uwagę? Jakie zadania wykonują najczęściej? Które pomysły Microsoftu są rozwijane od lat i zupełnie nie interesują użytkowników? Czego użytkownik oczekuje nie od Windows, a od swojego komputera? Tak powstała najnowsza wersja Windows. System, który jest wierny tradycji wyłącznie z konieczności, a nie “własnej woli”. Gdyby nie kompatybilność wsteczna, Windows 8 najprawdopodobniej byłby jeszcze bardziej przewrotny. To nie jest “lepszy Windows”. To “nowy Windows”. To zasadnicza różnica.
Windows 8 spotyka się z powszechnym entuzjazmem. Ostrożnym, z dystansem, ale entuzjazmem. Sprzedaż jest wedle oczekiwań lub wręcz powyżej ich. Wydawałoby się, że losy Microsoftu i Sinofsky’ego są już na zawsze związane. Niektórzy przebąkiwali, że powinien on zastąpić Steve’a Ballmera. Dziś rano Microsoft i Steven Sinofsky ogłosili, że ich ścieżki się rozchodzą. Steve będzie szukał nowych przygód i szans na rozwój. Ballmer życzy mu wszystkiego najlepszego. Oficjalny komunikat sugeruje, że wszystko jest w porządku i że wszyscy są zadowoleni. Ale czy jest tu jakieś drugie dno?
Wspominałem już na początku tej notki, że Sinofsky, według powszechnej opinii, nie był człowiekiem, który łatwo znosił, że w danej firmie są jeszcze inne ważne osoby. Nie liczył się nie tylko z ich zdaniem, ale również ciężko znosił współpracę z nimi. Podobno zadarł nawet z samym Ballmerem, nie kryjąc za bardzo, że ma ochotę na jego stanowisko. Myślał, że będzie drugim Stevem Jobsem. I to, najprawdopodobniej, zaważyło o decyzji odejścia / pozbycia się go. Rzecz jasna, cały ten akapit to spekulacje oparte na bazie osób znakomicie poinformowanych o sytuacji w Microsoft. Z naciskiem na “spekulacje”, a nie “znakomicie poinformowanych”. W mojej ocenie, to najbardziej prawdopodobna teoria.
Pytanie, co dalej z Microsoft? Czy wróci Menu Start i Silverlight? Nie liczcie na to. Sinofsky jest jednym z ważniejszych inicjatorów rewolucji w Microsoft, ale nie on jedyny. Tę rewolucję w całość spiął nie Sinofsky, a Ballmer. Kafelki są i pozostaną, tak jak dotychczasowa wizja rozwoju Microsoftu. Pamiętajmy jednak, że bardzo wiele zależy od tego, kto tę wizję dalej prowadzi. Nawet najmniejsze potknięcie może doprowadzić do katastrofy. Kto przejmuje ster?
Najważniejszą osobą, którą warto tu wymienić, jest Julie Larson-Green. Ona przejmie zarówno dział Windows, jak i dział Surface. Jest ona magistrem inżynierii oprogramowania, ma też licencjat z zarządzania. Była współodpowiedzialna za rozwój Visual C++, tworzyła tez interfejs dla Internet Explorera 3.0 i 4.0. To ona wymyśliła Wstążkę w Office i również ona jest odpowiedzialna za metody obsługi Windows za pomocą gestów multi-touch.
Pomoże jej Tami Reller, która teraz będzie odpowiedzialna za rozwój biznesowy Windows i Surface a także marketing obu produktów. O Reller nie wiadomo za wiele, a do Microsoftu trafiła nieco przez przypadek. Jej firma, Great Plains Software, została przez Microsoft… kupiona.
Nie mam zamiaru nawet próbować się zastanawiać co to oznacza dla przyszłości Microsoftu. Larson-Green wydaje się więcej, niż kompetentna, by przejąć pałeczkę po Sinofskym. Z drugiej jednak strony, moja uwaga na firmie Microsoft skupiła się właśnie dzięki odświeżeniu tej firmy przez “Pana Windows”. Gdyby nie on, najprawdopodobniej dziś miałbym Macbooka. Z lekką obawą patrzę więc w przyszłość. Ale też cholernym zaciekawieniem.