Zindagi Games w pierwszej części Sport Champions udowodniło, że potrafi doskonale wykorzystać technologię wspierającą kontrolery PS Move. Strzelanie z łuku czy rzut dyskiem, a nade wszystko ping-pong udało się wiernie przenieść na ekrany telewizorów, sprawiając, że domowe zawody przysparzały masę radości. Z precyzją Move’a chciał konkurować Kinect, ale jednak to trzymany w ręku kontroler jest wciąż górą i zapewnia graczom o wiele większą immersję. Sport Champions 2 kontynuuje tradycje części pierwszej – nadal sportowe zmagania są na jak najwyższym poziomie – a równocześnie odświeża swój wizerunek i nabywa kilku usprawnień co oznacza ni mniej ni więcej tyle, że jest to jak najbardziej udany sequel, który warto zakupić.
Na całe szczęście dyscypliny sportowe uległy zmianie. Bez sensu byłoby wydawać grę z tymi samymi konkurencjami. Nie zrezygnowano tylko ze strzelania z łuku (choć znacznie je urozmaicono). Oprócz niego mamy jeszcze boks, narciarstwo, tenis ziemny, golf oraz kręgle. Jak widać postawiono tym razem na bardziej powszechne dyscypliny sportowe i muszę przyznać, że ten zestaw pasuje mi o wiele bardziej. Zdecydowanie preferuję dynamiczne konkurencje, a tu mam nie tylko moje ulubione łucznictwo, ale także wymagający boks i przyjemne szusowanie po stokach.
Pierwszą dużą zmianą, którą widać od razu po odpaleniu gry, jest możliwość stworzenia własnego zawodnika. Tego mi brakowało poprzednim razem. W końcu mogę być reprezentowana przez fajnego avatara. Customizacja jest zaskakująco bogata. Zanim stworzyłam swoją rudowłosą zawodniczkę minęło dobre pół godziny. Rodzaj sylwetki, kolor oczu, w końcu fryzura no i ciuchy. Wszystkie elementy, począwszy od włosów po kask narciarski czy miniówkę do tenisa można modyfikować kolorystycznie. Pokuszono się nawet o wybór osobowości naszego zawodnika, przez co teraz część postaci może po zwycięstwie pysznić się z zadziornym uśmiechem lub skromnie pokłonić się publiczności. Spora część contentu jest zablokowana i uzyskujemy do niej dostęp w trakcie gry pucharowej, co miło motywuje do kolejnych zmagań. Oprócz standardowych obiektów możemy też w późniejszym czasie wybrać irokeza lub łuk stylizowany na dark fantasy, czy bluzę w kwiatowym ornamencie. Dzięki temu czujemy, że gra ma charakter bardziej swobodny i imprezowy niż symulujący jakąś olimpiadę.
Po skończeniu postaci możemy wybrać jeden z
trzech trybów gry
: pucharową, dowolną lub imprezową. W trybie pucharowym walczymy z komputerowym przeciwnikiem w wybranej dyscyplinie na 4 poziomach trudności, które odblokowują się wraz z postępem gry. O ile zdobycie brązowe i srebrnego pucharu jest łatwe i przyjemne, tak złoty i platynowy stanowią prawdziwe wyzwanie, wymagające od gracze niebywałej precyzji i cierpliwości. Każdy poziom składa się na kilka turniejów, w których musimy pokonać różnych przeciwników i bossów finałowych (np. Yeti na stoku, czy disco-boya rzucającego kulą dyskotekową). Liczy się nie tylko fakt wygranej, ale także styl w jakim to zrobimy. Przykładowo im więcej skoków zaliczymy na trasie w narciarstwie tym dostaniemy więcej punktów bonusowych, które są przeliczane na gwiazdki. Ich ilość przekłada się z kolei na odblokowywanie przedmiotów w edytorze postaci. Po każdej wygranej możemy wejść do tzw. budki zwycięzcy, gdzie możemy strzelić sobie fotkę trzymając hantle, narty, lizaki tudzież inne dziwactwa, byle tylko móc pochwalić się tym na facebooku czy twitterze;).
Gdy łapanie achievementów nam się znudzi (choć, by wymaksować wszystkie konkurencje naprawdę potrzeba dużo czasu) możemy ze znajomymi (bądź z komputerem) sprawdzić grę w trybie dowolnym. Tryb ten umożliwia szersze dostosowanie konkurencji pod własne potrzeby. Możemy wybrać porę dnia, liczbę rund, lokacje czy rodzaj wyzwania w danej dyscyplinie, a także określić stosunek do drugiego gracza – możemy z nim zatem współpracować w celu bicia rekordów AI lub mierzyć się przeciwko sobie.
Jeśli natomiast mamy ochotę urządzić imprezę i poczuć typowy dreszczyk rywalizacji wybieramy trzecią opcję zabawy. Niestety znów możemy bawić się tylko z maksymalnie 3 osobami. Nie liczcie też na żaden multiplayer przez sieć. W tym trybie każdy zawodnik robi sobie na początku zdjęcie oraz nagrywa okrzyk bojowy, który jest słyszalny w momencie zwycięstwa. (Przy okazji muszę dodać, że parę razy wystąpił w mojej wersji drobny bug, który duplikował nagrania innych graczy i uniemożliwiał nagranie własnego). Następnie wybiera się ilość konkurencji i można już szaleć na podzielonym ekranie. Konieczne jest wtedy rzecz jasna posiadanie dwóch kontrolerów. Co ważne rundy są stosunkowo krótkie przez co ci gracze, którzy odpoczywają nie muszą zbyt długo czekać na swoją kolej i się nie wynudzą.
Jeśli graliście w poprzednią część wiecie, że największą zmorą była konieczność każdorazowej, trzy etapowej kalibracji przed każdą dyscypliną. Teraz kalibrację przeprowadza się tylko raz na początku gry i potem można o niej zapomnieć.
Łucznictwo
Zacznę od opisu mojej ulubionej konkurencji, która już w pierwszej części zyskała moją sympatię z uwagi na frajdę jaką sprawiało trzymanie dwóch Move’ów w pozycji symulującej trzymanie prawdziwego łuku. Miałam pewne obawy, czy pakowanie tej samej dyscypliny do sequelu jest dobrym pomysłem, ale okazuje się, że jak najbardziej. Strzelanie z łuku zyskało bowiem na różnorodności i jest najbardziej rozbudowaną dyscypliną w nowym zestawie. Oprócz strzelania do celów ruchomych bądź statycznych na czas, są także konkurencje, w których najważniejsza jest precyzja: mamy wciąganie flagi, przepychanie tarczy na stronę przeciwnika, a nawet podbijanie wielkiego sześcianu i zapamiętywanie par. Istotny jest fakt, że to nie liczba punktów decyduje o zwycięstwie danego meczu, ale liczba wygranych wyzwań. Rozgrywka jest dynamiczna, stanowi niezłe wyzwanie i sprawdza koordynację ręka-oko;).
Narciarstwo
Na górskich stokach czeka nas równie fajna zabawa, choć brak w niej różnorodności. Podobnie jak w łuku tak i tutaj trzymanie Move’ów symulujących kijki narciarskie sprawdza się idealnie. Począwszy od pierwszego ruchu, jakim jest wybicie się z bloków startowych, poprzez wychylenia ciała na zakrętach i kucanie w celu przyśpieszenia, aż po odpychanie się na trasie czy wykonywanie skoków – tutaj naprawdę czuć, że się jedzie. Choć za każdym razem celem jest zjechanie jako pierwszy na metę, to na nudę trudno narzekać. Trasy są różnorodne i oferują za każdym razem liczne skróty i rozgałęzienia. Do tego im zwiększa się poziom trudności, tym natrafiamy na coraz większą liczbę przeszkód w rodzaju kamieni, zasp śnieżnych czy drzew, które potrafią dać nieźle w kość. Natomiast radość z wyprzedzenia znajomego na kilka metrów przed metą jest wręcz nieziemska i chyba najbardziej satysfakcjonująca ze wszystkich innych konkurencji.
Tenis ziemny
Czyli coś dla miłośników ping-ponga z pierwszej części. Niestety technicznie mam wrażenie, że ta konkurencja wypadła najgorzej. Odzwierciedlenie forhendów, backhandów czy podkręcania piłki jest bardzo dobre i intuicyjne, ale z uwagi na to, że nad bieganiem zawodnika nie mamy kontroli (co najwyżej możemy za pomocą przycisku T podejść do siatki) gra może być nieco chaotyczna. Czasami rakieta dziwnie się przekręcała, bądź system wychwytywał inny ruch niż zamierzony przez nas. Największe problemy sprawiało mi odbijanie serwów od przeciwnika – wymagane było dobre wyczucie czasu (zwłaszcza na wyższych poziomach trudności) i odpowiednie ułożenie Move’a. Trzeba przyznać, że to też dosyć żmudna konkurencja. Jedna runda składa się na mecz, w którym należy wygrać chociaż 2 gemy. Po trzech meczach dłoń się męczy, ale trzeba przyznać, że rozgrywka bardzo przypomina rzeczywistą grę, więc jest to alternatywa dla tych, którym nie chce się chodzić na prawdziwy kort tenisowy.
Golf
To chyba najbardziej spokojna i relaksująca konkurencja. Stając na zielonym polu golfowym Move staje się przedłużeniem wirtualnego kija. Rozgrywka jest bardzo intuicyjna i prosta. Wystarczy odpowiednio mocno się zamachnąć, by piłka poszybowała w okolice dołka. Podobnie jak w przypadku rzucania dyskiem w poprzedniej części, tak i tutaj należy brać pod uwagę kierunek wiatru, który także wpływa na lot naszej piłeczki. Nie znajdziemy tu żadnych udziwnionych wyzwań, ot po prostu dobrze i realistycznie oddaną dyscyplinę sportową.
Kręgle
Kręgle przypominają mi swoją zasadą działania w bocce, tylko są dużo łatwiejsze. Wystarczy w miarę prosto rzucić i dobrze się zamachnąć, by wbić strike’a. Można także wykonać podkręcenie, ale nawet bez tego z łatwością wygra się każde zawody. Powiedziałabym raczej, że więcej zależy tu od szczęścia niż własnych umiejętności, ale kto grał chociażby w Mistrzostwa Nocnych Zawodników, ten wie o co chodzi. Ciekawostką w kręglach są zmieniające się co parę rund wyzwania, w trakcie których należy np. pobić rekord punktowy w krótkim czasie bądź rozbić kręgle stojące w przeróżnych układach na torze. To dobra konkurencja na sam koniec imprezy, gdy procenty pogarszają już nasze pole widzenia, ale chęć sięgnięcia po zwycięstwo nie pozwala przestać grać;).
Boks
Jeśli zapewnicie sobie wystarczająco dużo miejsca, by się nie pozabijać, walka na ringu przyniesie olbrzymią satysfakcję. W przypadku trybu dzielonego ekranu przydają się wtedy 4 Move’y, które imitują rękawice bokserskie, ale na jednej parze też da się grać choć immersja wtedy znacznie spada. W każdym razie, ściskając w obu dłoniach kontrolery gwarantuję, że po kilku walkach będziecie już mocno spoceni, a i ramionka zaczną boleć;) . Nasze ruchy są odwzorowane genialnie i mamy szerokie spektrum działania. Sierpowe, proste czy podbródkowe ciosy pozbawiają przeciwnika odpowiedniej ilości staminy, ale zabierają nam także część własnej. Ten prosty zabieg sprawia, że okładanie się w szaleńczym tempie pięściami nie skutkuje wygraną, jak ma to miejsce w innych tytułach na konkurencyjne platformy- tutaj liczy się celność. Trzeba pamiętać także o trzymaniu gardy w dobrym miejscu. Dodatkowe wyzwania polegają na wyżywaniu się na worku treningowym w określony sposób.
Jeśli chodzi o grafikę to w porównaniu do pierwszej części jest nieco lepiej, choć są to drobne zmiany. Lokacje są bardziej szczegółowe i różnorodne (np.górskie stoki, oceanarium, futurystyczne kopuły), tła cieszą oczy, a animacje zawodników jak i ich wygląd stoją na wysokim poziomie. Mi ten realistyczno-kolorowy styl pasuje i dziwię się recenzentom, którzy piszą, że nie dorównuje on jakością do innych gier z PS3. Ja od gier sportowych nie wymagam hiperrealizmu tylko przede wszystkim ładnej i nie męczącej oczu oprawy, oraz wiernego odwzorowania moich ruchów. Muzyka, która przygrywa w tle jest energiczna, ale po pewnym czasie nudzi się i nawet nie zwraca się na nią uwagi. Jest zbliżona do tego, co słyszeliśmy w poprzedniej części.
Podsumowanie
Gier w pełni obsługujących Move wciąż jest mało na rynku. Sport Champions 2 na PS3 nie ma tak naprawdę żadnej konkurencji (jeśli nie liczyć tegorocznego London 2012: The Official Video Game of Olympic Games, który został przyjęty dość chłodno). Ale to wcale nie umniejsza jego wartości. To dobra gra, która w zależności od waszych potrzeb wyciśnie z Was trochę potu lub zaszczepi ducha rywalizacji na każdej imprezie. Fajnie, że Zindagi Games nie poszło na łatwiznę i nie wydało sequela z nowymi konkurencjami, lecz przede wszystkim podniosło jakość samej gry i usprawniło interfejs. Od siebie wolałabym jedynie, by dodano nieco więcej dyscyplin sportowych, ale za taką cenę mogę przymknąć na to oko.
Ocena: 85/100
Plusy:
+
Bardzo precyzyjna i realistyczna praca kontrolerów
+
Bogaty edytor postaci
+
Usprawniony interfejs
+
Ciekawe wyzwania w łucznictwie
+
Cena < jakość Minusy:
–
brak sieciowego multiplayera
–
tryb imprezy tylko dla max 4 graczy
–
mała liczba dyscyplin